Zamarłam pod wpływem dotyku jego dłoni na moim udzie. Z jednej strony chciałam, by działał, to było cholernie podniecające, to mrowienie w miejscu, gdzie spoczywała jego dłoń. Z innej perspektywy zadawałam sobie pytanie co ja do cholery wyczyniam. Chłopak chyba wyczuł, że się spięłam, bo zachichotał cicho pod nosem i zabrał rękę. Zaklęłam się w myślach. Dlaczego nie mogę być odważniejsza i muszę przeżywać wszystko jak typowa cnotka, którą niestety nadal byłam?
- Uspokój się, przecież nie mam zamiaru brać cię na tym siedzeniu - powiedział z łobuzerskim uśmiechem na ustach - Chyba, że chcesz. - dodał po chwili.
Popatrzyłam na niego i zacisnęłam usta w wąską linię, odkładając książkę na kolana.
- Za kogo ty się uważasz? - palnęłam bez namysłu i mentalnie się spoliczkowałam. Bycie odważnym w moim przypadku chyba oznaczało bycie sztywnym i irytującym.
Już myślałam, że blondyn zacznie po mnie jechać lub się zezłości, ale nie mogłam się bardziej mylić.
On jedynie na mnie popatrzył z tym swoim uśmiechem.
- Za chłopaka, który właśnie cię uwodzi, kochanie. - odpowiedział spokojnym, ale pewnym siebie głosem.
Kiedy to powiedział, poczułam gulę w gardle, tak jakbym chciała coś powiedzieć, ale mój mózg postanowił na chwilę zrobić sobie przerwę.
Po dłuższej chwili poczułam jego dwa palce pod brodą, kiedy zamykał mi usta. Dopiero wtedy się zorientowałam, że wpatrywałam się w niego z otwartą buzią przez całą przerwę mojego mózgu, a moje policzki oblały się żenującym rumieńcem.
On jednak nadal chyba wcale się do mnie nie zraził, bo postanowił ponownie się odezwać.
- Otwarte usta możesz wykorzystywać podczas innych czynności ze mną.
Był bezczelny. Był tak seksownie bezczelny, że miałam ochotę się na niego rzucić, ale jednocześnie poczułam się upokorzona, więc zagryzłam wnętrze swojego policzka i odwróciłam wzrok. Chciałam mu odpowiedzieć, odgryźć się, cokolwiek, ale czułam się tak onieśmielona, że bałam się nawet westchnąć. Czułam jego wzrok na sobie, sięgnęłam ponownie po książkę i zaczęłam udawać, że czytam, by tylko uniknąć z nim jakiejkolwiek rozmowy. Jak na złość, nie dało się.
- Czemu lecisz do Los Angeles? - spytał zaciekawiony.
Milczałam chwilę, bojąc się odezwać, ale nie mogłam siedzieć cicho wiecznie i go ignorować, więc odpowiedziałam najdelikatniejszym tonem na jaki było mnie stać w tak stresującej sytuacji.
- W poszukiwaniu pracy. Na razie lecę tam na jakieś dwa tygodnie, jeśli uda mi się tam znaleźć jakąś dobrą robotę, to przeniosę się tam na stałe. - słowa przyszły mi z niezwykłą łatwością, nawet się nie zająknęłam, co mnie zaskoczyło - A ty? - tym razem ja zadałam mu pytanie, żeby czegoś się o nim dowiedzieć. Chciałam sprawiać wrażenie odważniejszej, chociaż te wcześniejsze rumieńce zdradzały mu moją prawdziwą osobowość.
- Do pracy. - wzruszył ramionami - Byłem w Toronto na urlopie w domu, robotę mam w Los Angeles - oblizał usta i chwilę się nad czymś zastanawiał, patrząc przed siebie, a potem wrócił wzrokiem do mnie - Może chciałabyś spróbować jako modelka?
Zmarszczyłam brwi kiedy to zaproponował i cicho się zaśmiałam.
- Słucham? Żartujesz sobie?
Chłopakowi wcale chyba nie było do śmiechu, bo mimo łagodnego wyrazu miał dość poważną minę, więc uśmiech zszedł mi z twarzy.
- Nie rozumiem, co cię w tym bawi, ale pomijając, pracuję w agencji dla modelek, szukam ładnych dziewczyn, które agencja mogłaby zatrudnić, no i też czasem dorabiam jako model. Czemu miałabyś nie spróbować? Masz wyjątkową urodę. - powiedział powoli oblizując usta,na co przeszedł mnie dreszcz.
CZYTASZ
Love In The Sky | j.b.&k.j.
FanficKendall, 20-letnia ułożona i życzliwa dziewczyna z Toronto postanawia zrobić krok do przodu, zaryzykować i polecieć na gapę do Los Angeles w celu rozpoczęcia nowego, ciekawszego życia. Kilkanaście kilometrów nad ziemią poznaje jednak chłopaka, który...