Misja pełna niespodzianek cz. 1

324 22 0
                                    

Zegarek dalej pikał, tracąc każdą sekundę drogocennego czasu. Gdzieś w Paryżu jakaś bezbronna dusza potrzebuje pomocy, a jej ostatnia nadzieja (czyli ja), stoi w szkolnej łazience i zastanawia się, jak uciszyć to cholerne (tu z góry przepraszam za słowo. Wymsknęło mi się ;) - dop. aut.), zautomatyzowane ustrojstwo. W końcu wzięłam się w garść i sprawnym ruchem dotknęłam tarczy zegara. Urządzenie przestało pikać i w jednej chwili pojawiła się holograficzna postać Nathaniela.

- Hej, co się dzieje? - zapytałam.

- Musisz jak najszybciej udać się pod wieżę Eiffla. Złoczyńca, który zwie się Temida, zamienia wszystkich mieszkańców w swoich ślepych poddanych. - w tej samej chwili zamiast twarzy Nathaniela, na ekranie ukazała się wysoka kobieta w białej todze, o złotych, kręconych włosach, bladej twarzy, na której widniała biała opaska zakrywająca oczy. W dłoniach trzymała wagę i szczerozłoty miecz. Na szyi kobiety wisiał czarny jak noc naszyjnik z wizerunkiem wagi (tam musiała się skryć akuma). Na stopach widniały sandały z czasów starożytnych Greków.

- "Musiała być dobrym prawnikiem przed przemianą, ale dlaczego tak się stało?" - pomyślałam.

- Rozumiem to, że ciekawi cię przyczyna tej sytuacji, ale niestety nie mamy czasu - powiedział Nathaniel, który ponownie pojawił się na tarczy zegara - Musisz migiem przemienić się w Biedronkę i ratować miasto - dodał.

- Dobrze, już. - odpowiedziałam i rozłączyłam się. Teraz pomyślałam, gdzie jest Tikki, moje kwami i jednocześnie najlepsza przyjaciółka, z którą dawno nie rozmawiałam.

- "Pewnie się na mnie obraziła". - pomyślałam - Tikki. Tikki. - szeptałam.

- No wreszcie raczyłaś wymówić moje imię po tak długim czasie - powiedziała z wyrzutem mała istotka w czarne kropki - Myślałam, że znalazłaś sobie chłopaka i dlatego nie miałaś czasu, by ze mną choćby chwilkę poplotkować - dodała łagodniejszym tonem.

- No co ty! Nie mam chłopaka i chyba w najbliższej przyszłości go nie znajdę, ale nie to jest w tej chwili istotne - odparłam - Potrzebuję twojej pomocy.

- A niby czemu miałabym ci pomóc? Od tej akcji w Sztokholmie nie pisnęłaś ani słowa. Nic! - pisnęła zdenerwowana.

- Przepraszam cię, Tikki. Proszę, pomóż mi. Wiesz przecież, że nigdy, przenigdy bez ciebie nie obronię tego miasta. I chyba nikt inny tego nie zdoła. A właśnie! Musimy pokonać Temidę, a do tego potrzebna jest Biedronka - tłumaczyłam. Nie zwróciłam uwagi, kiedy zadzwonił dzwonek. Ktoś mógłby całą sytuację zauważyć, ale miałam to gdzieś. Najważniejsze, było to, aby Tikki mi wybaczyła te wszystkie dni mojej nieobecności.

- No już dobrze,- westchnęła - ale nie rób mi tak więcej, zgoda?

- Zgoda - odpowiedziałam uradowana.

- To co, do dzieła! - wykrzyknęła

- Tikki, kropkuj!

Po wypowiedzeniu naszego hasła, poczułam coś, czego dawno nie odczuwałam. W lustrze zauważyłam, jak zabłysły moje kolczyki oraz jak dziwna siła zaczęła wciągać moje kwami w ten blask. Nie minęła minuta, a już miałam na sobie czerwony kombinezon w czarne kropki z czarny golfem. Przy pasie zwisało moje jojo, a na twarzy miałam czerwoną maskę również w czarne kropki. Dodatkowymi ulepszeniami mojego stroju był schowek na sztylety przy lewym udzie oraz wielofunkcyjny kij przyczepiony na moich plecach. Kitki zostały, jednak zauważyłam, że kolor moich włosów był odrobinkę ciemniejszy oraz spostrzegłam długie wstążki wystające z gumek, którymi były związane kitki.

Lekko wychyliłam głowę zza drzwi łazienki i patrzyłam, czy nikt nie idzie w moją stronę. Jednocześnie szukałam najbliższego okna, by niepostrzeżenie wyjść z budynku. I nagle moim oczom ukazało się duże okno otwierane w górę, znajdujące się na samym końcu korytarza.

- "Dobra, droga wolna. Mam nadzieję, że nikt mnie nie zauważy." - powiedziałam do siebie i szybko wybiegłam z łazienki.

Nie zorientowawszy się, która jest godzina, popędziłam w kierunku okna. Biegłam przez cały hol z taką prędkością, nie zważając na to, czy jakikolwiek spóźnialski uczeń kręcił się po korytarzu. Nagle uderzyłam w coś bądź kogoś i upadłam na podłogę. Szybko podniosłam się i spojrzałam na przeszkodę, którą okazał się...Adrien. Przez sekundę patrzyłam w jego zaskoczoną twarz i szybko pobiegłam do ściany, gdzie znajduje się ów okno. Otworzyłam je, stanęłam na parapecie, jednocześnie patrząc na blondyna, pędzącego w moją stronę. Do końca życia zapamiętam jego wyraz twarzy w tamtej chwili oraz jego spojrzenie przepełnione strachem. Nagle zatrzymał się. Dzielił nas tylko metr.

- Proszę, zejdź z tego parapetu. Nie chcę zrobić ci krzywdy. - powiedział spokojnym i jednocześnie błagalnym głosem.

Zdjął torbę. Nie odrywając ode mnie swych zielonych tęczówek, spokojnie i powoli odłożył torbę na podłogę. Już miał zrobić pierwszy krok, gdy nagle rozłożywszy ręce, z lekkim uśmiechem na twarzy i zamkniętymi powiekami, odchyliłam się od parapetu.

Zaczęłam spadać. Szybko wyciągnęłam swój kij, który migiem zmienił się w lotnię. Nagle poczułam, że szybuję. Wspomagając się magią powietrza, wzbijałam się ponad budynki. W końcu obierając właściwy kierunek lotu, patrolowałam okolicę. Nikogo nie było. Same puste ulice. Nagle rozległ się huk, dobiegający spod wieży Eiffla. Pędem poszybowałam w tamtym kierunku. To, co tam widziałam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.

***
Hej!
Przepraszam za baaaardzo dłuuuugą nieobecność, ale miałam na głowie mnóstwo obowiązków. Jednak oto kolejny już rozdział (jak na razie połowa) opowiadania. Drugą część spróbuję napisać w jak najszybszym czasie. Chciałabym podziękować wszystkim tym, którzy cierpliwie czekali na kolejny rozdział. Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu. Piszcie komentarze, zostawiajcie gwiazdki i do kolejnego rozdziału.

P.S. Nie mam zamiaru się chwalić moim "talentem" plastycznym, ale w ramach tego opowiadania narysowałam (jak na razie) szkic autorskiego fanarta. Oceniajcie go w komentarzach. (Przyjmuję każdą krytykę ;) ).

*W sumie to nie za dobrze mi wyszedł. (Szczera samokrytyka :D )

Pozdrawiam ;)
marinette_paris123

Wyzwolicielka ParyżaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz