*Danielle*
Deszcz. Dlaczego zawsze pada właśnie wtedy kiedy mam ochotę po prostu wbić sobie nóż prosto w serce? Czy to nie dziwne? Tak czy inaczej, dzisiaj nie miałam wyjścia, musiałam iść w końcu do szkoły. Znów zaczną się sztuczne uśmiechy i zapewnianie że wszystko jest ze mną okej. Szczerze, miałam gdzieś to co mogą sobie o mnie pomyśleć ale resztki ludzkich uczuć które gdzieś tam głęboko we mnie tkwiły sprawiały że nie chciałam być dla nich okrutna. Poza tym ciągnęło mnie tam sama nie wiem czy do przyjaciół czy byłam po prostu na tyle wielką masochistką że chciałam usiąść w tej sali i uświadamiać sobie codziennie od nowa że on już nie wróci. To było dość męczące tym bardziej że moi przyjaciele nachodzili mnie dość często pod byle pretekstem, nawet w weekendy. Dziewiąta rano i denerwujący dzwonek do drzwi. W dodatku tak głośny. Nawet najtwardszego wyrwał by ze snu. W ciągu tego tygodnia nachodzili mnie nawet trzy razy dziennie, lecz ja nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Chciałam nacieszyć się wolnym tygodniem. Jednak dziś postanowiłam, że udam się tam już nieodwołalnie. Wolałam to mieć za sobą.
Kiedy pogoda nieco się poprawiła, a krople deszczu nie uderzały już tak intensywnie o szybę, postanowiłam wyjść. Zeszłam leniwym krokiem na dół, do salonu. Był to jeden z niewielu pokoi w domu, w którym ojciec nic nie zmienił. Piękne kremowe ściany, a na nich obrazy i wielka kanapa na środku, pamiętam jak siedziałyśmy na niej razem z Natem... Nie myśl o tym, skarciłam się w duchu. Przeszłam przez salon i udałam się do przedpokoju, on też nie przetrwał bez zmian, tak jak cała reszta domu, przesunęłam stojący nieopodal stojak na parasole i otworzyłam półkę. Ubierałam właśnie moje wysokie skórzane buty, gdy w oczy rzucił mi się wiszący na ścianie kalendarz, a na nim zaznaczona data. Szesnastego września. - Kurwa. - przeklęłam cicho, ostatnio coraz częściej mi się to zdarzało. Do umysłu powoli dochodził ten fakt. Na mojej twarzy natychmiast wyrysowało się rozczarowanie. Właśnie dzisiaj kończyła się moja wolność w tym domu. Zacisnęłam pięść. Nie chciałam żeby wracał, ja też nie mogłam pogodzić się z śmiercią mamy, ale mój ojciec całkiem się rozsypał, zaczął pić, stał się kompletnie inną osobą, człowiekiem którego nie dało się kochać, nawet jeśli wciąż był moim ojcem. Niedowierzałam, że ten tydzień minął tak szybko. To już dzisiaj. Dzisiaj wieczorem. Wraca Thomas, tak Thomas. Nie potrafiłam już nawet mówić do niego tato.
*Kol*
Obydwoje siedzieli już w salonie, wyraźnie widziałem ich sylwetki przez okno. Czekali na mnie. Z pewnością oczekując znanego im ultimatum z mojej strony. Zdziwią się do cholery. Tym razem nie będę już taki łagodny jak zawsze. Skończyły się 'wakacje'. Chciałem dotrzeć do nich jak najszybciej i mieć to już za sobą. Przechodziłem przez ogród a w mojej głowie było już tylko wyobrażenie tego co narodziła moja wyobraźnia. Jak by to wyglądało gdyby nanieść to na rzeczywistość. Po cało nocnym namyśle stwierdziłem, że mój pomysł, choć szalonym jest możliwy do zrealizowania. A to mnie najbardziej obchodziło. Najwyższy czas przemówić im do rozsądku.Gdy wszedłem do pokoju, rozległo się po nim stare skrzypnięcie drzwi co automatycznie spowodowało, że spojrzeli na mnie. Irytowały mnie te dźwięki starych drzwi, desek i mebli, ale jednocześnie miałem słabość do takiego wystroju. Podobał mi się, i w ostateczności dlatego znosiłem te hałasy. Gdy tylko ktoś wyszedł w nocy ze swojego pokoju, dźwięk roznosił się na cały budynek. Nasz dom był skromny, lecz ja i tak nie przepadam za luksusami. Odpowiadało mi to.
- I jak szefie? - z zamyślenia wyrwał mnie znużony głos Marcela, który siedział przy stole jak narąbany pijak którym zresztą był.
- Już zdecydowałem. - powiedziałem siadając na miejsce. Krzesło na którym siedziałem jako jedynie różniło się od pozostałych. Lubiłem zaznaczać, że to ja jestem górą. Chociaż nie traktowałem ich jak poddanych, żądałem od nich szacunku.
CZYTASZ
St. Francisville PL
Mystery / ThrillerHistoria zemsty i tego jak jedno spotkanie może zmienić wszystko.