VII

20 4 2
                                    

Bajka nie trwa wiecznie. Zawsze musi znaleźć się jakieś dobre zakończenie. I ja w tej chwili na takie liczyłam. Rozlana krew na betonie, wszędzie leżały porozrzucane maski klaunów i przeróżne śruby, a ja......stałam jak wryta, nie mogąc nic zrobić. Patrzyłam się tylko na Jiho. Był moim punktem odniesienia. Dzięki niemu nadal stałam na ziemi. Grawitacja nie mogła mnie unieść do górny, ponieważ on był blisko i trzymał mnie mocno. Teraz zapragnęłam złapać go za rękę, przytulić mocno do siebie i powiedzieć, że będzie dobrze. Brakowało mi jego dotyku, zapachu, głosu. W biegu spotkał się z Kyungiem, wymienili szybko zdania i Zico podbiegł do mnie. Był cały umazany we krwi. Na szczęście to nie była jego krew. Nawet nie wiem kiedy, zaczęły mi spływać łzy po policzkach. Złapałam się go kurczowo i wtuliłam w niego. Nie chciałam go puszczać,ale wiedziałam, że muszę.

-Yoona, musimy znaleźć więcej sztyletów. Jeśli mi pomożesz..... -przerwał patrząc na moją twarz. Zetknął nasze czoła i wyszeptał: 'Nie płacz. Jeśli mi pomożesz, szybciej się stąd zabierzemy'. Po tych słowach dotarło do mnie, że jestem mu potrzebna. Otarłam łzy, złapałam go za rękę i ruszyliśmy w stronę jednego domku. Nie zdążyliśmy wejść, a na polu bitwy, fabrykarze nagle zaczęli upadać. Jakby potracili swoje siły. Skołowani podeszliśmy do zdyszanych chłopaków.

-Co to ma być, hyh?! -krzyknął B-bomb. Kopnął jednego z klaunów, ale ten ani drgnął.

-No, proszę, proszę, któż to nas odwiedził. -ten głos. Znałam go i to bardzo dobrze. Wywoływał we mnie ciarki i dreszcze. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam go. Tego, który mnie stworzył. Był ubrany w biały kitel i porwane dżinsy. Wyglądał na 70 lat, albo i lepiej. Moja podświadomość szepnęła mi, że nie będzie z nami dobrze.

-Jiho synu! Przyprowadziłeś Yoonę! Nawet nie wiesz jak się cieszę.....-zrobił krok w naszą stronę, lecz Zico wyjął przed siebie sztylet. Doktor nie dowierzał, że jego własny wynalazek obrócił się przeciwko niemu. Cofnął się, o kilka kroków, i powiedział:

-Ty przeciwko mnie?! Niemożliwe. Co się stało, że tak namieszali ci w głowię? 


 Co się stało, że tak namieszali ci w głowię? 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Mi akurat nic. Po prostu odkryłem sens istnienia. -odrzekł wściekły Zico. Nie poznawałam go. Jego uczucia zmieniały się z sekundy na sekundę. Złapałam go za rękę, którą trzymał za plecami. Gdy poczuł moją szarpnął mnie do tyłu, zasłaniając przed lekarzem. Kyung stanął obok Jiho. W jego oczach widziałam...pustkę. Tak jak zawsze.

-Kogo ja widzę. Kyung! Myślałem, że zostałeś spalony. Co za szczęście! -wykrzyczał staruszek.

-Zamknij się! -jednak, Kyung nie zamierzał być dla niego dość miły. -Chciałeś nas zniszczyć, kiedy twój eksperyment się nie powiódł. Dzisiaj to ja zniszczę ciebie. Następnym razem dobrze przemyśl, zanim wyrzucisz lalkę do śmieci.

Doktor uznał to za dowcip i śmiał się w niebo głosy. Światło reflektorów nagle zaczęło mrugać, a z podłogi podnosili się mężczyźni. Wśród nich dostrzegłam Taeila. 


TOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz