Rozdział 4

1.4K 73 1
                                    

Razem z Katie siedzę teraz w wielkiej sali, odrabiamy lekcje. Głównie eliksiry, profesor Snape nam dużo zadał. Nagle przelatuje do nas sowa, zatrzymuje się przede mną, wyjmuje list z jej dzioba. Otwieram go i czytam. Wiadomość nie jest podpisana, ale mimo to dobrze wiem od kogo jest. Jest tu napisane, że mamy się spotkać o 16 na boisku do Quidicha. To od Draco.
- Co tam czytasz? Od kogo to? - Katie patrzy się na list. Szybko jednak go zasłaniam.
- Od rodziców, chcą wiedzieć jak mi idzie.
- To czemu mi tego nie pokażesz?
- Bo nie. Która jest godzina?
- Dochodzi 16
- Co? A tak dokładniej?
- Tak dokładnie to, jest 15:40.
- Aha, to jeszcze zdążę - szybko się zerwałam i pobiegłem w stronę dormitorium. Słyszałam za sobą krzyki Katie, "Gdzie idziesz" "Zostań tu".
 Wbiegłam jak najszybciej do salonu Gryfonów. Na kanapie siedzieli Harry, Ron i ta szlama Hermiona. Starałam się na nich nie patrzeć. Chciałam iść się przebrać, wziąć miotłe i wyjść. Ale tak się nie dało. Hermiona od razu mnie zauważyła i wstała kanapy, Harry i Ron poszli w jej ślady. Nie minęło pięć sekund, a cała trójka już stała.
- O, sześć Alisson - Zaczęła Hermiona.
- Słuchaj, nie mam czasu...
- A co teraz bedziesz robić?
- Idę potrenować Quidicha...
- To świetnie, mogę potrenować z tobą. - wtrącił się Harry.
- Nie, dzięki. Już trenuje z Katie.
- A gdzie ona jest - Ron dołącza się do rozmowy.
- Odrabia eliksiry. Jeszcze trochę jej to zajmie, więc zacznę trening sama. - Naprawdę potrafię świetnie kłamać. Żadne z nich tego nie zauważa. Powiedzieli hórem " Aha" i wrócili na kanapę.
 Weszłam do pokoju, szybko się przebrałam, wzięłam miotłe i zeszłym na dół.
- Powodzenia z treningiem! - Usłyszałam za sobą głos Hermiony. Ale nie miałam czasu żeby jej odpowiedzieć.
 Biegłym najszybciej jak mogłam, wybiegłam z zamku, i w jak najszybszym tepie ruszyłem na boisko.
 Draco już na mnie czekał. Uśmiechnął się gdy mnie zobaczył.
- Dłużej się nie dało?- Popatrzył na mnie i zaczął się śmiać. Dolaczyłam się.
 Zaczęliśmy trening od szybkich okrążeń, Draco był szybszy ode mnie, próbowałam to dogonić, ale był za szybki.
- Hahahaha, nigdy mnie nie złapiesz! - Krzyknął przez ramię.
- Przyjmuje wyzwanie!
Draco, który był jakieś 6 metrów przede mną zaczoł się głośno śmiać.
 Nie wytrzymałam i przyspieszyłam jak tylko mogłam, wleciałam w chłopaka i oboje spadlismy na ziemie. Na szczęście ja i moja miotła jesteśmy całe. Szybko wstałam, podeszłam do Draco, który siedział na ziemi. Obok leżała jego miotła, wyglądała na całą.
- No wiesz, jak mogłaś? - Popatrzył na mnie ze smutną miną.
 Wyciągnęłam rękę, chciałam pomóc mu wstać, ale za miast tego Draco chwycił mnie mocno i pociągnął w dół. Wyladowałam mu na kolanach. Oboje zaczęliśmy się głośno śmiać. Nasze nosy zaczęły się stykać. Jego twarz jest niebezpiecznie blisko mojej. Patrzymy na siebie. Po chwili nasze usta się spotykają. Draco całuje mnie dość delikatnie. Nie wiem jak doszło do tego momentu. Ale chce go zatrzymać jak najdłużej. Całujemy się przez kilka minut.
- Mówiłam! Wiedziałam, że coś między nimi jest! - To głos Hermiony.
 Momentalnie oderwałam się od Draco i spojrzałam za siebie. Stało tam Golden Trio. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, ze siedzę Draconowi na kolanach. Spojrzałam na niego. Wyglądał na zakłopotanego, tak samo jak ja. Zeszłam z Draco i podniosła się na nogi. Chłopak poszedł w moje ślady.
- O co wam chodzi! - krzykneliśmy rownocześnie, spojrzeliśmy na siebie zdziwieni.
- Właśnie o to! - Powiedział Ron robiąc krok w naszą stronę. - Jak do tego doszło?!
- My tylko testowaliśmy Quidicha. - odpowiedziałam. Ale i tak wiedziałam, że się nie nabiorą.
- Tak, i do tego ćwiczyliscie też całowanie?! - Zapytała z lekkim usmieszkiem Hermiona.
- Nie twoja sprawa Granger! - Krzyknął Draco.
- Uspokujmy się wszyscy! - Krzyknął Harry.
 Wszyscy przytakneliśmy siemieniem głowy. Zapanowała cisza, nawet Draco nie ośmielił się nic powiedzieć.
- Ale? Jak... jak wy... Nie rozumiem... - Harry próbował zacząć rozmowę.
Razem z Draco wymieniliśmy spojrzenia. Zauważyłam, że wrócił mu dawny podły uśmieszek.
- Nie twoja sprawa Potter! - Syknoł Draco.
- Nie moja? Ty się całujesz z Gryfonką, i to jeszcze nie czystej krwi! I to nie moja sprawa?!
- To nie jest twoja sprawa! To sprawa między mną a Draco! - Wykrzyczałam Harremu prosto w twarz.
- Chodź Alice. Idziemy  stąd. - Powiedział Draco i pociągnął mnie w stronę wyjścia.
 Poszłam za nim, nie miałam ochoty zostawać z Potterem i jego kolegami.
 Kierowaliśmy sie na błonie, przez całą drogę nie wymieniliśmy słowa.
 Usiedlismy na trawie w świetle zachodzącego słońca. Położyłam głowę na ramieniu Draco, a on za to objął mnie w pasie i jeszcze bardzie do siebie przyciągnął. Siedzieliśmy w ciszy, żadne z nas nie chciało popsuć tej chwili. Ale w końcu trzeba było zacząć rozmowę.
- Alice? - Zaczął Draco.
- Tak - odpowiedziałam, zdiełam głowę z jego ramienia i spojrzałam mu w oczy.
- A co jeśli to się rozniesie?
- Wiedzą o tym tylko oni.
- No właśnie, a jak komuś powiedzą?
- Wątpię żeby to zrobili, nie lubią nas, a my ich, ale jednak tego nie zrobią. Bo wiedzą co by wtedy było. - Odpowiedziałam spokojnym głosem próbując go uspokoić.
- No nie wiem Alice, a jak oni... - Kładę mu palec na ustach uciszając go.
 Draco patrzy na mnie zdziwiony. Nie chcę się teraz przejmować tymi kołkami. W ogóle nie chce się niczym przejmować.
Przytulam się do niego, jest taki ciepły, i ma przyjemny zapach. Chłopak od razu odwzajemnia uścisk.
 Przytulamy się tak przez parę minut, aż w końcu Draco się odsuwa. Patrzy mi prosto w oczy. Jego twarz (znowu) jest bardzo blisko mojej. Opuszczam głowę i patrzę w ziemię. Jednak Draco szybko jedną ręką łapię mnie za brodę i unosi ją do góry tak żebym spojrzała mu w oczy.
- Jesteś naprawdę niezwykłą czarownicą. - mówi, po oczach widzę, że nie kłamie.
 Jego nos styka się z moim, nic nie robię. Tak naprawdę bardzo, bardzo tego potrzebuje. Nie chce żeby co kolwiek mam teraz przeszkodziło. Jego usta stykają się z moimi. Ten pocałunek różni się od tego na boisku. Jest bardziej szczery. Nie chce się od niego oderwać, jego ciepło mnie przyciąga.
 Po jakiś kilkunastu minutach odsuneliśmy się od siebie. Teraz jak na niego patrzę, to wydaje się zupełnie innym człowiekiem, jest o wiele bardziej łagodny. Jego podły uśmieszek  zniknął, a zastąpił go miły, ciepły i promienny szeroki uśmiech.
- Wiesz to trwało o wiele za krótko. - Powiedziałam lekko się do niego przesuwając.
- Tak? A chcesz więcej? - Nie zdążyłam odpowiedzieć, poczułam lekki nacisk na swoich ustach.
 Tym razem pocałunek był inny, nie wiem jak to opisać, był po prostu... Idealny.
 Nie zauważyliśmy jak upływają godziny. Niebo zrobiło się granatowe, i wyszły pierwsze gwiazdy. Gdy to zauważyłam od razu się od niego odsunełam.
- Draco, która godzina!
- Nie wiem, ale patrząc na niebo, to raczej jest dość późno.
- Może już wracajmy - Powiedziałam podnosząc się z ziemi.
 Draco zrobił to samo, wstał i stanął obok mnie.
- Odprowadza Cię. - Powiedział.
 Szybkim krokiem ruszyliśmy do zamku, na korytarzach było ciemno. Musi być dość późno, bo nikogo nie ma.
Draco zostawia mnie przed wejściem do salonu Gryfonów.
 Wchodzę, patrzę na zegar powierzony na jednej ze ścian. Jest grubo po północy. Szybko idę spać. Jestem bardzo zmęczona dzisiejszym dniem.
***
Ale się działo... Golden Trio się dowiedziało o ich małym sekrecie.
Czekajcie na to co będzie dalej i dawajcie gwiazdki, są bardzo motywujące.

W miłości do idioty || Draco Malfoy [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz