As you build your dreams
On my shattered hopes
I'll look back on the day once loved
And fantazise for tragedy
/Alesana- "Congratulations, I hate you"/Za poszukiwania zabrałem się następnego dnia, po nieprzespanej nocy. Nie mogłem zmrużyć oka. Ciągle bałem się, że coś czai się w mroku. Tablica leżała schowana w moim biurku, ale to nie zapewniło mi spokoju. Miałem wrażenie, że nadal słyszę w głowie cichy głos Franka.
Nie mogę się sam uwolnić.
Możesz mi pomóc.
Idź po wkazówkach.
Dlatego rano, gdy promienie słońca wpadły do mojego zaciemnionego pokoju, zerwałem się z łóżka i ruszyłem na poszukiwania. Stwierdziłem, że w sumie pieprzyć szkołę, nie muszę do niej iść, zaspokojenie ciekawości było dla mnie ważniejsze, niż cyrki w tym więzieniu.
W pierwszej kolejności przeszukałem salon. Tak jak polecił duch, miałem zacząć od miejsc, których sam użyłbym jako kryjówkę. To zdecydowanie było dobre miejsce- salon w moim domu był używany tak rzadko, że na kominku i szafkach osiadała gruba warstwa kurzu, a gdy ktoś przychodził do nas w odwiedziny, pytał, czy tu ktokolwiek mieszka. Nie było nam to potrzebne- każdy miał swój pokój, swój zakątek, a jako że nie lubiliśmy spędzać rodzinnie czasu, salon nie był specjalnie ważny.
Przetrzepałem wszystkie szuflady i półki w barku (nie wiem, dlaczego pomyślałem, że to odpowiedni pomysł). Przy okazji znalazłem do połowy pełną butelkę piwa, którą postanowiłem zabrać ze sobą. Następnie posprawdzałem za kanapą i w jej środku. Raczej nikt nie wpadłby na coś takiego, ale warto było sprawdzić.
Kiedy tak grzebałem w tym rzadko używanym pomieszczeniu, naszły mnie wątpliwości. Co, jeśli to wszystko było wyjątkowo głupim snem i za chwilę przyjdzie tu matka i zapyta, co ja właściwie robię? A ja nie będę znał odpowiedzi. Bo jak wyjaśnię jej to, że rozmawiałem z kimś, kto potencjalnie nie istnieje i to on kazał mi przewrócić dom do góry nogami w poszukiwaniu jakichś świstków papieru? Powie mi, że oszalałem.
I gdy już miałem rezygnować z tego wszystkiego, przyszło mi coś do głowy. Szybkie natchnienie, głos podświadomości. Mięśnie zadziałały, jakby ktoś nimi kierował.
Z pewnym trudem otworzyłem zardzewiałe drzwiczki w kominku. Nikt nie rozpalał w nim ognia, od kiedy tu mieszkamy. W środku znajdowały się nietknięte deski na rozpałkę. Wyrzucałem je jedna za drugą. Narobiłem przy tym syfu na całej podłodze, ale dziwny instynkt kazał mi poszukać właśnie tam.
Nie wiem, czy byłem bardzo zdziwiony tym, że na samym dnie znalazłem białą (trochę przybrudzoną), starannie zaklejoną kopertę. Za to na pewno byłem z tego powodu szczęśliwy. I podekscytowany.
Szybko wrzuciłem z powrotem do kominka drewno i zamknąłem jego drzwiczki. List chwyciłem w jedną rękę, butelkę piwa w drugą i wbiegłem do swojego pokoju po schodach, przyciskając kopertę do piersi.
Gdy tylko zamknąłem się u siebie, usiadłem na łóżku i bez wahania rozerwałem papier. W środku znajdowała się jasnoniebieska kartka, zapełniona literami. Pismo było schludne i czytelne, choć miejscami koślawe, jakby pisało dziecko. No tak, chłopak musiał być ode mnie młodszy. U góry widniała data- 15 czerwca 2004. Moja rodzina mieszka tu od stycznia 2008. To by się zgadzało- żył tu przed nami.
Dopiero teraz zadrżalem. Trochę obawiałem się tego, co mogę odczytać z tego listu. Chociaż po wczorajszych rewelacjach pewnie niewiele mogło mnie zaskoczyć. Ale mimo wszystko... Poszukać tego kazał mi głos w mojej głowie. Wziąłem butelkę i pociągnąłem z niej duży łyk piwa. Smakowało ohydnie i prawdopodobnie nie nadawało się już do spożycia, ale stwierdziłem, że alkohol może mi pomóc w znalezieniu w sobie odwagi. Tak jak zwykle.
Pochyliłem się nad kartką i zacząłem czytać.
Droga mamo,
Czuję się dziwnie, pisząc o Tobie "droga". Dla mnie nie jesteś "droga". Jesteś niczym. A wiesz dlaczego? Bo ja dla Ciebie też jestem niczym.
Gratulacje, nienawidzę cię!
Zastanawiałaś się kiedyś, jak to być w mojej skórze? Jeśli tak- współczuję. Jeśli nie- nie próbuj. Albo może spróbuj. Chociaż raz wyobraź sobie, co czuję. Jak cierpię.
Dla mnie jesteś żadną matką. Jesteś zerem, słyszysz? Wstydzę się tego, że muszę nosić Twoje nazwisko i mieszkać w Twoim domu. Gdybym mógł, odciąłbym się od ciebie, tak jak obcina się pędy roślin. Jestem pędem, który wyrósł, a Ty co zrobiłaś? Podlałaś go, czy raczej- zlałaś. Nie wiesz i nigdy się nie dowiesz, jak to jest, kiedy własna matka zachowuje się tak, jak Ty.
Pamiętasz cokolwiek? Pamiętasz, jak to było, kiedy nasze życie było względnie normalne? Pamiętasz ojca, jedyną osobę na tym pieprzonym świecie, która mnie rozumiała? Pamiętasz, jak cieszyłaś się z jego śmierci? Pamiętasz, jak uderzyłem Cię, gdy powiedziałaś, że Ci go nie szkoda?
Bo ja pamiętam, mamo. Nie żałuję niczego, co zrobiłem w swoim nędznym życiu. Nie żałuję żadnego słowa, które wypowiedziałem. Mogąc przeżyć to wszystko jeszcze raz, postąpiłbym tak samo. Nie zawahałbym się ani trochę. Dużo ludzi chciałoby cofnąć czas i pozmieniać wiele rzeczy, ale ja bym tego nie zrobił. Nie zasługujesz na lepsze potraktowanie. Za to ojciec zasługiwał, a nie było mu to dane. Niesprawiedliwość życiowa. Nie rozumiem, dlaczego tak jest.
Od jakiegoś czasu zastanawiam się, co by było, gdybyś to Ty umarła, nie on. Jak toczyłoby się moje życie. Szczerze powiedziawszy, mogę się założyć, że dużo lepiej, niż teraz. Może byłbym normalnym chłopcem, który nie ma żadnych problemów? Który nie musi się bać wracać każdego dnia do domu? Który nie śpi w piwnicy, bo nie chce patrzeć na własną matkę? Który ma rodzinę, kochającą go, a nie tylko rodzicielkę, mającą na mnie wiecznie wyjebane?
Chcialbym to zakończyć. Uciec stąd, jak najdalej od Ciebie. Uciec i już nigdy nie wrócić. Cieszylabyś się? Urządziłabyś pijacką imprezę z okazji zniknięcia Twojego znienawidzonego synka, tak jak zawsze to robiłaś, gdy mnie nie było w domu? Bo ja bym urządził imprezę, gdybyś umarła. Zaprosiłbym przyjaciół i balowalibyśmy do rana. My może nie potrzebowalibyśmy do tego alkoholu, umiem się bawić inaczej... O nie, zapomniałem, że nie mam przyjaciół.
Każdego poranka budzę się i mam wrażenie, że wszystko jest już dobrze. Dopiero potem uświadamiam sobie, że nie jest, i nigdy nie będzie. To straszne. Już nie pamiętam, jak to jest czuć się dobrze. Nie wiem, czy kiedykolwiek się tak czułem.
Jeśli znajdziesz ten list i go przeczytasz, daj mi znać. Zwróć na mnie uwagę, chociaż raz w życiu. Chciałbym powiedzieć Ci w twarz, co myślę, ale na razie nie mam odwagi. Jestem pieprzonym tchórzem, który nawet nie może porozmawiać z matką, tylko zostawia jej listy. Jestem okropny. Może miałaś rację, nazywając mnie bezużytecznym gównem.
Twój (znienawidzony) syn F.
Pusta już butelka wypadła mi z ręki i potoczyła się po podłodze. Wpatrywałem się w kartkę jeszcze długi czas po jej przeczytaniu. Serce biło mi mocno i chciało mi się płakać. Uczucia, które towarzyszyły mi w tej chwili, były skrajnie różne- od zdumienia aż po smutek i nienawiść do kogoś, kto mógł skrzywidzić tego chłopaka do tego stopnia, żeby mógł napisać te słowa.
Nie chciało mi się wierzyć w to, co miałem przed oczyma. Nawet jeśli moje stosunki z rodzicami nie były zbyt dobre, to ten chłopak...
Muszę go wezwać. Jeszcze dzisiaj.
.
CZYTASZ
Another night and I'll be with you (Frerard)
FanfictionMam ochotę ich wszystkich pozabijać. liczba słów: 13736