Każde zaginięcie wygląda podobnie. Osobom bezpośrednio zaangażowanym wydaje się takie wydarzenie wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju, naruszające porządek świata, rozdzierające, wiadomo, emocje. Nie różni się tutaj zaginięcie od śmiertelnych chorób i wypadków drogowych, które do pewnego momentu przydarzają się tylko innym. Ale obiektywnie wygląda to zawsze podobnie. Ktoś znika. Zazwyczaj szybko się znajduje. Jeśli się nie znajduje, to zaczynają się poszukiwania i wrzawa, których intensywność zależy od wieku i płci zaginionej osoby. Młodej dziewczyny widzianej ostatni raz na rynku w Krakowie szuka cała Polska, emeryta z prowincji – niekoniecznie. Mijają tygodnie i mijają miesiące, świat zapomina, życie wszystkich poza rodziną wraca szybko na swoje tory, życie rodziny też w końcu wraca. Wszyscy godzą się, że tej osoby nie ma i że nigdy nie wróci, może kiedyś ktoś znajdzie zwłoki, może kiedyś ta osoba się pojawi na drugim końcu świata z innym życiem i inną rodziną. Może. Dokładnie do tego momentu wszystko przebiegało zgodnie ze schematem. Nawet do mnie powrócił spokój. Niestabilny, niepewny, ale jednak spokój. Miła odmiana po piętnastu miesiącach bólu i odchodzenia od zmysłów. Tego ranka towarzyszyły mi jakieś głupie myśli, czy oddać książkę do biblioteki, która się znalazła przypadkiem poprzedniego dnia, po dwóch latach od wypożyczenia. Może lepiej siedzieć cicho? W kuchni, jak gdyby nigdy nic, siedziała zaginiona osoba. Siedziała, piła kawę w ulubionym kubku i czytała gazetę.
Tylko skąd to zdjęcie znalazło się w tej książce? Zostało zrobione przed zaginięciem, czy dopiero po? Tysiące pytań znajdowało się w mojej głowie, ale na żadne nie znałam odpowiedzi i nie wiedziałam komu powinnam je zadać. Nie znałam tego pokoju, w którym przebywała moja siostra. Za to kubek był mi znajomy. Ciągle trzymając zdjęcie w ręce, pobiegłam do kuchni, znajdującej się na parterze. Otworzyłam szafkę, w której znajdowały się naczynia. Moim oczom ukazał się kubek, dokładnie taki sam jaki trzymała Liliana – duży, czerwony z białymi kropkami. Tak, to faktycznie była jej własność. Zawsze z niego piła. Jak to się stało? Pobladłam. Na mojej skórze pojawiły się kropelki zimnego potu. A jeśli ona żyje? Jeżeli czeka aż ktoś ją znajdzie? Może to prawda? Lili żyje? Z jednej strony wydawało mi się to nieprawdopodobne, lecz ja właściwie nigdy nie uwierzyłam w to, iż moja siostra mogłaby opuścić ten świat. Zawsze czułam, że gdzieś tam jest. A jeśli teraz okaże się, że to stało się możliwe? Nie było dnia, bym o tym nie myślała. W przeciwieństwie do innych, którzy uporczywie starali się zapomnieć, odegnać te wspomnienia na dalszy plan. Ale nie ja. Nie potrafiłam. Dręczona przemyśleniami usiadłam na skraju krzesła przy białym stole w kuchni. Teraz najważniejsze: powiedzieć o tym rodzicom? Nie, nie powinnam tego robić. Nie uwierzą mi. Pomyślą, że to moje kolejne fantazje. Oni nigdy mi nie wierzą, więc nie ma powodu, dla którego mieliby w tej sytuacji postąpić inaczej. Muszę rozwiązać tą zagadkę sama.
YOU ARE READING
Kiedy łamiesz zasady
Mystery / ThrillerJeśli Wam się podoba to głosy i komentarze mile widziane :D