Prolog

39 5 2
                                    


Za oknem świat dopiero budził się do życia. Niebo przybrało różowo-niebieski kolor, za sprawą dopiero wschodzącego słońca. Tuż obok domu, na drzewie ćwierkały wróble. To był ciepły poranek.

Budzik zadzwonił równo o 5:00. Dziewczyna obudziła się i go wyłączyła. Dziś są jej urodziny. Siedziała chwilę zdumiona, ponieważ nie przypominała sobie, żeby go w ogóle nastawiała. No ale skoro już się obudziła, postanowiła się ubrać i wybrać strój na późniejszą imprezę.

Pół godziny później wciąż stała przed lustrem, ciągle zmieniając sukienki. Właśnie miała na sobie czarną sukienkę bez ramiączek. Była rozkloszowana kilkunastoma warstwami czarnego materiału i tiulu od połowy brzucha do połowy ud, góra była zrobiona z przyjemnego w dotyku materiału i była na tyle obcisła, że nie potrzebowała żadnych ramiączek ani rękawów do przytrzymania. W miejscu łączenia materiałów znajdował się cienki złoty pasek.

-Załóż tę sukienkę. Umaluj się jeszcze jakoś, a będziesz stu procentową królową tego balu.

Przestraszona dziewczyna odwróciła się i jedyne co zdążyła zauważyć, to jakieś mignięcie w oknie.

-Kim ty jesteś?!

-Już niedługo się dowiesz. - tym razem wiedziała, że słyszy ten głos tylko w swojej głowie. Powoli zaczynała się bać. Jednak poszła za radą i umalowała się. Oczy potraktowała eyelinerem, maskarą pogrubiająco-wydłużającą i czarnym cieniem do powiek. Na ustach zastosowała czarną szminkę. Naturalnie falowane włosy, pełne objętości, mimo swego nietypowego ciemnoczerwonego koloru (Miały taki kolor od urodzenia) idealnie pasowały. Dobrała do stroju kilka dodatków, oraz buty.

Pod koniec, gdy spojrzała w lustro nie wierzyła w to co w nim widziała. W zwierciadle widniała piękniejsza wersja jej samej. Tak jakby... jej prawdziwe oblicze? Czarne jak śmierć ubranie idealnie do niej pasowało.

-O to mi właśnie chodziło, mała. Teraz wyglądasz jak ty. - znów ten głos. No cóż, będzie musiała się do niego przyzwyczaić.

Dziesięć minut później była już przebrana w czarne rurki, bordową, lekko przylegającą do ciała koszulkę a na niej ciemnoszarą bluzę. Włosy związała w wysokiego kuca, zostawiając luźno grzywkę ułożoną idealnie na prawą stronę. Z makijażu został tylko tusz do rzęs. Spojrzała na zegarek; była dopiero 7 rano. Dzisiaj lekcje zaczynała godzinę później. Reszta lamusów z jej klasy chodziła na religię.

Spakowała do czarnej torby wszystkie zeszyty i ćwiczenia potrzebne na dzisiejszy dzień, po czym zeszła do kuchni zrobić sobie śniadanie.

Na dużej wysepce kuchennej leżały już na talerzu o dziwo jeszcze ciepłe naleśniki z prawdopodobnie nutellą, a obok nich leżał nawet duży pakunek z doczepionym liścikiem, na którym pisało;

"Droga Rose,

W dniu twoich urodzin życzymy ci wszystkiego najlepszego! Przepraszam słońce, ale razem z tatą musimy dziś po południu wyjechać w pilnych sprawach biznesowych, wrócimy dopiero za tydzień. Odbierzemy cie dziś z zajęć. Będziesz pod opieką siostry i brata, masz się ich słuchać! Jeszcze raz, dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń oraz jak najlepszych osiągnięć w nauce!

Kochamy cię,

Mama i tata"

Rose bardzo się ucieszyła z tego, że jej rodzice pamiętali, lecz niezbyt przejęła się ich wyjazdem. Oboje są jakimiś szychami biznesowymi i ciągle tak wyjeżdżają. Przyzwyczaiła się już do tego.

Po przeczytaniu liściku odpakowała prezent. Bezdusznie rozerwała kolorowy papier, ukrywający ładne, czarno-różowe pudło. Zamknęła oczy i uchyliła pokrywę. W myślach głęboko prosiła o odnalezienie tam kilku wymarzonych rzeczy. Otworzyła oczy i spojrzała na zawartość pudła.

Prawie zemdlała ze szczęścia; znajdowały się w nim dwie serie książek, o których marzyła od dawna, karty podarunkowe do Empiku, H&M'u, Croppa oraz Vansa. Był tam również iPhone 6 plus z zestawem 6 różnych case'ów, apple watchem, 3 zestawy biżuterii, mnóstwo jej ulubionych słodyczy,a na samym końcu wyciągnęła zapakowaną, granatową sukienkę. Pod tym wszystkim leżała mała karteczka. „Jedyne co musisz zrobić to uruchomić iPhone'a, oraz wyruszyć do sklepu na zakupy bez ograniczeń. Baw się dobrze słonko."

Zapowiadał się najlepszy dzień na świecie.

Szybko pochowała wszystkie słodycze, po czym zjadła naleśniki. Tuż po tym, weszła do pokoju zostawić resztę prezentów.

-Wszystkiego najlepszego, Ro! -starsze rodzeństwo wkroczyło do jej pokoju.

Jej brat, Wilson, dał jej koszyk pełen różnych czekoladowych wyrobów oraz nową deskorolkę, a siostra Michele powiększony zestaw kosmetyków oraz karnet bez limitu na siłownię i basen.

Po wylewnych podziękowaniach schowała kilka czekoladek do torby z książkami, uruchomiła iPhone'a i skonfigurowała go według swoich potrzeb. O 8:10 wyruszyła do szkoły.

Szła powoli w swoich czarnych Vansach do szkoły, słuchając przez słuchawki swojego ulubionego rapera. Od domu do szkoły miała tylko 10 minut spacerkiem.

Nagle przystanęła czując na sobie czyiś wzrok. Obróciła się wokół własnej osi i nie zauważyła nikogo. Poczucie, że ktoś ją śledzi nie opuściło jej nawet w szkole.

***

Przed ostatnią lekcją, na długiej przerwie weszła sama do szkolnej toalety. W żadnej z kabin nikogo nie było. Była sama, czuła to.

Stanęła przed lustrem w celu skontrolowania swojej fryzury, lecz gdy spojrzała w bok, okazało się, że nie jest sama.

-Kim jesteś i co do cholery robisz w damskim kiblu!? - zapytała ze złością i lekkim strachem Ro.

-Jestem Lucas McCone i od wczoraj chodzę z tobą do klasy. A jestem tu, bo mogę. - spojrzał jej w oczy - Jesteś taka jak ja. Widać to w twoich oczach.

-Czyli jaka - warknęła - pierdolnięta? - rzuciła przez ramię kierując się w stronę drzwi prowadzących na korytarz.

-Nie - odparł spokojnym głosem chłopak. Nagle pojawił się tuż za nią i objął ją w talii - raczej piękna i niezwykła. Z resztą... do zobaczenia na twoim przyjęciu urodzinowym, piękna Rose Mindlook. - dziewczyna wyrwała się z lekkiego uścisku i wyszła na korytarz. Szybkim krokiem doszła do klasy, przy której... stał Lucas. Odwróciła od niego wzrok i zajęła się rozmową z przyjaciółkami.

Po lekcjach odebrali ją rodzice. Zatrzymali się jeszcze koło cukierni, żeby zabrać jej tort urodzinowy. Gdy wrócili do domu,dziewczyna zaszyła się w swoim pokoju, gdzie wbrew sobie wciąż myślała o Lucasie. Zastanawiała się,kiedy niby zdążyła zaprosić go na imprezę? I o co mu chodziło z tym, że jest taka sama jak on?

Mimo tego, że była sama w pokoju, znów poczuła na sobie czyiś wzrok. Spojrzała na okno, które było otwarte i na którym siedział obiekt rozmyślań Rose.

-Może jednak chciałabyś, żebym odpowiedział ci na twoje pytania? - spytał i nagle znalazł się pochylony tuż nad nią na łóżku, na którym leżała.

-Najwyższy czas, panno Rose, dowiedzieć się kim My jesteśmy.


*******

Hej kochani ^^

Oto przybyłam do was z nową książką, sam prolog jest długi (1007 słów) ale cicho xd Mam nadzieję, że książka się spodoba. Rozdziały mogą być dodawane w nieregularnych odstępach czasowych :D Życzę powodzenia w czytaniu i rozumieniu moich pomysłów /*

~SS4Y

Wild Rose ~ Bratnia DuszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz