PRZEBUDZENIE

704 52 8
                                    

Adrian wziął mnie na ręce i zniósł do akademii. Przez całą drogę płakałam cicho, mocząc jego koszulkę. Byłam w niego mocno wtulona szukając ciepła które ze mnie uleciało. Na szczęście dla mnie, była już cisza nocna i nigdzie nie było żywej duszy, nie licząc wartowników. Adrian zaniósł mnie do mojego pokoju. Kiedy tylko do niego weszliśmy podbiegła do nas Lissa.
-Boże Rose słyszałam o tym co się stało tak mi przykro.
Mężczyzna położył mnie na łóżku i usiadł w fotelu obok. Natomiast moja przyjaciółka położyła się obok mnie i przytuliła do siebie. Wtuliłam się w nią mocno kładąc jak zbity piesek.
W pomieszczeniu panowała cisza. Ale nie byla to cisza krępująca, tylko taka uspokajająca. Nikt nie chcial się odezwać by mnie jeszcze bardziej zdołować. Kiedy wykonczyłam limit łez na dzisiaj, leżałam wciąż przy Lisie. Po jakimś czasie zaczęłam odczuwać zmęczenie całym dniem. Wtedy do głowy przyszła mi pewną myśl. OGIEŃ. To było coś co mi pomoże przy nim czułam się bezpiecznie. Ale nikt o tym nie wie, chyba. Co jeśli komuś to powiem a ten ktoś uzna mnie za jakąś wariatke? Wyślą mnie do jakiegoś psychiatryka daleko z tąd. Albo uznają mnie za jakiegoś odmieńca którego trzeba unicestwić jak jakiegoś kalarucha. Nie. Narazie nie mogę nic nikomu powiedzieć. Muszę żyć tak jakby dzisiejsze zdarzenie nigdy nie miało miejsca. Tak trzeba.
Byłam już na krawędzi snu kiedy usłyszałam rozmowę.
-Ja już powinienem pójść.
-Adrian czekaj. Muszę z tobą porozmawiać.
-Słucham?
Łóżko poruszył się i zgaduje że to moja przyjaciółka z niego zeszła.
-Martwię się o Rose. To co się dzisiaj stało może się negatywnie odbić na jej psychice, dlatego chce abyś to Ty jej pomógł.
-Ja? Niby jak Vasylisso? Mam się zamienić w jakiegoś ptaka i cały czas za nią latać. Ona nie jest dzieckiem Lisso. Da sobie radę. Nie znam osoby twardszej od niej.
-Ja również nie. Ale zrozum każdy może być silny fizycznie jak ona, ale psychika jest znacznie wrażliwsza na bodźce z zewnątrz. Ona już tyle przeżyła w swoim życiu ze dziwię się ze ona jeszcze normalnie funkcjonuje. Ale boję się,boję się że tym razem tak nie będzie. Mayson był dla niej kimś wyjątkowym, kimś kim nie była dla niej żadna osoba na świecie. Ona co kochała, a tym uczuciem nie obdarza byle kogo. Dlatego Adrianie tobie powierzam opiekę nad moją przyjaciółką. Ufam tobie Adrianie Ivaszkov. Mam nadzieję że mnie nie zawiedziesz...
Z dalszej rozmowy już Nic nie pamiętam. Musiałam zasnąć.
Śnił mi się Mayso, mój Mayson. Jego martwe ciało leżało bezwładnie na ziemi a obok niego stała strzyga. Nagle odwróciła się w moją stronę. Chciałam uciekać, biec, cokolwiek, ale nie mogłam się ruszyć. Wtedy drapieżnik skoczył na mnie, a sen się skończył. Obudziłam się spocona i zdyszana. Wstałam z łóżka i skierowałam się do drzwi otworzylam je z impetem i wybieglam na zewnątrz. Za sobą usłyszałam krzyk Lisy która mnie wolała.
Wybieglam na zalany słońcem plac. Było na nim pełno uczniów którzy patrzyli na mnie jak na wariatke. Bo tak na głowie pewnie mam pobojowisko. Cieszy mam podarte i brudne. A na nogach nie mam butów. Skierowalam się do gabinety Kirovej. Po drodze miałam strażników którzy patrzyli na mnie tak że prawie dostawali oczopląsu. Kiedy byłam pod właściwymi drzwiami, bez pukania otworzylam je z impetem i mocno za sobą zatrzasnęłam. Wszyscy zebrani popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem.
-Roseline Hathaway?-zapytała Kirova jakby ze strachem.
-Nie, Św. Vladimir. A teraz gadać co się wczoraj stało w tej fabryce.
-Jak to możliwe że Ty żyjesz?-zapytał jeden ze strażników ignorując moje pytanie
-Jak to jak? Wyszłam z płonącego budynku, a tam leżał martwy Mayson. Czy Wy wiecie jak ja się poczułam. Potem ktoś odciągnąć mnie od mojego przyjaciela. Wsadził do samochodu i przywiózł tutaj. A teraz wasza kolej.
-Ale kto Cię przywiózł. Żaden strażnik nie mógł tego zrobić bo wszyscy byli zajęci.
-Nie mam pojęcia kto to zrobił. Nie patrzyłam kto był na tyle "miły "-tu nakreśliłam cudzysłów w powietrzu-że mnie tutaj odtransportowal. A teraz chce do cholery wiedzieć co ran się stało.
Krzyczała a W kacikach oczy poczułam ciepłe zły. Zamrugałam kilkukrotnie aby się ich pozbyć.
Jeden ze strażników westchnął zrezygnowany.
-Strzygi zastawily na Was pułapki. Chcieli Was tam pozbawiać ale niewiadomo skąd pojawił się ogień. To właśnie dym nas zaalarmował. Na kamerach jakimś cudem nie było nic widać. Kiedy wkroczylismy do środka uratowalismy większość uczniów i morojów. Niestety, były też straty. Kiedy moroje były już na zewnątrz jeden z nich zaczął belkotać że widział jakąś królową ognia walcząca z jedną strzyga, potem z jej całego ciała buchnął ogień a jej ciało zregenerowało się. Nic więcej nie zobaczył bo zemdlał. Zabilismy większość Strzyg, ale niestety kilku udało się uciec.
Słuchałam tego wszystkiego zdziwiona. Ale przerazilam się gdy zaczął mówić o "Królowej Ognia".
-A co z tą gościówką od ognia. Zapytałam na pozór obojętnym tonem.
-Nic, rozpłynęła się w powietrzu. My wszyscy myśleliśmy że nie przeżyłaś, a Tu proszę. Niezniszczalna Hathaway powraca.
Usmiechnelam się sztucznie i bez słowa wyszłam.

Akademia Wampirów-moja HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz