IV

23 0 0
                                    

Stanęłam przed progiem mojego nowego gimnazjum. Kurde, nie lubię takich momentów. Pewnie ta szkoła na złość jest ogromna i ma cztery pierdyliardy korytarzy tylko po to, żeby nowicjusze się pogubili.

Okej, mogę iść w lewo. Mogę też iść w prawo. A może prosto?

Pierdzielę, idę prosto.

Niepotrzebnie kazałam się przywieźć tutaj tak wcześnie, nie mam się kogo zapytać o drogę do sekretariatu. Chciałam zrobić dobre wrażenie nie spóźniając się na pierwszą lekcję, ale chyba mój plan pizdę strzelił.

Nie mogli zrobić jakichś drogowskazów?

Podczas wchodzenia po pierwszych schodach muszę obciągnąć moją spódnicę. Przynajmniej stylówkę będę miała zajebistą, więc może moją pierwszą lekcję będzie prowadzić babka z fajnym gustem i nie wpisze mi spóźnienia?

Idiotko, kogo ty oszukujesz.

Moje glany cicho odbijają się od kamiennej podłogi, kiedy rozglądam się za jakąś podpowiedzią co do położenia tego jebanego gabinetu.
Muszę odebrać plan lekcji, legitymację i inne pierdoły.

TAK! Znalazłam ten znak! Gdzieś w głębi szkoły jest tabliczka z napisem

' SEKRETARIAT SZKOLNY, 3 PIĘTRO'

Jeśli dobrze się orientuję to jestem na drugim piętrze, więc muszę znaleźć jakieś schody i z górki.
Są!
Jestem tak blisko celu.
Odbiorę ten plan i nare...

Kuźwa.
Czy ja serio muszę wszędzie się wywalać?
Ał, rozcięłam kolano.
A chuj tam, dajcie mi plan.

Podnoszę się, ale słyszę czyjeś kroki. Zza rogu wybiega jakiś chłopak. Nawet całkiem, całkiem.
If you know what i mean.
Gdy mnie dostrzega, podchodzi i wyciąga rękę, żeby pomóc mi wstać.
Korzystam z pomocy i podnoszę się do poziomu ludzkiego.

- Nic ci nie jest? - Pyta zatroskany.
Jakie to urocze. Aż śniadanie mi podchodzi do gardła.

- Oprócz tego - wskazuję dłonią na kolano - to wspaniale.

Blondyn kręci głową śmiejąc się.

- Usłyszałem huk, więc poszedłem zobaczyć o co kaman. Domyślałem się, że ktoś się przewrócił, ale nie sądziłem, że ta osoba tak szybko zregeneruje siły i zacznie walić sarkazmami. - Parsknął śmiechem. Okej, to było całkiem urocze. Bez sarkazmu tym razem.

- Przecież nic mi nie jest. A tak by the way, wiesz gdzie jest sekretariat? Szukam tego gówna już z pół godziny.

- Jasne, chodź. - I poszedł w stronę korytarza, z którego wyszedł. Pierwsza osoba, którą poznałam. Zajebiście, może będzie moim sojusznikiem?

Stanęliśmy pod pokojem. Już miałam zapukać, kiedy chłopak zaczął coś mówić.

- Tak w ogóle to jestem Bartek. - Wyciągnął rękę w moim kierunku.

- Patrycja - Uśmiechnęłam się i potrząsnęłam jego dłonią.

*

- Czekoladowy czy śmietankowy? - Zapytałam mojego chłopaka otwierając zamrażarkę.

- Nie o takiego loda mi chodziło! - Blondyn zrobił smutną minkę i udał, że płacze.

- Bartek! Nie bądź baba! - Krzyknęłam i zaczęłam się śmiać.

- Ja? Baba? Wypraszam sobie!

Wchodziłam do salonu, a on rzucił we mnie poduszką. Spodziewałam się tego, więc zrobiłam unik.

- Ty jesteś bardziej kobiecy ode mnie! - Powiedziałam i ukryłam się za wysepką między kuchnią a salonem.

- O nie! Moja droga, teraz to przesadziłaś! - Wstał z kanapy i zaczął mnie gonić po całym domu. Piszczałam jak małe dziecko. To strasznie żałosne, ale podobało mi się to. Złapał mnie na korytarzu piętro wyżej i przerzucił sobie przez ramię. Biłam go moimi małymi piąstkami po plecach, jednak nie przynosiło to żadnych efektów.
Mimo tego, że nazywam go babą, jest całkiem nieźle umięśniony. Trenuje skubaniec. Dlatego mnie teraz potrafi unieść.

Wchodzi do mojego pokoju i rzuca mnie na łóżko. Staje nad nim i patrzy na mnie poważnie. Nie rozumiem o co mu chodzi, jednak po chwili orientuję się jakie ma zamiary.

- Bartek! Nie! Nawet nie próbuj!

Zbliża się powoli.

- Ratunku! - Krzyczę. Bezskutecznie, nikogo nie ma w domu kretynko.

- Bartek! Przestań! - Mój chłopak rzuca się na mnie i zaczyna mnie gilgotać po całym ciele. Śmieję się i jednocześnie krzyczę, żeby przestał, ale on nie ustępuje. Nienawidzę kiedy ktoś mnie gilgocze! To jest okropne.

- Kochanie, przestań bo umrę ze śmiechu!

Bartek nagle zatrzymuje swoje ruchy i spogląda na mnie z zainteresowaniem.

- Jak mnie nazwałaś?

- Kochanie. - Uśmiechnęłam się lekko.

Ten głupek, który przed chwilą był tak pewny siebie, że aż drzewa mogłyby mu ustępować drogi, spuścił wzrok i zaczął się bawić swoimi palcami.
Nie wspomnę już o tym, że cały czas siedzi na moich udach. Tym bardziej wygląda to komicznie.

Wielki, umięśniony facet, nieśmiało siedzi na udach dziewczynki, która ma niewiele powyżej półtora metra i waży 45 kilogramów.

- Bo wiesz, chciałem ci coś powiedzieć...

Złapałam go za rękę, widzę, że jest mu ciężko.

- Mów. Chyba nie powiesz mi, że zabiłeś moją matkę, więc każda inna wiadomość jest dobra. - Uśmiechnął się. Przybliżyłam swoją twarz do jego. Patrzyliśmy się sobie w oczy.

- Patrycja?

- Tak?

- Kocham cię.

- Ja ciebie też.

I siedzieliśmy tak w szczelnym uścisku kilka godzin...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 28, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz