brat

659 47 6
                                    

Ruszyłam pędem ile sił w nogach. Biegłam przed siebie, cały czas głównym korytarzem. Za sobą słyszałam jakieś krzyki. Chciałam zawrócić i pomóc Adrianowi, ale wiem ze tylko by się na mnie rozzłościł. Nie licząc tego co mi zrobił przy naszym 1 spotkaniu, to polubiłam go. Wydawał się taki inny.
Dobiegła do końca tunelu, zobaczyłam do góry właz, wspieram się po drabinie i wyszłam na zewnątrz.
Adrian mówił że auto jest na północ od miejsca w którym wyjdę. Ale do cholery, gdzie jest północ?!
Rozejrzałam się dookoła. Niech to szlag. Poszłam prosto przed siebie. Po kilkunastu metrach w krzakach zamajaczyl jakiś kształt. To auto! Poczułam jak na sercu robi mi się sto razy lżej. Podbiegłam i weszłam do czarnego jeepa. Wdrapałam się na wysokie siedzenie i otworzyłam schowek. Znalazłam mapę, ale nie mogłam odczytać drogi bo było za ciemno. Włączyłam silnik i odpaliłam lampke nad siedzeniami. Czerwona linia ciągnęła się przez pół mapy. Wzrokowo patrząc, czekało mnie jakieś 700 km drogi do... . Trochę daleko, a jeszcze będę musiała odbić 100km aby dotrzeć do NY. Czyli dodatkowe 200 km. Czyli razem ponad 900 km. No to pięknie. Ale nie pojadę bez Adriana. Wyszłam z auta i rozejrzałam się dookoła.
Po kilku minutach zobaczyłam postać mężczyzny idącego w tę stronę. To Adrian... chyba... taką mam nadzieję.
-Rose!-zawołał znajomy głos.
-To ty! Świetnie. Możemy jechać.
Podszedł na tyle blisko ze zobaczyłam że ma rozciętą wargę.
-Nic ci się nie stało.
-Nie, to tylko draśnięcie. Lepiej jedźmy już zanim nie pojawi się ich więcej.
-Kto kieruje?
-Ja. Znam drogę, ty w tym czssie odpoczniesz.
Wsiedliśmy do pojazdu i ruszyliśmy. Po około 4km wyjechaliśmy na jakąś drogę.
-To dokąd teraz jedziemy?
-Nowy York. Ty zrobisz zakupy, a ja załatwie parę swoich spraw.
-Wporządku. Kiedy będziemy na miejscu.
-Wliczając postoje. Do szkoły powinniśmy dotrzeć jutro popołudniu.
Przytaknęłam tylko głową i oparłam sie wygodnie patrząc na kierowcę.
Był taki sam Jak Dmitrij. Gdyby nie te oczy.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie jasny blask słońca świecącego mi prosto w oczy. Rozciagnelam się na tyle, na ile pozwoliło mi siedzenie, deska rozdzielcza i dach. Spojrzałam w prawo. Za szybą panował wielkomiejski zgiełk. Spojrzałam w lewo, Adrian był skupiony na drodze. Lewą ręką trzymał kierownicę, opierając łokieć na drzwiach, a prawa spoczywała na jego udzie.
-Dzień dobry, Śpiąca królewno
-Hejka, spałeś?
-Nie, ale nie jestem zmęczony, spokojnie.
-Okey.
Patrzyłam na niego przez chwilę, a potem ni z tego, ni z ósmego wypaliłam:
-Powinieneś ściąć włosy.
-Co?!
Kuźma Rose. Ty idiotko. Ślę skoro to powiedziałam to muszę kontynułować.
-Jesteś zbyt podobny do Dmitra. Powinieneś to zmienić bo będę się mylić.
-Jeszcze jakieś życzenia?-zapytał uśmiechając się.
-Kup czarną skórę i napewno Was nie pomyle.
-Okey.
-Co? Zgadzasz się, tak po prostu.
-Pewnie, po co mam wyglądać jak mój brat i ci go przypominać. Zmienię się, dla Ciebie Rose-spojrzał na mnie na chwilę
-Dziękuję Adrian.
-Za co?-zapytał zdziwiony.
-Za to że mi pomagasz, wszyscy się ode mnie odwrócili, a tu nagle pojawiają się ty . Ostatnia osoba z która mam ochotę się zadawać. A Ty mi ratujesz tyłek przed Dmitrim i chyba całą akademią.
-Nie ma sprawy. Wkońcu miałem Cię chronić.
-Jak to miałeś mnie chronić.
Zorientował się ze strzelił gape i westchnął ciężko.
-Tak jak już mówiłem naszą instytucją wiedziała że masz te magiczne zdolności. Postanowili pilnować Cię dopóki sie one nie ujawnią. Kiedy zmarł twój poprzedni opiekun, ten obowiązek przypadł mnie. Pilnowałem cie aż do teraz.
-Czyli od jak dawna jesteś "moim cieniem".
-Od jakiś czterech lat
-Co?! Czyli byłeś jak ja ucieklam z akademii i woogóle...
-Tak powiem szczerze ze miałem wiele roboty żeby utrzymać Cię przy życiu. Ale udało mi się. I pomimo niektórych sytuacji lubiłem opiekować się tobą. Byłem z tobą zawsze wtedy gdy myslałas że każdy Cię opuścił. Nawet nie wiesz jak serce mi się krajało Kiedy widziałem jak płaczesz przez mojego brata, a jak bardzo radowało Kiedy widziałem że jesteś szczęśliwa. Kiedy robiłaś postępy w nauce.
-Mam dla Ciebie propozycje.
-Słucham.
-Zostańmy rodzeństwem.
-What?
-Mówię serio. Będzie super. Z tego co mówisz to zależy ci na mnie, a ja Cię bardzo polubiłam. Teraz będziesz mu pomagał w treningach, będziesz się troszczyl o mnie. To tak jakbyś był moim bratem, którego swoją drogą zawsze chciałam mieć. No proszę Cię Adrian. Nie daj się prosić. Bądźmy jak rodzeństwo.
-Hmm... No niech ci będzie.

Akademia Wampirów-moja HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz