Untitled Part 45

4.5K 221 56
                                    

Obudziłem się z krzykiem. Coś na dole upadało i tłukło się. Słyszałem okropne krzyki. Usłyszałem głośne wrzaski Aldony i Simona, zapewne znowu się biją albo coś. Nie miałem ochoty się tym zajmować. Uderzyłem głową o poduszkę i próbowałem usnąć.


Nie udało się.


Krzyki jedynie się nasilały, a do nich dołączył się Jonatan, Kamil i Weronika. Brakuje tylko Feliksa i będzie rodzinka w komplecie.


Głośne wzdychnąłem i powoli jak żółw zszedłem z łóżka.


Poszedłem pod prysznic, aby obmyć ten trupi smród. Przy okazji ułożyłem jeszcze włosy i umyłem zęby. Wszystko nie trwało dłużej niż 10 minut. Zajrzałem do komody i wyjąłem ciuchy na dziś. Ubrałem zieloną bluzkę z napisem „Free Hugs" i kremowe spodnie. Do mojego stroju brakowała tylko czarnych adidasów, które chwilę później ubrałem.


Krzyki nawet na chwilę się nie osłabiły.


Nabrałem w płuca powietrza i szybko go wypuściłem.


Trzymając się barierki, schodziłem na dół.


Wychyliłem nieco głowę.


-Bum ! Giń! On się dowie Aldona! Hahaha Powiem, powiem, powiem! -Darł się Simon.


-Cholera, gorzej wam? Mało byś mnie tą doniczką nie zabił. -Mruknąłem ponuro w jego stronę.


Wszyscy w jednej chwili spojrzeli na mnie z dziwnym uśmieszkiem. Nie miałem pojęcia, o co tej bandzie debili chodzi.


Aldona patrzyła w podłogę. Miała zaróżowione policzki, które pewnie ją piekły. W prawej ręce miała wałek. No nieźle, co tu się działo?


Nie zwracając na nich uwagi, poszedłem do lodówki i wyjąłem sobie kotleta ze wczoraj. Usiadłem z kromką chleba i zacząłem jeść.


-Heeeej Adasiu ! Ty misiu, pysiu. No chodź tu. - Przybiegł Jonatan i zaczął mówić do mnie te bzdety. Głaskał mnie i przytulał. Reszta śmiała się niemiłosiernie.


-Co to ma być? Co jest grane? -Wybełkotałem wściekły.


-No kochaniutka, powiedz mu ! Nanana... AA+ - Powiedział Kamil, po czym prychnął w moje ucho.


-Kto ma mi coś powiedzieć? Co z wami ?


Gwałtownie stanęła przy moim boku Weronika i szepnęła na ucho.


-Nie bądź zły, to nie jej wina. -Po tych słowach wiedziałem dokładnie, że Aldona ma mi coś powiedzieć. Coś bardzo ważnego.


-Dobra ludzie koniec zebrania, my tu chcemy pogadać ! -Krzyknąłem w stronę tej hołoty.


-Okej kiziu miziu, mry-mry. -Powiedział, a raczej zamruczał Jonatan.


Nie mogłem się powstrzymać i rzuciłem w niego deską do krojenia. Debil ma szczęście, że zdążył uciec za ścianę.


-A więc słucham, powiesz mi, co jest grane? -Zapytałem, zbliżając się w jej stronę.


-Em, tak, nie to znaczy nie. W sumie tak, bo nie. Yy, niedobra to tak.


-Co kurwa?


-Dobra Adam posłuchaj, raz się żyję. Od kąt tu jesteś, jestem w tobie zakochana na zabój. Nie jem, nie śpię, pragnę cię. Nie mogę bez ciebie żyć, jesteś pieprzonym narkotykiem. -Powiedziała na jednym wdechu, po czym w jej oczach stanęły dwie wielkie łzy.


Stałem jak wryty. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Iść do niej? Odejść? Powiedzieć coś?


Zatkało mnie.


Byłem przekonany, że ona kocha Simona. Bo te SMS, które czytałem to chyba były o nim ?


A może i nie...


W jednej chwili spojrzałem na Aldonę, a nasze oczy spotkały się. Nic nie mówiłem, zbliżyłem się do niej. Wyciągnąłem ręce na przód, żeby wpadła w me ramiona i się przytuliła. Niestety spuściła głowę i uciekła. (Zdjęcie nad rozdziałem)


Stałem tam jak ostatni dupek. Poszła...


Ale gdzie?


Muszę ją odnaleźć i powiedzieć, że ona też mi się od samego początku bardzo podoba. Bo na razie, nic do niej nie czuje.


Po kilku minutach kamiennego stania, postanowiłem ruszyć się i jej poszukać. Odwróciłem się na pięcie i powędrowałem prawie biegiem w stronę tarasu.


Na jednym z krzeseł siedział Feliks, nie miałem ochoty z nim teraz gadać, dlatego zwiększyłem tempo.


-Stój ! -Usłyszałem głos za sobą.


Znieruchomiałem.


-Stój, musimy pogadać. -Powiedział Feliks.


Odwróciłem się i poszedłem za nim. Znaleźliśmy się w jego pokoju. Usiadłem na miękkim łóżku i wpatrywałem się w twarz starca.


-A więc skończyłeś już szkolenia. Teraz jesteś jednym z nas. Prawowity mieszkaniec o to, tej posiadłości. Możesz tu mieszkać, ile ci się podoba, ale możesz też się wyprowadzić i prowadzić taki dom, jak nasz osobno. Twój wybór. Pewnie, jak się domyślasz, po tych wszystkich szkoleniach to będziesz zabijał. To prawda, będziesz zabijał dzieci pragnące śmierci, uciekinierów, pedofilii, zabójców i starych schorowanych staruszków. Tylko oszczędź mnie. -Powiedział z uśmieszkiem.


-Czyli można powiedzieć, że teraz będę prowadzić w miarę normalny tryb życia?


-Tak, a teraz zmykaj na północ. Tam jest Aldona. Ona bardzo się w tobie zakochała.


-Oh, tak. Mało nie zapomniałem. Już lecę, cześć ! -Szybko wybiegłem z pokoju.


Wyszedłem na taras, słońce było na środku nieba, co ukazywało, że jest południe. Nie tracąc czasu, pobiegłem szukać Aldony.

Najpiękniejsza ŚMIERĆOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz