Prolog

1.4K 74 34
                                    

I otworzyłam oczy, to znowu był ten sen. 

Wstałam z łóżka i ruszyłam do kuchni żeby zrobić sobie herbatę. Kilka minut później siedziałam w salonie i podziwiałam panoramę miasta. 

- Kochanie co się stało? - Zapytał Tom, który wszedł do salonu.

- To znowu wróciło. - Powiedziałam a on usiadł obok mnie.

- To nie twoja wina. - Stwierdził. 

- Ona się dla mnie poświęciła! Moja mała Hope oddała za mnie życie! - Krzyknęłam a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. - Oczywiście, że to była moja wina! 

- Gdyby nie Hope już byś nie żyła. Doceń to, że tu jesteś i pozwól jej odejść w spokoju. Wydostałaś się stamtąd to najważniejsze. 

- Idź spać. - Mruknęłam wściekła. - Jutro masz szkołę. 

- Właściwie to dzisiaj. - Odparł. - Ty też się zaraz kładź. Wiem, że masz robotę od rana. - Powiedział i ruszył do sypialni.

"Odstawiłam" kubek, który przez przypadek tylko roztrzaskał się na małe kawałki. 

                  *** Wieczorem 

Od trzynastu godzin śledziłam Boba, mężczyznę podejrzanego o morderstwo jakiejś bogatej babki. Przez cały dzień chodziłam za nim i próbowałam się dowiedzieć czy to mógł być on. Jedyne miejsce gdzie nie mogłam wejść to jego biuro. Na szczęście kiedy biegł na taksówkę udało mi się podrzucić mu mały mikrofon żeby wiedzieć z kim i o czym rozmawia. 

O dwudziestej był umówiony z Amandą Hening w jednej z mniej znanych restauracji w mieście. Oczywiście nazwisko tej kobiety było znane każdemu w Nowym Jorku ponieważ jej, kilka dni wcześniej, zabita siostra była jedną z najbardziej bogatych osób w mieście. 

Większość mieszkańców nie wiedziała, że ofiara miała siostrę bliźniaczkę...

- Zadzwoń do mnie kiedy coś będzie nie tak. - Powiedział mój szef.

- Wiem... - Mruknęłam. - Nie jestem dzieckiem żebyś musiał mi mówić takie rzeczy. - Warknęłam po chwili. 

- Jesteś dzieckiem Brook ale za to najbardziej uzdolnionym jakie spotkałem. Nie pozwól jej skrzywdzić. - Powiedział i rozłączył się w momencie kiedy wchodziłam do restauracji. 

Dosłownie chwilę po mnie weszła Amanda i od razu skierowała się do Boba. Była w rozsypce, tak samo jak podejrzany mężczyzna.

Zajęłam stolik w miejscu z którego miałam idealną widoczność na nich, zamówiłam coś do jedzenia i kawę. To samo zrobiła para. 

Spokojnie zjedli kolacje, porozmawiali, popłakali, pośmiali się i pooglądali zdjęcia. 

I wtedy zrozumiałam. 

On naprawdę kochał tą kobietę i nie byłby w stanie jej zamordować. A nawet gdyby, nie zrobiłby tego w tak okrutny sposób. 

Po jakimś czasie, i po kilku drinkach,  poszli potańczyć a ja przeniosłam się do baru żeby dalej ich obserwować. 

- Coś podać? - Zapytał barman. 

- Wodą poproszę. - Odparłam. 

- A dla mnie martini. - Powiedział brunet, który usiadł obok mnie. - Ładnie pani wygląda. - Stwierdził i posłał mi delikatny uśmiech. 

 

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
JeźdźcyWhere stories live. Discover now