9. Ja śpię, lecz serce me czuwa.
Wszedł ostrożnie do mieszkania, zaraz za policją, która wyłamała drzwi. Szybko sprawdził wszystkie pokoje i już prawie pewny że to był fałszywy trop, wszedł do ostatniego pomieszczenia. Zobaczył tam postrzelonego mężczyznę leżącego na ziemi.
- O Boże - mruknęła Cath, która weszła do pokoju zaraz za nim.
- Nie leży tu długo, może od kilku godzin - stwierdził John.
- Naprawdę, musimy teraz szukać zbójcę zabójcy? - westchnął Lestrade.
- To chyba samobójstwo - powiedziała niepewnie młoda Holmes.
- Masz racje. No nic, sprawa rozwiązana, zabójca znaleziony, i to już martwy, mniej pracy dla policji więcej niestety dla Molly, chociaż będzie to nadaremne ponieważ potwierdzi tylko moją tezę samobójstwa, wielka szkoda, przecież to nawet taka Cath mogła wywnioskować - wyrzucił z siebie na jednym wydechu Sherlock.
- Ale przecież ostatnim razem też wyglądało jak samobójstwo, a jednak nie było, może tu jet tak samo? - zaproponował Lestrade.
- Tamto w żadnym razie nie wyglądało na samobójstwo, tutaj widać to na pierwszy rzut oka- powiedział detektyw konsultant kierując się powoli w stronę drzwi. - Ale wy i tak sprawdzicie to ,,bardzo dokładnie'' i ostatecznie dojdziecie do tego samego wniosku, no bo przecież nie macie nic lepszego do roboty. Naprawdę tak trudno jest widzieć rzeczy tak oczywiste?
- Chyba dla ciebie - krzyknął za nim jeszcze policjant.
Wyszedł na polną drogę, a jego towarzysze za nim.
- Skąd wiedzieliście że to samobójstwo? - zapytał po chwili marszu John.
- Oprócz tego że wyglądało podręcznikowo jak samobójstwo to pewnie miał słabe nerwy...
- Przecież miał depresję - wtrąciła Cath.
- Dokładnie. Albo żałował tego co zrobił, choć na to bym nie liczył, albo po prostu wolał umrzeć niż iść za kratki.
- A ucieczka nie wchodziła w grę, gdyby próbował to zrobić jeszcze szybciej zostałby odnaleziony - westchnęła dziewczyna potykając się na nierównej i zabłoconej drodze i pewnie upadła by centralnie w wielką kałużę, gdyby nie jej brat, który złapał ją za ramie i podciągnął do góry. - Byle jak najszybciej do domu, bardzo mokro dzisiaj - mruknęła przeprawiając się przez błoto.
***
- Jesteś pewien że ta dziewczyna jest dla niego ważna? - zapytał mężczyzna opierając się o biurko i pochylając nad siedzącym przed nim na krześle chłopakiem.
- Zapewniam pana, sam widziałem jak o nią dba. Do tego to jej nie jedyny brat.
- Znam doskonale tego drugiego - powiedział mężczyzna z zadowoleniem. - Tak mielibyśmy dwie pieczenie na jednym ogniu. Świetnie, świetnie... Dobrze się spisałeś, teraz idź i nie wychylaj się, bo inaczej będę zmuszony cię zabić, a tego robić nie chciałbym...
- Dziękuję panu, dziękuję..- powiedział uniżenie chłopak wstając, skinając głową starszemu towarzyszowi i wychodząc. Mężczyzna jeszcze jakiś czas wpatrywał się w drzwi, a następnie odwrócił się do okna patrząc przez nie w zadumie.
- Och, Sherlocku Holmesie, zaczynasz za bardzo wchodzić mi w drogę, nie mogę dać ci dalej działać... Już niedługo wyeliminuje cię z gry na zawsze.
***
Dni na Baker Street mijały szybko. Sherlock dostawał tylko drobne sprawy które rozwiązywał błyskawicznie, John zajmował się pisaniem bloga i pracą, a Cath przesiadywała z panią Hudson, wychodziła na spacery lub matkowała swojemu bratu i przyjacielowi.
Tego dnia doktor wrócił do domu wcześniej niż zwykle i wyszedł z Catherine do supermarketu zostawiając Sherlocka samego w mieszkaniu. Podczas drogi John opowiadał o kilku swoich przypadkach w pracy i o dawniejszych przygodach z bratem Cath. Wracali skrótem, między domami, ponieważ pogoda nie sprzyjała spacerowi. W zimę wieczór zapadał szybko, więc wracali prawie po ciemku, widząc tylko przed sobą lampy uliczne gdzieś dalej. Nagle John poczuł jak upada, a coś przygniata go do ziemi. W blasku latarni stojącej niedaleko, zobaczył jak jakiś mężczyzna łapie Cath od tyłu w pasie i podnosi do góry. Dziewczyna zaczęła wierzgać, ale porywacz był bardzo silny, bo ani ruszył. Krzyczała jeszcze przez chwilę, dopóki nie zakneblowano jej ust, a w tym momencie John dostał uderzenie, przez które stracił przytomność.
Po jakimś czasie poczuł jak ktoś go potrząsa za ramie. Otworzył oczy i zobaczył pochylającą się nad nim kobietę.
- Wszystko z panem w porządku? - zapytała. Nagle doktor przypomniał sobie wszystko co wydarzyło się zanim stracił przytomność. Zerwał się na równe nogi i zaczął biec do mieszkania.
- Proszę pana, a zakupy?! - krzyknęła za nim staruszka.
Biegł szybciej niż kiedykolwiek. Wpadł do domu i wbiegł po schodach, omal się nie potykając.
- Sherlock! Ktoś porwał Cath! - krzyknął wchodząc do salonu. Detektyw poderwał się z fotela i w skupieniu słuchał opowieści przyjaciela. Gdy skończył od razu wyciągnął telefon i zadzwonił do Mycrofta. Po rozłączeniu usiadł w fotelu i oparł podbródek na dłoniach złożonych w wieżyczkę. Spędził tak nie więcej niż pięć minut, gdy usłyszał za oknem straszny hałas. Wyszedł przed dom i zobaczył helikopter lądujący na środku ulicy. Samochody trąbiły, ponieważ był on na tyle duży aby uniemożliwiać przejazd, a ulica zbyt wąska aby można było go wyminąć. Z helikoptera wysiadł Mycrot, który nic nie robił sobie z kierowców. Podszedł do brata i jego przyjaciela na sztywnych nogach.
- Jak to: porwana?! - krzyknął, próbując przebić się przez trąbiące samochody.
- No porwana! - odkrzyknął mu Sherlock.
Nagle zobaczyli czarny samochód jadący po chodniku. Zatrzymał się on przed nimi odsuwając okno. Zobaczyli mężczyznę ubranego w garnitur z ciemnymi okularami na oczach.
- Jeśli chcą panowie porozmawiać o siostrze, to proszę wsiadać.
CZYTASZ
Najtrudniejsze Zadanie || Sherlock
FanfictionLudzie mówią, że najtrudniejszym zadaniem dla skrzywdzonej osoby, jest przebaczenie. Jednak czy warto zwlekać, skoro szybko można stracić szansę nawet na to? Sherlock Holmes - biegły umysł, detektyw konsultant, mistrz dedukcji i... Starszy brat? Jak...