Anioły Zemsty

30 0 0
                                    


Uciekała wąskimi uliczkami, buty na wysokim obcasie zgubiły się po drodze. Bała się, tak strasznie się bała. Wiedziała, że był blisko. Nie śpieszył się, ale alkohol, który wypiła tego feralnego wieczora omamił jej zmysły. Mijała kolejny budynek, kolejne skrzyżowanie, wzywała pomocy, ale nikt się nie zjawił.

Biegła ile sił zostało w umęczonych nogach. Purpurowa sukienka, nieprzyzwoicie wycięta z każdej strony, tylko ją spowalniała. A przecież... Wszyscy chwalili jej dobór garderoby na ten wieczór. Życie istotnie nie jest sprawiedliwe. Jeszcze parę godzin temu, jedynym jej zmartwienie było to by nie zasnąć w tamtym klubie lub nie zwymiotować na cudzą albo, co było by o wiele gorsze, swoją sukienkę. Teraz była zaaferowana tym by nie dać się złapać nieznanemu mężczyźnie, który śledził ją już od dwudziestu minut, trzymając w dłoni coś co niepokojąco przypominało brzytwę.

O nie...

Ślepa uliczka. Nie spodziewała się tego, zbladła jeszcze bardziej. Dotarł do niej gardłowy śmiech.

Teraz już nie uciekniesz co?

Teraz nie miała wątpliwości, miał w ręku ostrze, które teraz pobłyskiwało groźnie w blasku pół księżyca i starych lamp ulicznych. Zbliżył się do niej, z nikczemnym uśmiechem. Plecami oparła się o zimną, ceglaną ścianę. Głęboko, w środku czuła, że to już koniec. Nie miała dokąd uciekać, zebrała się w sobie by wydać jeden, ostatni, rozrywający duszę okrzyk.

***

Przyglądałam się temu bez reakcji. Twarz Rahmana ukazywała smutek, żal. To jak szybko potrafi ulec tym niskim, ludzkim emocjom bywało czasami żałośnie śmieszne.

- Nie rozumiem tego – powiedział grobowym głosem. – Czy oni nigdy się nie nauczą? Nie potrafią tego pojąć?

Ty też nigdy się nie nauczysz... Pomyślałam do siebie, a na głos powiedziałam:

- Nie nam to oceniać, my tylko wykonujemy rozkazy.

Spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami, z wyraźnym smutkiem malującym się na jego przystojnych, nienagannych rysach. Blado niebieskie oczy błyszczały w świetle księżyca, blond włosy przypominały stopione złoto, a białe pióra rozjaśniały swoją poświatą resztki mroku, który bił ode mnie.

- Właściwie dlaczego to robimy, dlaczego wy to robicie?

Zwróciłam się do niego z politowaniem w jadowicie zielonych oczach, warkocz kruczych włosów sięgał połowy moich pleców.

- Jeśli znajdziesz inną rozrywkę dla nieśmiertelnych, nadludzko silnych i potężnych istot jak my to daj mi znać.

Zanim zdążył odpowiedzieć uniosłam się na moich srebrno czarnych skrzydłach. Wyglądały jakby ściekała po nich smoła. Z ich kości wyrastały kolce, czarne i tępo zakończone. Przerażały. Skierowałam się w stronę brudnej uliczki, widziałam mężczyznę pochylonego nad bezwładnym ciałem drobnej dziewczyny. Mogła mieć najwyżej siedemnaście lat, choć dziś nawet za tym nie można nadążyć. Jeszcze żyła, choć nie długo. Patrzyłam z odrazą na to co robił. Nieczyści. Szeptały głosy moich mistrzów. Niegodni. Wtórowały im śpiewy moich braci i sióstr. Brudni. Powtarzaliśmy jednym głosem jak mantrę.

Gdy skończył poderżnął jej gardło, krew trysnęła gęstym strumieniem. Rahman, mój miłosierny brat, dopilnuje by ją osądzono, kto wie, może ci dwoje znów się spotkają.

Ruszyłam w stronę oprawcy, pora by to on poczuł się jak ofiara. Jego krzyków też nikt nie usłyszał...

Mówicie, że ON was opuścił, ale to wy odwracaliście się plecami przez wieki. Do Niego i do siebie nawzajem. Więc słuchajcie moich słów gdy mówię, że gdy Jego nie ma, zostaliście na naszej łasce, a to nie znaczy zbyt wiele gdy masz do czynienia z Aniołami Zemsty.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 28, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nieśmiertelne rozrywkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz