rozdział 14

692 43 0
                                    




Następna noc zapowiadała się zwyczajnie. Do połowy nocy nie wydarzyło się nic, co wychodziłoby poza ramy rutyny. Kiedy szłam z górą dokumentów, przez przypadek wpadłam na kogoś. Wszystkie papiery wzbiły się w powietrze. Pech chciał, że chłopak, na którego wpadłam, niósł kawę i ciastka, przez co zostałam mocno ubrudzona, tak jak i papiery.

Kompletnie nie przejmowałam się sukienką, całą moją uwagę pochłaniały dokumenty. Starałam się jak najlepiej uchronić je przed rozlanym płynem.

- Wybacz. Nie zauważyłem cię. Naprawdę przepraszam - młody chłopak tłumaczył się na okrągło.

Ludzie dookoła omijali nas. Tylko jedna osoba zatrzymała się, żeby mi pomóc. Na początku nie zwracałam uwagi na to, kto mi pomaga. Jednak jak już to zrobiłam, zobaczyłam burzę jasnych włosów i figlarne, niebieskie oczy. Brunet, który na mnie wpadł, zabrał naczynia i wrócił do swoich spraw. Jak udało mi się wszystko pozbierać, podziękowałam blondynowi i żwawym krokiem poszłam do gabinetu Kayta.

- Panie wybacz, ale... wydarzył się pewien wypadek - mężczyzna podniósł na mnie wzrok i zmarszczył nos i brwi.

- Czy dokumenty...

- Tak, niektóre są ubrudzone kawą, a inne ciastkiem kremowym - nie dałam mu dokończyć i położyłam stertę na rogu jego biurka.

- To nie dobrze - stwierdził niezadowolony. - Ciężko będzie cokolwiek z nimi zrobić. Ech...

Stałam cała przemoczona i śmierdząca. Domyśliłam się, że dołożyłam mu kolejny problem. Niestety, nie byłam w stanie nic z tym zrobić. Zaczęłam bawić się jedną z kokardek na sukience.

- Możesz iść się umyć i przebrać. Jak wrócisz to porozmawiamy o wyjeździe do Francji - odprawił mnie gestem ręki, przeglądając papiery. Grupował je na te, które dało się jeszcze odzyskać, i te kompletnie zniszczone.

- Dobrze - ukłoniłam się i skierowałam do mojego pokoju. Tam umyłam się szybko. Zastanowiło mnie, jak mam sama założyć sukienkę. Zaczęłam przeszukiwać szafę. Próbowałam wybrać taką, która będzie najłatwiejsza do ubrania. W końcu wybrałam, która miała najmniejszą ilość sznurków i innych podobnych rzeczy. Trochę plątałam się w nich i próbowałam zrozumieć, po co ich tyle. Część z nich uważałam za kompletnie zbędne i gdybym mogła, to bym je obcięła. Po związaniu ich tak, jak umiałam, wróciłam do gabinetu Kayta.

- Już wróciłaś? Świetnie - spojrzał na mnie, a ja ujrzałam na jego twarzy najpierw lekki uśmiech, zaś następnie szeroko rozciągnięte usta. Im dłużej na mnie patrzył, tym trudniej mu było powstrzymać się. W końcu wybuchł śmiechem.

- O-o co chodzi? - kompletnie zdezorientowana próbowałam znaleźć coś zabawnego w pokoju.

- Hehehehe.... Już zapomniałem, jak to jest ze świeżą przyboczną i ile jest z tym ubawu - brunet otarł łzy śmiechu. - Patrzyłaś w lustro po założeniu sukienki?

- Tak - kiedy przeglądałam się w lustrze, byłam przekonana, że nie jest tak źle, ale po reakcji Kayta na mój widok domyśliłam się, że coś poszło nie tak.

- Dobrze już dobrze... - wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie. - Odwróć się - wykonałam polecenie i stanęłam do niego plecami. Poczułam, jak sukienka w niektórych miejscach się luzuje, co było oznaką, że Kayt rozwiązuje sznurki. W obawie, że moje ubranie może upaść, zaczęłam podtrzymywać je na biuście. Była to dla mnie niezręczna sytuacja.

- Do tych sukienek powinny być dołączone instrukcje usługi - stwierdziłam, gdy zręczne palce mężczyzny poprawiały mój ubiór.

- Heh... zapewniam cię, że niedługo nie będziesz miała z tym problemu. Skończone. Nie jest ci przypadkiem trochę wygodniej?

Przyboczna służącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz