Rozdział 11

364 26 1
                                    

Obudziłam się dość późno. Zdziwiłam się, że nikt nie postanowił mnie obudzić. Może tata po tej całej sytuacji chciał mi darować jeden dzień męczarni na uczelni?
Z rozmyśleń wyrwał mnie wchodzący do pokoju,ojciec.
-Dzień dobry,kochanie.-przywitał mnie ciepłym i szczerym uśmiechem.-Wyspałaś się?
-Tak,nawet.-przytaknęłam głową.
Po dłuższej rozmowie dowiedziałam się, że wuprowadzka jest jednak dzisiaj,a mojej mamy aktualnie nie ma,bo nie chciała mi przeszkadzać. Następnie powiedział mi,że droga stąd do mieszkania zajmuje jakąś godzine drogi.
Po przedyskutowaniu jeszcze kilka małych szczegółów, zeszłam z tatą na dół po dużą ilość kartonów na rzeczy.
Chcąc, nie chcąc można było powiedzieć, że pudła zajęły więcej miejsca niż same meble.
Spojrzałam na siebie w lustrze. Moje krótkie spodenki i męska koszulka idealnie sie ze sobą kompomowały,a moje czarne włosy delikatnie opadały na ramiona. Moją twarz podkreślały duże, dość pełne usta i brązowe oczy. Uśmiechnęłam się lekko a postać w lustrze również to zrobiła.
    Po dobrych r godzinach pakowania,opadłam zmęczona na łóżko. Cicho westchnęłam i dłonią przejechałam po swoich włosach. Do moich drzwi ktoś zapukał,spojrzałam w ich kierunku mając nadzieję, że to ojciec. Nietety. W progu stanął wysoki brunet o czekoladowych oczach.
-Cześć, Justin.-powiedziałam cicho-co Cie tu sprowadza?
-Słyszałam, że się przeprowadzasz-podrapał sie po karku-Liczyłem,że jakoś będę mógł Ci pomóc.
-Troche się spóźniłeś.-Stwierdziłam-Wszystko już zrobiłam
-To może pójdziemy do pobliskiej kawiarni na kawe?-Spytał niepewnie a w jego głosie wyczułam strach.
-Jasne,możemy iść.-Przygryzłam wnętrze policzka. Moją najgorszą wadą jest to,że mówię to,czego nie chcę.-Tylko musze się przebrać, poczekasz?
-Tak,jasne.-Burknął pod nosem na co ja się tylko uśmiechnęłam. Wzięłam z łóżka ubrania,które były już przygotowane na wyjazd. Weszłam z nimi do pomieszczenia,spojrzałam na swoje odbicie.
-Sel,w co ty się znowu pakujesz?-Powiedziałam sama do siebie,a chwile później zaczęłam się z siebie śmiać.
Nie wiem czy dobrze robie,idąc z nim. To chore,ale nie potrafie od tak go zlać. Nie umiem mu powiedzieć "spierdalaj" i iść z podniesioną głową.
Przebrałam się szybko,a twarz przemyłam zimną wodą na ochłonięcie.
-Dasz rade,to tylko Justin.-Zaczęłam sobie cicho powtarzać. Już na samą myśl jego osoby w moim brzuchu poczułam stado motyli.
Kurwa,tylko nie to. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z łazienki. Chłopak czekał na mnie szeroko uśmiechnięty i podszedł do mnie,obejmując mnie w pasie.
-Pięknie wyglądasz.-Nachylił sie,szepnął mi do ucha i musnął mój policzek.
Mój oddech przyspieszył, a moje serce zaczęło ruchać płuco.
Gomez,ogarnij się. To tylko Bieber. Albo i aż Bieber.
Spojrzałam na jego rysy twarzy,ale najbardziej przyciągnęły mnie jego oczy. Są takie tajemnicze,ale zarazem pokazują tyle emocji.
Złapał mnie za rękę tak delikatnie,jakby miała zaraz zniknąć. Niepewnie splótł nasze palce,na co ja cicho zachichotałam.
Podobało mi się to,że jest taki niepewny a zarazem wie,czego chce.
Zeszliśmy na dół, gdzie powiadomiłam rodzica,że wychodze i niedługo wrócę. Uśmiechnął się.
Po wyjściu z mojego mieszkania i przejścia kilku metrów, brunet przycisnął mnie do ściany i wpił się w moje usta.
Może znowu mnie pojebało,ale odwzajemniłam pocałunek.
Jego wargi były miękkie,a jego pocałunki pełne uczucia.
Gdy już się ode mnie odsunął, spojrzał na mnie. Szybko oddychał,a jego wyraz twarzy był nie do wyczytania.
-Zakochałem się w tobie,Seleno.-szepnął-Po prostu Cie kurwa kocham.

Obsesja [Jelena fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz