Biegłam ile sił w nogach na górę. Wypadłam na korytarz i zaczęłam nasłuchiwać. Po chwili do moich uszu dotarł głos Toretta wołającego mnie. Odkrzyknęłam mu:
-Tutaj!
Nie minęła chwila, a przed sobą zobaczyłam moją rodzinę. Poczułam przyjemne ciepło. Wszyscy mnie grupowo przytulili. Długo tak staliśmy, ale nie zamierzałam ich za szybko puścić. Brakowało mi tego ciepła. Niestety w końcu musiałam. Nim się zorientowałam każda para oczu była skierowana na mnie. Pierwszy odezwał się Dom:
-Co się stało? Czemu nieodbierałaś?
-Kawałek sufitu spadł mi na głowę...
-O matko! Nic co nie jest?-od razu doskoczyła do mnie Mia szukając jakiej kolwiek rany bądź stłuczenia.
-Nic mi nie jest. Nie był aż tak duży...
-Ale uderzył tak, że straciłaś przytomność.-przerwał mi Hobbs.
-Tak, zgadza się. Idziemy stąd?
-Jasne. Mam dobre wieści.-cieszył się Dominic.
-Jakie?
-Już nie długo wracamy do Ameryki. Gotowi na wielki powrót?-powiedział uradowany mężczyzna.
-Pewnie, brakowało mi tej rywalizacji!
-Ride or die, remember?
W odpowiedzi przytuliłam ,,tatę". Byłam szczęśliwa. Dawno już się nie ścigałam. Jednak przed wyjazdem musiałam jeszcze coś zrobić. Pomóc więźniom tego miejsca. Już nie będą cierpieć. Uśmiechnęłam się i zapytałam:
-Kiedy wyjeżdżamy?
-Za trzy dni.-odpowiedział mi Brian. Po upływie kilku sekund Letty zaproponowała powrót do hotelu. Wszyscy się zgodzili i zgodnie ruszyliśmy do naszych samochodów. Na początku szliśmy w ciszy, ale przerwał ją Roman swoim sucharem. Później rozmowa się rozkręciła. Gdy tylko wsiadłam do pojazdu od razu włączyłam CB Radio. Przez całą drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nim się spostrzegłam dojechaliśmy do naszego celu. Weszłam do swojego pokoju i zaczęłam przeglądać Facebooka. Kiedy już skończyłam drzwi się uchyliły, a za nimi zobaczyłam siostrę Doma. Usiadła obok mnie na łóżku i zaczełyśmy rozmowę. Nasze tematy były różne. Wyszło na to, że z wyścigów przeszłyśmy do komunikacji miejskiej. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Rano obudził mnie Brian przez przypadek coś rozbijając. Jak się później okazało był to wazon. Mężczyzna przyniósł mi śniadanie w postaci tostów. Szybko je zjadłam i wykonałam poranne czynności. Następnie postanowiłam się trochę przejechać po mieście. Z racji tego, że było w miarę ciepło wzięłam tylko fioletową bluzę z napisem: ,,Free hugs". Po upływie kilku minut już siedziałam w pojeździe. Odpaliłam silnik i ruszyłam przed siebie. Jeździłam tak bez celu kilka godzin. Kiedy miałam wracać niedaleko mignął mi samochód Toretta. Chciałam sprawdzić czy to na pewno była osoba, o której myślę. Szybko znalazłam się na ulicy, na której widziałam owe auto. Nie myliłam się. Za nim jechały dwie inne maszyny. Nie poznawałam ich. To nie byli nasi. Bez zastanowienia rzuciłam się na pomoc. Niestety mimo starań ciągle byłam za daleko. W końcu przyuważyłam skrót. Teraz albo nigdy.
-Nie rób tego! Może i Dom ucieknie, ale oni wjadą w Ciebie!-mówił jeden głos.
-Musisz chronić rodzinę! Zrób to!-nakazywał drugi głos.
Wahałam się, ale o mojej decyzji przesądziło jedno. Odgłos strzałów. Wjechałam w poboczną drogę i przyspieszyłam. Po około minucie szybkiej jazdy zobaczyłam wylot na główną ulicę. Sekundę przed wkroczeniem na nią ujrzałam brązowookiego. Nagle poczułam mocne uderzenie z prawej strony. Mój samochód zaczął dachować. Przed oczami miałam mroczki, ale starałam się nie tracić przytomności. Gdy tylko wrak Mustanga się zatrzymał podjęłam próbę uwolnienia się. Kątem oka widziałam pozostałe dwa samochody. Były to dwa białe Astony Martiny Vantange GT4 2011MY.
Kierowcy już nie żyli. Wjechali we mnie czołowo i to z dużą prędkością. Wyczołgałam się z mojej ulubionej zabawki. Obraz trochę mi się rozmywał i kręciło mi się w głowie. Spróbowałam wstać, ale nie mogłam. Nagle poczułam mocne pchnięcie, a do moich uszu dobiegł głośny wybuch. Obejrzałam się za siebie. Wrak zielonego samochodu stał w płomieniach. Przypomniałam sobie o jednym. Butle z nitro. Zaczęłam jak najszybciej oddalać się od resztek pojazdu. Usłyszałam syreny policyjne. Po eksplozji ludzie panikowali. W chaosie dostrzegłam Brian'a. On mnie także, bo od razu ruszył biegiem w moją stronę. Szybko znalazł się obok i wziął na ręce. Nie miałam siły prawie na nic. Ledwo utrzymywałam otwarte oczy. Rzuciłam okiem na okolicę. Typowa główna ulica miasta. Mnóstwo sklepów, mieszkań. Teraz jest zablokowana. Ludzie biegają w każdą stronę w panice szukając swoich bliskich. Ponownie spojrzałam na drogę. Jechał nią Hobbs z resztą mojej rodzinki. Toretto też był. Wszyscy bez wyjątku do mnie podbiegli. Każdy zadawał pytania. To była wręcz słowna lawina. Jedyne co udało mi się wyłapać to smutny głos Dom'a:
-Dlaczego to zrobiłaś?
-Bo rodzinie trzeba pomagać.
Po mojej odpowiedzi ucichł. Nie tylko on. Znowu byłam w centrum uwagi. Stali tak może kilka minut, a następnie w ciszy wróciliśmy do naszego hotelu. O'Conner zaniósł mnie do pokoju. Nie miałam żadnych ran, byłam tylko trochę poobijana. Niebieskooki zostawił mnie sam na sam z myślami, które prawdopodobnie nie pozwolą mi jeszcze długo zasnąć.
Przez moją głowę przetaczała się cała nasza wspólna historia. Jak poznałam tych wspaniałych ludzi, potem Will'a... zdrajcę. Następnie trochę ustawiona przygoda z nim, aż w końcu porwano członka naszej rodziny. Później zaprzyjaźniłam się ze Stuu i innymi youtuberami. Będzie mi ich brakować. Czas wracać do domu.
Z tą myślą zasnęłam.
CZYTASZ
F&F: Inna wersja MOCNA KOREKTA
FanfictionUWAGA! Rozpoczęłam dość mocną korektę, nie wiem kiedy się zakończy. Każdy, kto ma tę książkę w bibliotece może się spodziewać powiadomień o aktualizacji rozdziałów! Młoda Jenny ściga się na nielegalnych wyścigach. Poznaje FastFamily i wplątuje się w...