Rozdział 1 cz3

22 2 1
                                    


Ciężko było mi coś zobaczyć, zważając na mój wcześniejszy upadek oraz to że na dworze szalał deszcz, a fale bujały gwałtownie statkiem. Tylko jedno mogłam dokładnie zobaczyć, pokiereszowane ciało z rozerwaną szyją, które leżało nie więcej niż 5 metrów ode mnie. Opadłam na kolana i ręce przycisnęłam do ust, z trudem przełknęłam żółć, która napłynęła mi do gardła.

Spojrzałam znowu na zwłoki, po czym odetchnęłam z ulgą, jeśli w ogóle można to było tak nazwać. To nie był Laurent, potrafiłam to poznać tylko dzięki odmiennemu koloru włosów, gdyż twarz nieboszczyka zwrócona była ku ziemi. Najwyraźniej mężczyzna ten był jednym z załogi statku pilnujących porządku gdyż miał na sobie lekką zbroję i miecz przypięty do pasa.

Wstałam z trudem łapiąc równowagę, gdyż statkiem nadal miotały potężne fale. Obeszłam nieboszczyka szerokim łukiem i skierowałam się w stronę pokoju kapitana. Przedzierałam się przez deszcz z zapałem. Coś było zdecydowanie nie tak, przecież przed chwilą widziałam zamordowaną osobę. Ta myśl uświadomiła mi że na statku znajduje się bardzo niebezpieczna osoba. Właśnie szłam w paszczę lwa, a ja nawet o tym nie pomyślałam, naprawdę byłam taka głupia? Ryzykowałam własne życie przez jakieś głupie przeczucie. I po co mi to? Laurent sobie poradzi, w końcu to silny mężczyzna, i tak na nic się nie przydam.

Zdając sobie z tego sprawę gwałtownie odwróciłam się w stronę, którą przyszłam i ruszyłam... nagle coś zwaliło mnie z nóg. Leżałam brzuchem do podłogi z prawym policzkiem przylegającym do lodowatego podłoża, . Na początku pomyślałam, że to statek tak mocno się przechylił, ale ułamek sekundy później poczułam jak coś zimniejszego od deszczu i twardszego niż kamień przyciska do podłogi moje nogi i ręce. Nawet nie próbowałam się wyrywać, jedynie niepotrzebnie traciłabym siły, które później mogą się przydać.

- Jakaś ty cicha moja mała damo - usłyszałam niezwykle piękny melodyjny głos tuż przy moim uchu. Jego angielski akcent, aż zapierał dech w piersi. Zaskoczona nie potrafiłam wydobyć z siebie ani jednego słowa.- No i co jam z tobą zrobić? - używał takiego tonu jakby mówił do dziecka. - Miałem trochę poczekać zanim cię sobie wezmę. Teraz chyba już nie mogę - polizał mnie zimnym językiem w ucho, co wywołało u mnie serię dreszczy, a może było to jednak spowodowane wodą, która lała się ze mnie strumieniami.

- Jestem mężatką...- powiedziałam cicho, ale stanowczo.

- Przykro mi cię o tym informować - w jego głośnie wyraźnie wyczuwałam ironię i pragnienie przestraszenia mnie. - lecz mylisz się, milady. Jesteś wdówką, nie mężatką - obrócił delikatnie moją głowę w drugą stronę. - No spójrz tylko - z tonu wnioskowałam, że się uśmiechał, ale nie miało to dla mnie już, żadnego znaczenia.

Nie byłam w stanie się ruszyć, mówić, ani oddychać. Moje mięśnie zastygły w jednej pozycji, a oczy wpatrywały się w oszołomieniu w niewyrażającą żadnych uczuć twarz Laurenta. Jego bladoniebieskie oczy były szeroko otwarte, aż można by było pomyśleć, że się we mnie wpatruje, ale jego już tu nie było, jego dusza odeszła i nigdy nie wróci. Nie ma go tu... Wiedzę go, chociaż jego tu nie ma... Niemożliwe...

Czy moje ciało się rozpada, pomyślałam. Czułam się jakbym rozpływała się w powietrzu. Nic nie widziałam, nie czułam, wypełniała mnie pustka.

Przez moją głowę przelatywały zupełnie niezrozumiane myśli i obrazy. Zniknęłam tak jak on, moja dusza już pewnie odłączyła się od ciała w poszukiwaniu Laurenta, na ziemi już go nie znajdę, jest tylko jedno miejsce, w którym go znajdę...

Moim ciałem nagle wstrząsnął dreszcz. W tej samej chwili się ocknęłam. Nadal oszołomiona i dzwoniącymi jak dzwony uszami, otworzyłam gwałtownie oczy i ujrzałam coś czego nigdy nie spodziewałam się ujrzeć, anioła. Istota przede mną była nieporównywalnie piękniejsza do tej, o której opowiadali duchowni. Miał nie więcej niż 16 lat, a jego niezwykle delikatne chłopięce rysy, sprawiły, że moje serce nie przestawało robić salt, zwłaszcza, że ów anioł trzymał mnie w ramionach. I w tedy zrozumiałam, że za chwilę stanę przed samym Bogiem, aby zasiąść wśród istot niebieskich.

Napawając się spokojem, które wypełniło moje ciało, wpatrywałam się w najpiękniejszą istotę, widziałam w moim życiu. Mój wzrok przesuwał się po jego delikatnie umięśnionych ramionach, delikatnie zarysowanej szczęce, różowych ustach rozciągniętych w szerokim uśmiechu, zamkniętych powiekach jakby spoglądających w górę, aż do jego jaśniutkich włosów, które choć były przemoczone nadal wyglądały olśniewająco.

Gdy tak napawałam się jego widokiem, zapominając o wszystkim poza nim, uchylił powieki, a ja wpadłam w panikę. Jego oczy choć oszałamiające budziły przerażenie. Jego tęczówki były jedyną rzeczą, która nie pasowała do wizerunku anioła. Drapieżne, dzikie spojrzenie jego krwistoczerwonych tęczówek. Poczułam się jak złapana w sidła.

- Spokojnie moja piękna, ze mną jesteś bezpieczna - rozpoznałam angielski akcent mężczyzny, który wcześniej przytwierdzał do podłogi, gdy patrzyłam na...

Twarz anioła zaczęła się rozmywać, moja głowa zaczęła mi ciążyć.

- Jestem tu, nic ci ze mną nie grozi - jego głos wyrwał mnie z otępienia. Był taki miły i delikatny, niczym jedwab... - Za chwilę i ty staniesz się tak piękna jak ja, najpiękniejsza.

Patrzyłam w jego oczy, ale nie były już tak straszne jak wcześniej. Był taki wspaniały, taki dobry, a on chce mnie uczynić taką samą jak on. Byłam taka szczęśliwa, bezpieczna w jego ramionach, chociaż wyglądał na tylko rok starszego ode mnie.

Zauważyłam, że przestało padać, a chmury nad naszymi głowami się przerzedzają. Byliśmy dalej na statku, wciąż bujanym przez fale, ale teraz wszystko było na swoim miejscu, nigdy nie czułam się szczęśliwsza. Anioł tymczasem przesuwał wzrok po całym moim ciele. Chciał uczynić mnie swoją, potrafiłam to rozpoznać, ale nie liczyło to się teraz dla mnie, ważne jest to, że mogę na niego patrzeć.

- Tak więc, milady, czas na twoją inicjację - powiedział słodkim głosem, po czym powoli, delikatnie zbliżył swoje usta do mojej szyi, na co moje serce powtórnie zareagowało łomotem. Wziął wdech napawając się moim zapachem i powoli przebił moją skórę ostrymi jak brzytwa zębami.


Dziękuję za liczne wyświetlenia. Następny rozdział pojawi się za około tydzień, tak więc pozdrawiam was i zapraszam do komentowania i głosowania.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 24, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nauka lepszego życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz