rozdział 6

825 55 2
                                    

Tris

Promienie słońca padają na moją twarz. Otwieram oczy i obserwuje dalej śpiących towarzyszy. Przekręcam się na drugi bok starając ponownie zasnąć. Jednak nie mogę. Ekscytacja wzięła górę. Powoli wstaje starając się nikogo nie obudzić, idę w stronę łazienki. Zdejmuje ubrania i wchodzę pod prysznic. Ciepła woda masuje moją zabliźnioną skórę i obolałe mięśnie, cudowne uczucie.

-Wstawać wszyscy i ścielać łóżka- donośny głos Stepa rozchodzi się echem po całym pokoju. Wychodzę spod prysznica.

-Gdzie Prior?!- krzyczy trener. Wzdrygam się na dźwięk swojego nazwiska.

-Wstała wcześniej, więc poszła pod prysznic- odzywa się Clarise

Nastaje nieprzyjemna cisza, wszyscy łącznie ze mną czekają co odpowie Step. Czy znowu Natnię mi skórę, albo poda serum strachu.

-Tylko niech się nie ociąga- momentalnie się rozluźniam. Nawet nie wiedziałam, że jestem spięta.

Step wychodzi a ja staje przed lustrem. Kosmyki moich mokrych włosów opadają na moją twarz. Oddaje się przez chwilę oglądaniem blizn. Opuszkami palców delikatnie przejeżdżam przez blizny, po chwili jadę palcami po mojej twarzy i szyji.

Z rozmyślania wyrywają mnie narzekania reszty abym wychodziła. Nakładam na siebie luźną, czerwoną bluzkę z długim rękawem, czarne spodnie i niebieskie trampki. Wychodzę, słyszę niezadowolone pomruki innych, ale nie zwracam na to uwagi, kieruje się w stronę łóżka. Zauważam Clarise. Uśmiecha się do mnie jednocześnie ścielając łóżko. Przeskakuje nad swoim i zręcznie powtarzam czynność Clarise kątem oka na nią zerkając. Ona już skończyła je ścielać i czeka na swoją kolej aby iść do łazienki.
-Idź na śniadanie a ja zaraz dołącze- kiwam głową i wychodzę. Przemierzam korytarze aż trafiam do stołówki. Jest tam dość dużo ludzi ale kilka stolików jest pustych. Siadam do jednego z nich, nakładam jedzenie na talerz i zaczynam jeść.

OPR podzielony jest na 2 skrzydła. Skrzydło żeńskie i męskie. Kobiety są szkolone osobno nie ze względu na to że Mężczyźni są lepsi. Tylko z powodu miłości. Halucynacje przestają działać w momencie, w którym zakochujesz się. To otrząsa człowieka i zaczyna myśleć samodzielnie. OPR boi się że wielu ludzi się po zakochuje i stracą kontrole nad nami. Będą zamieszki i wybuchnie bunt. Jeśli ONI cie zahipnotyzują jesteś ich i nic tego nie zmieni. Tylko miłość. Ci którzy nie przyszli tu pod przymusem mogą stąd odejść w każdej chwili, ale jak cie zahipnotyzują to nie jest to taka istotna informacja.

Do stołu przysiada coraz więcej ludzi. Udawane uśmiechy i radosne rozmawianie przyprawia mnie o mdłości. To zawsze działało. To zawsze robiło idealną reklamę dla tego miejsca. Sztuczne uśmiechy które mogą poznać tylko ci którzy tu długo przebywają. Ludzie myślą że jest tu super, że zapominasz o przeszłości i żyjesz dalej.

Czy da się tak żyć? Szczerze wątpie.

Do stołu siada dziewczyna o rudych włosach i fiołkowych oczach. To Amel.

-Rozmawiałaś z Clarise?-rozglądam się wokoło czy ktoś nas nie słyszy- wyluzuj, jest za głośno by ktokolwiek nas usłyszał.

-tak, rozmawiałam- odpowiadam pewnie. Dawno do nikogo nie mówiłam, ale staram się brzmieć twardo

-To dobrze. Przyjdź do ogrodu zaraz po MRP, wtedy jest najmniej strażników. No bo bez problemu można zapanować nad otumanionym tłumem.

Kiwam głową, a ona wstaje ze stołu, zabierając ze sobą kilka jabłek. Nadzieja z każdą chwilą narasta.

Po śniadaniu wszyscy kierujemy się do sal hipnotyzujących. Siadamy na krzesłach.

-jeśli ktoś się odezwie dostanie surową kare- jego wzrok rutynowo zatrzymuje się na mnie. Oj Step, ja jeszcze nie jeden raz skończę z nożem w ręce.

Hipnoza powoli się zaczyna więc delikatnie zamykam oczy. Jak każda oddaje się hipnozie, ale różnica jest taka że po niej czuje się tak samo jak przed wejściem i mogę samodzielnie myśleć. Inni ledwo na nogach się trzymają a po 10 minutach są jak nowo narodzeni. Energia ich rozpiera i mogliby niszczyć wszystko co znajdą. Taki bezmózg.

Słyszę cichy krzyk. Gdyby nie to że panuje tu grobowa cisza pewniebym nie usłyszała. Dziewczyna spadła z krzesła. Pewnie ktoś ją popchnoł. Biedaczka, każdy wie co ją teraz czeka.

Chyba ma na imię Jennifer. Ma długie, prawie białe włosy związane w luźnego warkocza. Ma ostre rysy twarzy. Wąskie usta, wysokie kości policzkowe i oczy koloru morza. Nie znam jej z bliska ale jest takiego typu popychadłem. Ma prawie tyle samo blizn co ja, ale ona zyskała je kiedy inni ją do tego zmuszali. Wiele ludzi zmusza ją do przeszkadzania i obrywania. Wiele razy szłam za nią na cieńcie. Dlatego ludzie mnie lubią ale ja ich nie lubię. Są sztuczni i dzicy. Czego mogę się spodziewać po bezmózgach?

Podchodzą do niej strażnicy i wyszarpują ją z sali. Wrzeszczy, czym tylko pogarsza sytuacje. Gdy drzwi się zamykają wchodzi Step.

-Nie przerywać- rozkazuje swoim surowym głosem.

Wszyscy posłusznie wracają do hipnozy. Nie dziwie się że nikt nawet nie zareagował. Ja też, nie wiem kiedy stałam się taką egoistką. Teraz w znudzeniu słucham hipnoz. Nie mogę pozbyć się tego co Jennifer teraz przeżywa. Albo nacinają jej skórę tępym nożem, albo podają serum strachu. Osobiście wole nacinanie skóry. Jedno jest pewne. Na pewno nie jeden raz będę musiała patrzeć jak Tobias sam ugadza się nożem w brzuch.

Fourtris- Ciąg Dalszy NiezgodnejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz