Potrzebowałem czasu

652 37 3
                                    


- Powiedz coś. Powiedz coś błagam!
Otworzył usta jakby chciał się odezwać, ale zamkną je z powrotem.

-Muszę... to przemyśleć, muszę zostać sam..

Wstał i poszedł. Zakryłam usta dłonią. Do oczu napływały mi łzy. Obiecałam sobie, że nie będę ryczała! Zacisnęłam oczy, wstałam i poszłam do domu. Patrzyłam się pusto przed siebie, czułam w sobie pustkę. Czułam się zmarnowana, nic mi się nie chciało. Byłam już pewna, że zerwie ze mną kontakt, że przestanie ze mną rozmawiać, że zostanę sama..
Nie miałam ochoty gadać nawet z Samem, z Victorią.. z samą sobą.
Weszłam do mojego pokoju. Drzwi same się za mną zamknęły. Słońce wpadające do pomieszczenia raziło mnie w oczy. Usiadłam na skraju łóżka opierając na kolanach łokieć podtrzymujący moja głowę. Czułam jak pulsował we mnie tępy ból. Co chwila patrzyłam na telefon z nadzieją, że zadzwoni lub chociaż napisze, jednak zawsze pozostawał cichy. Nie wiedziałam co z sobą zrobić, więc zaczęłam czytać moja ulubiona książkę.

Brak jego osoby był tak cholernie odczuwalny.. powietrze wydawało sie być puste w miejscu obok mnie, tak jakby znajdował się tam jego duch. Cały tydzień towarzyszyło mi to uczucie. Było ze mną wszędzie, gdzie nie poszłam.. w parku, kawiarni, sklepie, bibliotece. Chciałam aby się w końcu odezwał.

Nadszedł sylwester. Viks zaprosiła mnie na imprezę na której miałby być Lu. To była moja szansa. Szansa na rozmowę. Liczyłam się z sytuacją, że może go nie być. Przebierałam się chyba z siedem razy, żeby znaleźć odpowiedni strój. Ostatecznie wybrałam suknie do połowy uda na ramiączkach w kolorze wina, do tego czarne zamszowe szpilki, drobne dodatki i loki.
"Powinno mu się spodobać" - Pomyślałam, uśmiechnęłam się, zarzuciłam na ramiona kurtkę, torebkę i wyszłam. Viki mieszkała od mojego domu dwie przecznice dalej. Odpaliłam jeszcze po drodze papierosa. Mróz szczypał policzki i nos. Weszłam do środka.. wypatrywałam mojej ukochanej i stęsknionej twarzy. Tydzień wydawał się wiecznością bez jego widoku. Nigdzie nie mogłam go wypatrzyć. Nie przyszedł.. nie przyjdzie. Wlałam w usta kieliszek gorzkiego i niesmacznego napoju, tak na rozgrzanie. Na biodrach poczułam czyjeś ręce.

- Zatańczysz, śliczna? - Zapytał tuż przy moim uchu przekrzykując głośną muzykę. Odwróciłam się przodem do chłopaka, był już lekko wstawiony.

- Czemu nie? - Wzruszyłam ramionami i pijąc jeszcze jeden kieliszek podałam mu dłoń. Zaciągnął mnie do salonu gdzie tańczyło już kilkanaście osób. Poruszaliśmy się w rytm muzyki. Cały wieczór spędziłam w towarzystwie jak się później okazało Bryana. Bawiliśmy się świetnie.

Zostało 10 minut do nowego roku a ja porzuciłam towarzystwo Bryeniego i kompletnie upita z butelka wódki wyszłam z imprezy. Maszerowałam środkiem jezdni do domu Lukasa. Uciął mi się film. Później pamiętam tylko jak zapukałam do jego drzwi. Oparłam się o futrynę i wzięłam kolejnego łyka szatańskiej mieszanki. Śmierdziałam alkoholem. Kiedy w drzwiach pojawił się szatyn zachwiałam się na nogach.

- No cześć. - Powiedziałam rozbawiona. - Przyszłam cie odwiedzić. - Starałam się, żeby moja mina wyglądała poważnie. - Nie odzywałeś się długo, pomyślałam, że wpadnę. Mam coś dobrego. - Pomachałam pół pełna butelką. - Tak w ramach pokoju.
Zatoczyłam się na nogach i przewróciłam na niego. Spojrzałam w jego oczach był widoczny wyraźny żal, smutek.. i rozczarowanie...
- Nessa, jesteś zupełnie pijana.
Poczułam na talii jego duże dłonie i już na dobre urwał mi się film.

Gdy obudziłam się rano obok nie było nikogo. W powietrzu unosił się zapach perfum Luka. Poduszka była wgnieciona tam, gdzie spoczywała jego głowa. Ból rozrywał mi łeb. Na stoliku znalazłam szklankę z wodą, i tabletkę przeciw bólową z dołączoną karteczką: NA KACA

Podniosłam się ociężale i zażyłam leki. Przeciągnęłam przez głowę jego ulubioną bluzę, którą zawsze wieszał obok łóżka. Na biurku był otwarty laptop. Zajrzeć, czy nie? Nie byłam na tyle chamska, żeby grzebać po jego rzeczach. Na szafie przyczepione było nasze zdjęcie. Podeszłam do niego, wzięłam je w ręce odgarniając kosmyk włosów za ucho. Uśmiechnęłam się lekko.

Zrobiliśmy to zdjęcie dwa tygodnie temu. Miałam wtedy na sobie czarny top na ramiączkach, na to gruby szary sweter i jasne obcisłe dżinsy. Luk zrobił to ujęcie z zaskoczenia. Opowiadał mi wtedy jakieś śmieszne kawały. Śmiałam się nawet wtedy kiedy nie były śmieszne. Siedział na łóżku po mojej lewej stronie w swojej ulubionej lekko rozciągniętej koszulce. Jego oczy się śmiały. Dlatego, że moje też. Przejechałam palcami po fotografii, wyszczerzyłam zęby i odwiesiłam ją na swoje miejsce.

Złapałam za klamkę i wyszłam z sypialni. Na dole unosił się przepyszny zapach jajecznicy. Opatuliłam się bardziej bluzą i stąpając delikatnie - jak baletnica - na palcach zeszłam na parter.

- Hej. Która godzina? - Odezwałam się niepewnie. Spojrzał na swój zegarek umieszczony na lewym nadgarstku:

- Dochodzi dziesiąta. Siadaj, zaraz nałożę śniadanie. Jak głowa?
Prawie nie odczuwałam już bólu.. ale nadal czułam się źle.

- Już lepiej. - najprostsza odpowiedź świata. No, Van, wysil się - Dziękuję za szklankę wody i tabletkę. - Usiadłam na stołku barowym, gdzie postawione było już śniadanie. Co mi dzień wcześniej odbiło, żeby wprosić się do niego, kiedy tak naprawdę nie miał ochoty ze mną rozmawiać. - Dlaczego nie przyszedłeś wczoraj na imprezę do Viki?

Odwrócił się do mnie, oparł o blat kuchenny i wpatrywał we mnie swoje piękne duże brązowe oczy.

- Nie miałem ochoty na towarzystwo i nie chciało mi się. - Pokiwałam głową i zjadłam trochę jajecznicy.

- Długo się nie odzywałeś. Martwiłam się o ciebie.

Siedziałam wyprostowana jakbym połknęła kij. Wgapiałam się w jego wyraz twarzy błękitnym oczami z lekko przekrzywioną w prawa stronę głową. Z jego miny wyczytałam ból, smutek, żal.. zdziwienie.

- Potrzebowałem czasu - Powiedział po dłuższej chwili ciszy.

- Czasu? - Zdziwiłam się. - Czasu na co? - Zmarszczyłam brwi. Czułam jak na nosie robi mi się mała kreska.

- Zastanowienie się. Wtedy, tydzień temu, jak powiedziałaś mi, że masz depresję - Zatrzymał się na chwilę. - Przeraziłem się trochę. - Patrzyłam na niego pytająco. Nie musiałam nawet zadawać tego pytania. - Miałem kiedyś siostrę.

I nagle dostałam prostą odpowiedź na tak wiele pytań.

============

Jest i następny rozdział.
Proszę o gwiazdki ⭐jak i o komentarze, czy się podoba.

Pozdrawiam i do następnego ♥♥

Zakochana Depresantka [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz