Zagrzmiało. Jasna błyskawica przecięła ciemniejące niebo niczym zygzakowate pęknięcie na tafli szkła.
Jednak zarówno Kagami jak i Aomine nie przejęli się tą niebiańską groźbą i w dalszym ciągu mierzyli się twardymi, groźnymi spojrzeniami. W końcu byle co nie było w stanie przerwać tak ważnego meczu, jaki się tu rozgrywał. Na pewno nie pojedyncza błyskawica i na pewno nie tabun ciemnych chmur ciągnących po niebie.
Ciepłe, wiosenne powietrze było ciężkie i nieruchome. Strużki potu płynęły po plecach i twarzy, jednak była to nic nie znacząca niedogodność. Odgłos uderzanej o beton piłki rozchodził się dziwnym, nienaturalnym dźwiękiem. Wszystko było aż nabrzmiałe od kumulującego się napięcia. Dwie pary oczu wpatrywały się w siebie nieprzerwanie.
W którą stronę podąży? Z jakiej strony przypuści atak? Co zrobi by wygrać?
Jedno mocne uderzenie serca. Drugie... Trzecie... Ruszył! Buty zaszurały o beton, piłka nabrała prędkości, ręce wystrzeliły jak atakujące węże. W prawo, w lewo, w prawo, zwód, wyminięcie, szybciej, wybicie, zamach, kosz.
Opadli na beton, dysząc ciężko i ocierając spocone twarze.
- Wygrałem. Znowu – odezwał się Aomine z szerokim, ironicznym uśmiechem, wycierając policzki górą podkoszulka.
Kagami zasyczał pod nosem, wierzchem dłoni powstrzymując pot płynący mu po czole.
- Nie ciesz się tak, draniu! Rozegramy jeszcze jeden mecz i wtedy zobaczysz!
- Khe, nie wiesz, kiedy odpuścić, co? – Uśmiechnął się kpiarsko. – Wygrałem teraz, wygram następnym razem, powinieneś w końcu uznać moją zajebistość.
- Zapomnij! – warknął, jednak nie zdążył się bardziej zdenerwować, gdyż niebo przeszyła kolejna błyskawica. Obaj unieśli głowy, dopiero teraz dostrzegając, co się dzieje tuż nad nimi.
- Chyba będzie padać – odezwał się Kagami i w tym samym momencie z szumem lunął deszcz. Obaj zaklęli, czym prędzej zbierając się z boiska.
Deszcz zacinał z taką siłą, że aż unosiła się biała, wilgotna mgiełka nad chodnikami i jakby Matka Natura postanowiła wychłostać ich zdrowo po karkach. Niebo zaburczało groźnie, zmuszając ich do szybszego biegu. Kagami poczuł, jak Daiki szarpie go za ramię i nie namyślając się długo pognał za nim przez mokry, śliski trawnik.
- Cholerny deszcz – wymamrotał Taiga, gdy stanęli pod daszkiem na schodach do jakiegoś opuszczonego sklepu.
- Zaraz powinno przejść – mruknął ze zmarszczonymi brwiami Aomine, dłonią przecierając mokrą twarz. Kagami zabulgotał niewyraźnie pod nosem, mierzwiąc mokre włosy i oparł się o drzwi za sobą.
Przez dłuższą chwilę obaj w milczeniu przyglądali się strugom zacinającego deszczu i coraz groźniejszym błyskawicom. Wszystko wokół stało się jakby bardziej zielone, intensywne, woda rzęsiście spływała po młodych liściach, zbierała się w zagłębieniach chodnika i ciurkiem płynęła z rynien. Pachniało wilgocią, ozonem, mokrą ziemią, pierwszą, wiosenną ulewą.
Kagami czuł, jak stróżki wody płyną po jego skórze, wywołując tym niekontrolowane dreszcze. Sam nie wiedział, czy jest mu gorąco po biegu, czy zimno od przemoczonych ubrań. Wzdrygnął się, gdy poczuł, jak ciepłe ramię Aomine dotyka jego własnego, a było to jedno z tych niepokojących wzdrygnięć... Zerknął na chłopaka, lecz ten z niezadowoleniem patrzył przed siebie. Gdy przeniósł wzrok na niego, Taiga szybko odwrócił spojrzenie, w niekontrolowanym odruchu.
CZYTASZ
Lost in the rain.
FanfictionAomine i Kagami grają, aż zastaje ich ulewa. Skryci przed deszczem i oczami innych, poznają się od zupełnie nowej strony. [miniaturka]