Wstałam, a następnie przeprowadziłam codzienną rutynę. Wchodząc do kuchni spotkałam tatę. Siedział w mundurze i pił kawę.
-A ty nie w pracy?
-Za chwilę jadę. Dzisiaj mogę pojechać później.
-A okay-usiadłam obok niego pijąc ciepłą herbatę.
-Podwieść Cię do szkoły?
-Tylko wypiję do końca i wezmę rzeczy.
-Zrobiłem kanapki-Wyciągnął dłoń z kanapkami, a kiedy chciałam już je zabrać szybko cofnął rękę.
-No co ty myślałaś, że dam tobie moje kanapki-po tych słowach zaczeliśmy się śmiać.
Lubiłam jego poczucie humoru. Było za dziesięć minut ósma, gdy dojechaliśmy pod szkołę.-Dzięki, pa.
-No, pa- Po tej odpowiedzi taty poszłam do sali biologicznej.
-Hejka Gabe.-przywitałam się i usiadłam obok niego.
-O hej, nie spóźniłaś się.
- No wiem, tata mnie podwiózł.-powiedziałam dumnie.
Nagle wszedł profesor Walter. Spojrzałam na kolegę, po czym on podał mi karteczkę z napisem: Dziś jest mecz na boisku szkolnym. Idziesz ze mną?-No nie wiem.
-Proszę... pójdzie z nami Scarlett i Steven.
-No dobra, ale nie obiecuje, że moi rodzice się zgodzą.
-O to super... na pewno się zgodzą- Czekałam z niecierpliwością do dzwonka, bo lekcja była bardzo nudna. Gdy wreszcie skończyły się wszystkie zajęcia, pojechałam do domu i zjadłam obiad. Za godzinę musiałam wyjść, aby zdążyć na mecz. Weszłam po schodach do pokoju i zaczęłam wybierać odpowiedni strój. Po chwili namysłu zdecydowałam się na białą luźną koszulkę, do tego założałam czarne spodnie z dziurami na kolanach i skórzaną kurtkę. Pomalowałam się troszkę mocniej niż do szkoły i wyszłam. Idąc w stronę boiska napisałam jeszcze do mamy wiadmość: Idę na mecz z przyjaciółmi, nie martw się o mnie.
-Aliii stój !- Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącą do mnie Scarlett. Zatrzymałam się i poczekałam na nią.
-Ale się zmęczyłaś...słyszę jak dyszysz- Spojrzała się na mnie po czym złapała się za kolana.
-Mam Cię.-Nagle koło Scarlett pojawił się Steven i klepnął ją w dupę.
-Ej..!-Krzyknęła śmiejąc się dziewczyna.
-Chodźmy, bo Gabe obrazi się jeśli nie będzie nas na jego meczu.- Powiedziałam i ruszyliśmy szybkim krokiem. Gdy dotarliśmy na miejsce Scarlett i Steven poszli zająć nam miejsce, a ja spotkać się z Gabem, dopóki jeszcze nie wszedł na boisko.
-Hej, ALICE!-zwrócił się do mnie Brian- Co tu robisz?...bo ja gram zaraz mecz.
-Przyszłam wspierać przyjaciela w grze.-Nasza rozmowa nie trwała długo, ponieważ przerwał nam Gabe.
-O Ali przyszłaś. Jak wygramy to po meczu idziemy świętować,a ty nie masz wyboru i pójdziesz z nami.
-No dobra, mam nadzieję, że będzie co świętować.-Uśmiechnięta poszłam do Scarlett i Stevena. Mecz trwał jak zwykle dla mnie za długo, ale po innych kibicach widziałam pełne zaangażowanie. W ostatnich minutach nasza drużyna wygrała jednym punktem.Wszyscy wstali i wiwatowali,a drużyna złączyła się w ogromnym uścisku. Postanowiliśmy zejść do Geba i mu pogratulować.
-O rany to był wasz najlepszy mecz-Wykrzykneła Scarlett.
-Brawo stary. To gdzie idziemy świętować?-Zapytał Steven patrząc się na Gabe.
-Nasza drużyna postanowiła iść nad rzekę...wiesz tam przy moście.- To miejsce było zawsze widoczne z mojej kryjówki przed światem. Gdy patrzałam na drugą stronę rzeki, widziałam ten słynny most i liny z których ludzie skaczą do wody.
-Okay to co idziemy?-Na moje pytanie odpowiedziała cała drużyna.
-No jasne!!-Wykrzykneli.
Po dotarciu na miejsce niektórzy skakali do wody, a inni tańczyli przy muzyce. Za drzewami i w rzece można było zobaczyć całujących się ludzi. W tych ciemnościach mało widziałam, więc ciężko było mi odnaleźć Scarlett. Przepychając się przez tłum ludzi spotkałam Stevena.
-Ali zobacz co dla ciebie mam!-krzyknął, widać było, że jest pijany. Podał mi butelkę piwa i chciał abym wypiła.
-Nie mogę wiesz, jak moi rodzice dowiedzą się, to nigdy już nie wyjdę z domu.
-Nie przesadzaj. Masz!
-Tylko jedno. Nie chcę wrócić pijana.
Odeszłam i pijąc zaczęłam ponownie szukać Scarlett.
Usiadłam na pomoście na którym co chwilę biegały różne osoby. Gdy wypiłam i położyłam obok siebie butelkę, coś złapało mnie za nogę i wciągneło pod wodę. Przez chwilę wszystko ucichło, nie było słychać żadnej muzyki i krzyków nastolatków. Nigdy za dobrze nie pływałam,ale naszczęście udało mi się wypłynąć na powierzchnię.-Hej Ali wreszcie wypłynęłaś myślałam,że nie żyjesz.-śmiała się Scarlett, musiała być mocno pijana. Pewnie to ona wciągnęła mnie do tej zimnej wody.
-Wracam do domu a ty idziesz ze mną słyszysz!-podpłynęłam do dziewczyny.
-Ali wyluzuj zostańmy jeszcze chwilę.
-Ja idę rozumiesz?-Dobra wrócę ze Stevenem lub Gabem.
-Wróć tylko z nimi, z nikim innym.-po tych słowach wyszłam na brzeg. Tak się cieszyłam, że przed wejściem na most położyłam kurtkę z telefonem na trawie. Ubrałam kurtkę, choć i tak było mi zimno. Cała zmoczona postanowiłam ruszyć wolnym krokiem do domu. Oddalając się co raz dalej muzyka cichła, a odgłosy ludzi zanikały. Wychodząc już z lasu przez, który musiałam przejść aby dojść do drogi usłyszałam dźwięk łamiących się gałęzi. Przyśpieszyłam kroku i nie miałam odwagi się odwracać.Nagle z krzaków wyskoczył uśmiechnięty chłopak.
-Bu!-krzyknął, a ja odskoczyłam i przy tym wrzasnęłam.
-Luke czy to ty?
-Hej Ali, brakowało mi cię.-w tamtej chwili przeszły mnie dreszcze i zrobiłam się czerwona. Lukas był moim przyjacielem kiedy mieliśmy pięć lat. Później jego mama zmarła a on musiał się przeprowadzić.
-Co tutaj robisz?
-Razem z tatą postanowiliśmy tutaj wrócić. Od razu poszedłem do twojego domu, ale Ciebie nie było. Twoja mama powiedziała, że tu Cię znajdę.-spojrzałam na niego. Bardzo wydoroślał był umięśniony i taki przystojny. Jego zielone oczy pasowały do jego ciemnych włosów.
-Odprowadzić Cię do domu? Widzę, że jesteś mokra zdejmij bluzkę i ubierz moją kurtkę.-zbliżył się do mnie i pomógł mi zdjąć koszulkę a następnie założył mi swoją kurtkę. Gdy jego ciepłe ręce dotykały mojej skóry znowu przeszła mnie fala dreszczy.
-Wyładniałaś Alice Pearson-spojrzał mi w oczy i poprawił kosmyk włosów który spadał mi na twarz. Nasza droga do domu trwała dość długo, ponieważ musieliśmy opowiedzieć sobie wszystko. Gdy Luke odprowadził mnie do drzwi pożegnał się a ja weszłam do domu. Niespodziewanie zobaczyłam wkurzonych rodziców.
-Jest trzecia w nocy czy ty oszalałaś?! -po słowach mojej mamy czułam, że czeka mnie kłótnia.
Myślę,że rozdziały stają sie coraz ciekawsze czekam na wasze zdanie.
CZYTASZ
Naznaczona Alfa
Loup-garouZapowiedź :) Hej,jestem Alice mam 17 lat.Mieszkam razem z moimi rodzicami w Austin . Moją mamą Madeline i tatą Markiem. Przez pewien czas wiodłam nudne życie nastolatki. Aż do czasu gdy wszystko nabrało inny obrót sprawy.