3

11K 536 200
                                    

Obudziłem się i zdałem sobie sprawę że jest niedziela. Próbowałem wstać ale czułem że moja głowa zaraz eksploduje.

Wstałem powoli i wziąłem z apteczki Solpadeine i rozpuściłem ją w wodzie.

Byłem sam w domu więc postanowiłem odpocząć. Ogarnąłem puszki i butelki z salonu, umyłem naczynia, poodkurzałem i wyprałem pościele. Tak ja i odpoczywanie.

Pod wieczór wyszedłem do parku żeby pomyśleć i odetchnąć świeżym powietrzem.

Matki z dziećmi na placu zabaw, tata pokazujący swojemu synowi jak się łowi ryby, grupka przyjaciół bawiących się świetnie.
Wyjąłem papierosa i zapaliłem.

Kontynuowałem przyglądanie się ludziom. Całująca się para koło drzewa, dwaj koledzy grający w piłkę oraz starszy mężczyzna z psem.

Chwila, zastanówmy się kogo ja mam, nie może być tak źle.
No.... Mam tatę, który pije i ćpa.
Dobra nie.. Mam ciocię która jest bardzo fajna, ale prowadzi naukowe badania w Ohio, mam przyjaciółkę !
Której nigdy nie zobacze bo mieszka w Indianie.

Czyli nie mam nikogo, jestem małym knypkiem na ziemi której nikt nie kocha... Nie Louisie ! Teraz się nad sobą użalasz! Zasuwaj do domu bo się ściemnia.

Na Szczęście posłuchałem rozumu.
Po piętnastu minutach przekraczałem próg.

- Gdzieś Ty był ! - Wrzasnął ojciec, miał wielkie źrenice i był cały czerwony. Pewnie ćpał, i właśnie wtedy z tyrana zamienia się w bestie.

Nie czekając na moją odpowiedź uderzył mnie otwartą ręką w twarz, od razu upadłem na podłogę.

Szybko wstałem i wybiegłem z domu.
Przecież ja nie mam nikogo, ja nawet nie mam domu, moje życie to... Piekło.

Idę, po prostu idę. Nie wiem dokąd ale idę. Mijam szkołę, park, sklepy, galerie. Jestem na przedmieściach słyszę ulicę w dole.

Naprawdę chce to zrobić
- Ha ! Nie zrobisz tego jesteś tylko słabym kawałkiem gówna - Słyszę tak dobrze mi znany głos, mój jebany ojciec chciał pobawić się w stalkera. On tak potrafił, chodzić za mną godzinami.

Przechodzę przez barierkę, słyszę śmiech mojego własnego taty gdy ja chcę skończyć ze swoim życiem.

Przeszedłem kawałek w bok żeby nie słyszeć tego okropnego dźwięku. Teraz za mną nie ma barierki, za mną jest chodnik.

Krok w tył żyje, krok w przód ginę.
Już przechylałem się na tą właściwą stronę, gdy nagle poczułem silne ale zarazem delikatne ręce odciągające mnie na chodnik i wciskające w swoją pierś.

Zacząłem szlochać, poczułem loki, nie miałem pojęcia kto to, spojrzałem na mężczyznę który ocalił mi życie. Zielone piękne oczy, delikatne rysy twarzy, chwila czy to nie ten sam
... ?

Rozkleiłem się, przecież, gdyby nie on to ja bym leżał na dole. Martwy.

Mężczyzna zaczął mnie prowadzić w nieznanym kierunku , byłem zbyt zszokowany by zaprzeczyć, a może tego nie chciałem ?

Moja głowa... Śmierć, pustka blask. I nicość.

••••

Jezu, ale dostałam natchnienia.
Mam świetny pomysł.

See yaa :*

That's my Daddy | Larry Stylinson +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz