~Spotkanie pierwsze

1.2K 188 172
                                    






You watch the world exploding every single night
Dancing in the sun a new born in the light
Say goodbye to gravity and say goodbye to death
Hello eternity and live for every breath
/Iron Maiden "The Wicker Man"/

-Nie wierzę, że możesz to zrobić, Way.

Wszyscy wybuchają śmiechem, jakby ten idiota właśnie powiedział najśmieszniejszy żart pod słońcem. Zaciskam usta i przygryzam wargę. Mam ochotę przyłożyć mu w twarz. Nienawidzę takich ludzi.

No dobra, nienawidzę z grubsza wszystkich ludzi. Każdy jest taki sam. Wstydzę się bycia człowiekiem.

-Zrobię to- odpowiadam opanowanym (tak myślę) tonem. Will patrzy na mnie jakby z politowaniem i szczerzy się w szerokim uśmiechu. Ile bym dał, żeby wybić mu te śliczne, białe ząbki.

-Tak, jasne. Zobaczymy jutro wieczorem- mówi i z wysoko uniesioną głową odchodzi w towarzystwie swoich przyjaciół. Gdybym miał trochę odwagi, przywaliłbym mu z całej siły w tył czaszki.

Mam ochotę ich wszystkich pozabijać, nawet nie wiecie, jak bardzo.

Lubię imponować, to prawda. Jednak to nie był dobry pomysł. Zakładanie się o cokolwiek ze szkolną gwiazdą, Willem Snowem, nie jest odpowiednie, nawet dla kogoś takiego jak ja.

Szczególnie, gdy zakładasz się o użycie planszy Ouija.

*
Wiecie co to tablica Ouija? Krąży o niej tyle legend, że w sumie ciężko rozstrzygnąć, którym można ufać, a którym nie. Najogólniej- jest to plansza zapełniona literami, cyframi, słowami "tak", "nie" i "żegnaj", która służy do kontaktowania się ze zmarłymi. Duchy rzekomo przesuwają specjalnym wskaźnikiem, aby przekazać nam wiadomość.

Obecnie zdobyć coś takiego nie jest łatwe. Will znalazł to w swojej piwnicy, tak przynajmniej mówił. Według jego dziadka miał być to prezent, który dostała jego babcia lata temu. Krótko po otrzymaniu tej planszy zmarła w niewyjaśnionych okolicznościach.

Nie byłem nigdy wielkim zwolennikiem okultyzmu, ale skoro chcą udowodnienia, że to zrobię, to to zrobię. Obojętnie, co z tego wyniknie. Nie mogę stchórzyć. Zresztą, jaką mi to zrobi różnicę? Duchy nie istnieją. Tylko ktoś taki jak Will mógłby uwierzyć w to, że ta plansza jest nawiedzona.

A nawet, gdyby była, to ja mam sobie z tym nie poradzić? Ja, który robiłem już wszystko? Najodważniejsza osoba, jaką znam (nie chcąc się przechwalać)?

Dlatego muszę mu udowodnić, że dam radę. Zawsze dawałem radę.

*
Najzabawniejsze w tym wszystkim było, że on się bał. Wiedziałem to, dlatego, że nie chciał się bawić w duchy u siebie- stawił się wraz z dwoma kolegami (których imion nie pamiętam) pod moim domem punkt dwudziesta następnego wieczoru. Co prawda nie miałem ochoty, żeby znali mój adres, ale co innego miałem zrobić? Zaproponować, żeby odwalić ten cyrk w szkole? Wolałem unikać kłopotów, które i tak miałem.

W każdym razie, kiedy tylko przybyli do mnie, zaprosiłem ich na górę, do mojego pokoju. Mieszkałem na poddaszu,  gdzie była moja sypialnia i rupieciarnia. Było tu wszystko i nic, ale ja kochałem to miejsce- było jedynym na świecie, gdzie czułem się tak dobrze i swobodnie.

Will i jego kumple usiedli niepewnie na podłodze, chociaż wskazałem im gestem łóżko. (Nie wiem, może bali się dotykać mebla, na którym spałem).

-No więc, macie to?- zapytałem beztroskim tonem. Nie denerwowałem się ani trochę, w przeciwieństwie do nich. Przynajmniej tak to wyglądało.

Will pokiwał głową i sięgnął do swojego plecaka.  Ostrożnie wyjął z niego dużą, czarną planszę. Wygladała niemal tak, jak ją sobie wyobrażałem, z tym, że gdy widziałem ją z bliska, zdumiałem się precyzją jej wykonania. Litery wyglądały jak wykaligrafowane, napisy "tak" i "nie" były pozłacane, rogi przyozdobione srebrnymi szlaczkami. Było w tym przedmiocie coś magicznego i niesamowitego. Przejechałem palcami wzdłuż wytłoczonych liter. Drewno było chłodne i gładkie w dotyku.

-Wow- powiedziałem tylko. Chlopacy patrzyli na mnie jak na wariata. -A ten wskaźnik?

Will wydobył z plecaka trójkątny przyrząd ze szklanym "okiem" na środku. Podał mi go, żebym mógł obejrzeć go ze wszystkich stron. Przyłożyłem go do oka i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wszystko wyglądało na lekko zamazane.

-Dobra. Wytlumaczycie mi, jak tego używać?- zapytalem.

-Musimy położyć płasko planszę.- Will zabrał mi tablicę i rozłożył ją pomiędzy nami na podłodze.- Położyć wskaźnik na środku. Każdy z nas kładzie na nim dwa palce. Jest nas czterech, więc wykonujemy cztery obroty. A potem...- zawiesił głos. Lekko drżał i głośno oddychał.- Potem zadajemy pytanie. Najlepiej o obecność ducha, żeby sprawdzić, czy w ogóle tu jest.

-Robiłeś to kiedyś?- spytałem, z nadzieją, że odpowie twierdząco. Wiedziałby jak się zachować i w ogóle. On jednak pokręcił głową.- No okej. Zapalmy świeczki.

Kiedy zapłonęły ogniki wokół planszy, usiedliśmy po turecku, każdy przy jednym rogu tablicy. Byłem podekscytowany jak nigdy. Trochę rajcowała mnie perspektywa takiej zabawy.

-Kładziemy ręce- zarządziłem. Chlopacy z pewnym wahaniem położyli po dwa palce na wskaźniku. Ja dodałem swoje jako ostatni. -No to kręcimy.

Za pierwszym i drugim obrotem nic się nie dzialo. Przy trzecim poczułem, że żołądek podchodzi mi do gardła. Ale nie mogłem i nie chciałem przestać. To zaszło za daleko. Wykonaliśmy czwarty obrót. Wskaźnik zatrzymał się na środku planszy. Widziałem, że Willowi i jego kumplom drżą ręce. Wstrzymałem oddech.

-Jesteś tu?- zapytałem cicho.

Nagle drzwi pokoju otworzyły się i uderzyły o futrynę kilka razy. Will wrzasnął i zerwał się na nogi.

-Co się dzieje?!- zapytał. Pokręciłem głową, podczas gdy wszystkie świeczki równocześnie zgasły.- Jezus Maria!- krzyknął Will i rzucił się do ucieczki. Za nim pognali jego koledzy. Wypadli z pokoju, pomknęli przez korytarz i tyle ich widziałem. Pieprzone tchórze. Zostałem sam.

Spojrzałem na planszę. Nadal trzymałem rękę na wskaźniku.

-Jesteś tu?- ponowiłem pytanie. Przez chwilę nic się nie działo. Wtem wskaźnik powoli, bez pośpiechu przesunął się na słowo "tak".

Miałem wrażenie, że moje serce się zatrzymało. Nie mogłem oddychać. Wpatrywałem się w pozłacany napis i nie wierzyłem temu, co widzę. Przełknąłem głośno ślinę.

-Jak ci na imię?- spytałem bardzo cicho. Bałem się nawet podnieść głos.

Oczko spokojnie przesuwało się po literach.

F.
R.
A.
N.
K.

.

Another night and I'll be with you (Frerard)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz