Ruszyliśmy do domu, czekali na nas wujek Tim oraz wujek Toby.
-Gdzie wy byliście mieliście wrócić wcześniej.-wykrzyczał wujek Tim
-Przepraszamy.-odpowiedzieliśmy równo
-Co wy robiliście w tym lesie?!- zapytał wujek Toby
-Emm... my no ten....-Max chciał to wytłumaczyć
-Wujku proszę nie złościcie się ale mieliśmy małą konfrontacje z wrogami klasowymi. Prawie by nas zabili. A gdy byliśmy związani to pomogli nam moi rodzice.-wytłumaczyłam
-Czej...jak Lili i Jack?!-spojrzeli po sobie zdziwieni
-Tak.
-Wielki gofrze to znaczy że żyją. Och kamień z serca.-dodał wujek Toby
-Max chodź na chwilę.
Poszłam z chłopakiem do mojego pokoju. Kazałam mu usiąść na łóżku.
-Rozbieraj się.-dodałam
-Ej nie za wcześnie na takie rzeczy?-zaśmiał się poruszając brwiami
-Ehh...zdejmuj kurtkę i podwiń koszulkę.
-Auć. Aaaa.....ale to boli.
-Max co się stało?!-podbiegłam do chłopaka
-Boli nie mogę nic zrobić.
-Jak dziecko.-mruknęłam pod nosem
Złapałam apteczkę i postawiłam na ziemi. Stanęłam naprzeciw niego i powoli rozsuwałam kurtkę i potem zdjęłam. Koszulkę podwijałam powoli chłopak podniósł ręce i mogłam łatwiej zdjąć ubranie. Chwilę patrzyłam na jego klatkę piersiową i mimowolnie zarumieniłam się. Spojrzałam na rany jakie miał, siniak i rany na brzuchu, rozcięty łuk brwiowy, siniaki w kilku miejscach nacięcia na rękach i plecach. Wyglądał jakby przeżył bijatykę szkolną. Sięgnęłam po apteczkę i zaczęłam od klatki piersiowej i brzucha. Posmarowałam maścią przeciwbólową i zabandażowałam. Potem na rękach owinęłam bandażami, na koniec została twarz. Patrzyłam w skupieniu na ranę. Wyjęłam igłę i nić by zaszyć.
-Wytrzymasz ból czy znieczulenie?-zapytałam
-Wytrzymam.-odpowiedział pewnie
-Będzie troszkę szczypało i piekło.
-Dam radę.
Nachyliłam się, oczyściłam ranę i zabrałam się za szycie. Po chwili było gotowe na koniec plasterek przykleiłam.
-Skończone.
Gdy wszystko odłożyłam chłopak złapał mnie w pasie i przysunął do siebie. Wtulił twarz we mnie i trzymał w uścisku. Byłam w lekkim szoku, złapałam za jego głowę i gładziłam jego włosy. Czułam się jak matka małego dziecka. Dlatego jestem taka jak mama. Troszczę się o każdego pomimo ciętego języka. Uśmiechnęłam się do chłopaka i odsunęłam się.
-Max możesz puścić.
-Nigdy.-spojrzał na mnie, pociągnął do siebie i usadowił mnie na swoich kolanach
-M...Max?
-Ciiii.-przyłożył palec do moich ust
Potem zbliżył moją twarz do swojej. Siedząc na nim byliśmy na równi. Ujął moją twarz w swoje dłonie i muskał delikatnie moje wargi. Stopniowo pogłębiał i wydłużał pocałunek. Po chwili niepewności odwzajemniłam. Chłopak uśmiechnął się w pocałunku. Dłońmi błądził po moich plecach. Jedną zatrzymał się na mojej talii a drugą wplótł we włosy i przeczesywał je lekko ciągnąc. Czułam gorąco bijące od chłopaka, nie chciałam dotykać go moimi zimnymi rękoma.
-Coś nie tak Hope.-przerwał pocałunek
-Wszystko ok. Pomóc ci się ubrać czy tak będziesz paradować bez koszulki.-zaśmiałam się z chłopakiem
-No dobrze bo widzę jaka możesz być zazdrosna skarbie.-w tej chwili spaliłam mega buraka
-Heheh nie co ty...-nerwowo się zaśmiałam i podrapałam po karku
-Hahah słodko wyglądasz w zakłopotaniu Hope. Pomożesz.-wskazał na koszulkę trzymając w dłoni
-Siadaj i ręce w górę.-zrobił jak powiedziałam
Przełożyłam powoli przez ręce i głowę na koniec chłopak wstał i zaciągnęła koszulkę do końca.
-Dzięki Hope.-pocałował mnie w policzek
Chłopak wyszedł a ja stałam jak słup soli i trzymałam policzek gdzie Max mnie pocałował. Czułam jak mnie piecze na twarzy, usiadłam na łóżku i zacisnęłam jakąkolwiek rzecz w zasięgu. W tym wypadku była to kurtka chłopaka. Pachniała sernikiem i ogólnie nim całym. Wtulona tak w jego kurtkę przewróciłam się na bok. Gdy byłam w połowie przytomna drzwi się otworzyły a w nich stała postać. Owa osoba zbliżyła się i kucnęła obok mojego łóżka. Chciał pewnie zabrać kurtkę ale z marnym skutkiem bo powiedziałam coś czego bym się nie spodziewała.
-Max...zostań.-wyszeptałam
O dziwo trafiłam to był Max jego przyjemny głos rozpoznam wszędzie.
-Dobrze.
Poczułam jak miejsce obok mnie ugina się a obok leży Max. Odwróciłam się do niego i wtuliłam w jego klatkę piersiową uważając na brzuch.
-Spokojnie śmiało już się lepiej czuję.
Objął mnie ramieniem i przysunął bliżej. Moje chłodne dłonie mu nie przeszkadzały.
-Taka piękna....delikatna....i krucha.-wyszeptał pod nosem
-Dobranoc Max.
-Miłych snów Hope.
Po tych słowach zasnęłam wraz z chłopakiem. Pierwszy raz czułam że na sto procent jestem bezpieczna. Może faktycznie go kocham, on wyznał mi to parę razy. Może teraz to ja powinnam zrobić krok. Pomyślę rano.
CZYTASZ
Moja prawdziwa historia: Ostatnia Nadzieja [Zakończone]
FanfictionMam nadzieję że czytaliście poprzednie dwie, jeśli nie to radzę przeczytać bo nie załapiecie sensu tej historii. Jak Lili poradzi sobie po śmierci jej ukochanego? Czy Toby pomoże załamanej siostrze się otrząsnąć? Czy Lili sprawdzi się w pewnej roli...