Szukając Motyli

29 4 8
                                    

14 marzec 2066 rok

Na ławce przed domem jak zwykle siedział TEN dziwny starzec. Jak co dzień, przez mniej więcej godzinę patrzył na chmury, na ludzi i na to co się dzieje dookoła. Mimo, że był moim sąsiadem nigdy nie miałem okazji z nim porozmawiać. Dlaczego wiec dzisiaj do niego podszedłem? Może sprawiła to chandra? Może pytając sam siebie kim jestem, potrzebowałem czyjejś uwagi? Eryk tylko na mnie popatrzył i jego zwiędłe usta wygięły się w cynicznym półuśmiechu.

-Ty też szukasz motyli, co? –Zaczął. Jasne, że mnie przyciągnął. Podszedłem kilka kroków do żywopłotu dzielącego nasz ogród od jego i przesadziłem go jednym susem. Ha! Ma się te skoczne nogi!

-Jakich motyli? –Spytałem taksując starca wzrokiem.

Miał coś w sobie. Ten błysk skupił się akurat w jego oczach. Wyrysowałem palcem prostokąt, w którym zmieściłem dwie niebieskie tęczówki, pałające jak latarenki.

-Tu. –powiedziałem. –Tu jest tajemnica.

Eryk zaśmiał się krótko i z westchnieniem nostalgii wyciągnął wiekową gitarę, taką która ma jeszcze struny oraz prawdziwe pudło rezonansowe.

-Siadaj. –Polecił a ja przycupnąłem obok na brzegu ławki. Poczułem zapach jego dezodorantu i szamponu do włosów. Były kwiatowe. Przywodziły mi na myśl perfumy kobiet.

-Dawno nie śpiewałem. Mogę? –Spytał gładząc palcami gryf tak jakby był twarzą ukochanej osoby.

-Co ty? –Fuknąłem ale kiedy otworzył usta, popłynęły z nich słowa, które ja chciałbym wykrzyczeć.

Ciało domem ma być

Nie więzieniem, nie karcerem

Ale czasem niektórym trudno w nim żyć

Sądzimy że jesteśmy zerem


Czasem dusza się pomyli

Minie się z ciałem jak oślepiona

Zaciekle walczy, wygrać się sili,

A przez innych jest odrzucona.

-Mam przestać? –Spytał Eryk.

-N... nie! Śpiewaj dalej! –Wyszeptałem przełykając ślinę.


Wstęp

Może tolerancja, może prawa człowieka,

Ale wciąż jest tak, że wykluczenie czeka

Różowe szczęście? Mrzonki i utopie

A rzeczywistość twarda mocno w zadek kopie.


Posłuchaj mojej historii. Może Cię nauczyć,

Jak bezsensowne skrupuły odrzucić.

Jak bez wyrzutów, wstydu, obrzydzenia

Iść prostą drogą, do marzeń spełnienia.


Lata temu byłem studenciakiem

Na pierwszym roku, przyszywanym krakowiakiem

Studia wybrałem ot tak, po prostu

Jako ucieczkę, by nie skończyć w wojsku.


Leciałem bezwolny bo życie było nudne.

Szukając motyli Where stories live. Discover now