Patrzyłem się na stojącego przede mną kosmitę. Wiedziałem, że muszę z nim iść. Po co miałem stawiać mu opór? On, mój cholerny klon, zniszczył wszystko. Zniszczył wszystko, co miałem ja i co miała Ziemia. Nie było już nic.
Oliver patrzył się na mnie, a ja nie wiedziałem, co powiedzieć. Najchętniej zostałbym tutaj i zginął zamieniony w fioletowy brokat lub trafiony zielony piorunem, który spowodowałby moją szybką śmierć. Bardzo chciałem umrzeć, bo nie miałem już nic do stracenia. Nic, oprócz Emre'go, który znajdował się na statku kosmity, wyglądającego dokładnie tak, jak ja. Kiedy byłem dzieckiem, myślałem, że kosmici wzrostem nie przewyższają normalnego człowieka. Być może mieli nawet nie więcej niż jeden metr wysokości, ale Oliver był dokładnie mojego wzrostu. Niektóre fakty związane z jego wyglądem się nie zgadzały, ale i tak przypominał moje lustrzane odbicie, tylko z innego świata.
Być może każdy człowiek ma właśnie takiego kosmicznego klona. Przecież nie muszę być jedyny. To byłby naprawdę doskonały pomysł. Zabić wszystkich Ziemian, ale uprzednio zrobić ich genetyczne kosmiczne odpowiedniki. Tylko po co to wszystko?
- Olly, pójdź ze mną. Obiecuję, że nic ci nie zrobię. Musisz mi zaufać. Nie pozwolę ci tutaj umrzeć i cię uratuję. Nie możesz mi się sprzeciwić. - powiedział blondyn, a ja wybuchnąłem histerycznym śmiechem. Śmiałem się, choć potwornie się bałem, ale tak właśnie okazywałem w tej chwili strach.
- Nie mogę ci się sprzeciwić, bo co takiego niby się stanie? Twój król Brokat IV będzie na ciebie zły i nie wpuści cię z powrotem na tą durną planetę Y-25, z której tutaj przyleciałeś? Powiesz mi, co chciałeś osiągnąć niszcząc całą Ziemię? Chciałeś uzyskać władzę? Stworzyć kosmiczne imperium? A może chciałeś stworzyć jakiś badziewny ośrodek wypoczynkowy dla kosmitów, co? Może myślisz, że jestem wariatem, ale jedyną osobą, lub jakąś istotą, bo nie wiem czym albo kim ty do cholery jesteś, która jest tutaj wariatem, jesteś ty!
Krzyczałem. Wyżywałem się na nim. Byłem wściekły. Chciałem go zabić, ale co by mi to dało? On już zrobił swoje. Zniszczył Ziemię. Zabił mieszkańców Inverness i prawdopodobnie całego świata. Zabrał mi wszystko, a przede wszystkim - moją godność.
Usiadłem pod ceglaną ścianą domu i płakałem. Miałem dość. Nigdy nie byłem słaby, ale to, co działo się w tej chwili, zdecydowanie mnie przerosło. Musiałem sobie uzmysłowić, że to, co się dzieje, nie jest filmem science-fiction, a prawdziwym życiem, w którym niestety sam musiałem sobie ze wszystkim poradzić.
Poczułem chłodną dłoń Olivera na swoim barku. Podniosłem na niego wzrok, a jego do bólu lodowate oczy wydawały się wyrażać żal, smutek i współczucie. Musiałem przestać tak myśleć, bo czego miało być mu żal? Zrobił wszystko, czego zapragnął. Wykonał polecenie swojego głupiego króla i teraz zostało mu już tylko jedno do zrobienia. Zabrać mnie stąd.
- Olly, uspokój się. Muszę cię stąd zabrać i proszę, abyś ze mną poszedł. Naprawdę, nie mam ochoty siłą zabierać cię na statek, a możemy się jakoś dogadać. Może nie będzie to najłatwiejsze, ale tam jest Emre. Musisz tam ze mną iść, Olly. On cię potrzebuje.
Oliver wprost idealnie grał na moich emocjach. Nienawidziłem go. Z całego serca go nienawidziłem. Chciałem wstać i go udusić. Chciałem go zabić, bo za to, co zrobił, należała mu się najgorsza z możliwych śmierci.
- Co z moją matką? - spytałem, patrząc się w jego oczy. Nie chciałem, aby Oliver trzymał swoją dłoń na moim ramieniu, ale jej chłód mnie uspokajał. Nie wiedziałem, czy to aby na pewno jej zimno tak na mnie działa, bo przecież Oliver mógł w tej chwili używać wobec mnie jakiejś nadnaturalnej siły, aby mnie uspokoić.
- Nie żyje. Tak jak wszyscy Ziemianie. Wszyscy odeszli. Zostałeś tylko ty, Olly.
Rozpłakałem się na dobre. Co ja takiego zrobiłem, że mnie tak pokarało? Czy naprawdę byłem aż tak złym człowiekiem, aby to przytrafiało się właśnie mi?
- Chcesz zrobić ze mnie swojego zwolennika, tak? Po to tutaj przybyłeś? Wiesz co, mogłeś mnie porwać i oszczędzić tych wszystkich ludzi, których zabiłeś. Po co ci to było? Chciałeś urządzić wielkie przedstawienie, któremu wszyscy biliby brawa na stojąco? Chciałeś zabłysnąć? Ta cała szopka była niepotrzebna. Fiolet, brokat i te głupie zielone pioruny. Co ty musisz mieć w głowie, aby robić coś takiego, potworze? - spytałem, jednak on nic nie mówił. Patrzył się tylko na mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem lodowato błękitnych oczu, które mnie przerażały, ale za nic w świecie nie mogłem od nich oderwać wzroku.
- Proszę, chodź ze mną. - powiedział, wyciągając w moim kierunku rękę. Może myślał, że ją chwycę i pójdziemy razem do statku, gdzie spokojnie odlecimy na planetę Y-25, a Oliver zamieni mnie w jednego z nich? Jeśli tak myślał, to miał rację. Nie miałem siły walczyć. Mogłem się tylko poddać i chciałem to zrobić.
Podałem blondynowi rękę, a ten pociągnął mnie do siebie, abym mógł stanąć na nogi. Chwiałem się i byłem słaby, ale Oliver mocno trzymał mnie za rękę i żebym się nie rozmyślił, zaczął iść przed siebie, w kierunku statku. Przez cały czas trzymał mnie za rękę i choć wydawało mi się to strasznie głupie, bo nie chciałem być uważany za geja, jednak pozwoliłem mu robić ze mną, co tylko mu się podoba. Tak naprawdę, w okolicy nie było już nikogo, kto mógłby uważać mnie za osobę homoseksualną. Przecież wszyscy nie żyli. Byłem tutaj tylko ja i mój przeklęty kosmiczny klon.
Oliver osiągnął swój cel. Złapał mnie, zabrał mnie stąd, a już niedługo zrobi ze mnie potwora, jakim on sam już jest.
Statek kosmiczny, który stał w samym centrum miasta, przybliżał się do nas coraz bardziej. Albo to my się do niego przybliżaliśmy. Sam już nie wiedziałem, co się dzieje i tak naprawdę wszystko było mi obojętne. Czułem straszny ból głowy i wiedziałem, że był on spowodowany wcześniejszym płaczem i ciągłym stresem, który swoje nasilenie miał właśnie dzisiaj.
Wokół statku krążyła fioletowa błyszcząca mgiełka, której miałem dość ostatnimi dniami. Przypomniałem sobie, jak po raz pierwszy zobaczyłem ją w szkole, kiedy byłem tam z Emre kilka dni temu. Już nie mogłem się doczekać, aby zobaczyć przyjaciela i przeprosić go za to, że nie poszedłem wtedy z nim na ten spacer. Mimo tego, że Emre wcale nie chciał mojego towarzystwa, wiedziałem, że popełniłem wielki błąd, puszczając go samego na spacer, kiedy w mieście panowało największe niebezpieczeństwo i zagrożenie tym, że ze strony kosmitów spotka go coś złego. Byłem tylko szczęśliwy dlatego, że Emre żył. Oliver go nie zabił, ale za to zabił moją matkę, czego nigdy mu nie wybaczę.
Kiedy wsiadaliśmy na statek, spojrzałem się w tył. Ostatni raz mogłem popatrzeć na Inverness. Moje, choć tak bardzo zniszczone Inverness, z którego już nic nie zostało. Wiedziałem, że moje wspomnienia z dzieciństwa związane z tym miastem już nigdy nie znikną, ale i tak to, co widziałem, bardzo mnie bolało.
Widziałem unoszącą się powoli fioletową mgiełkę, która wygrała. Taka mała, mogłoby się wydawać nic nie znacząca, a wygrała absolutnie wszystko, co miała do wygrania.
Drzwi statku się zamknęły, a ja teraz widziałem tylko ciemność. W dalszym ciągu czułem dłoń Olivera w swojej dłoni, co nie było przyjemne z tego względu, że jego ręka była naprawdę zimna. Miałem nadzieję, że zaraz zobaczę Emre'go i faktycznie - moje nadzieje i błagania zostały wysłuchane.
Zobaczyłem Emre'go. Najgorsze było to, że widziałem go w stanie krytycznym, w którym nigdy nie śniłoby mi się go zobaczyć. Mój najgorszy koszmar się spełnił. Emre został zamieniony w jednego z nich.
****
Cześć. Napisałam ten rozdział już jakiś czas temu, a kiedy dzisiaj go sprawdzałam i coś poszło nie tak, bo zniknął. Musiałam napisać go jeszcze raz i jestem strasznie zdenerwowana, bo poprzedni był naprawdę dobry i już nie pamiętałam dokładnie, co w nim było. Dwie godziny pisania poszły na marne, ale nic nie zrobię. Musiałam napisać wszystko jeszcze raz.

CZYTASZ
Unnatural Creature ➳ Olly Alexander ✔️
FanficWizja kosmitów władających Ziemią nie wydaje się być realistyczna i wielu ludzi zwyczajnie śmieszy. Większość uważa, że kosmici nie istnieją. Nie? Czy aby na pewno? Pewnego dnia na Ziemię przybywają jednak niechciane istoty. Ludzie są przerażeni. Śm...