Rozdział 9

2.4K 173 14
                                    

Wracam, wracam! Najgorszy miesiąc minął i wracam.

Wieczorem byliśmy już w Volterze, od tamtego momentu Edward mnie już mało obchodził. Byłam suką, wiem. Tutaj w zamku tego wymagano - jesteś twarda, albo giniesz. Przebrałam się w zwykły codzienny strój i poszłam szukać Demetri'ego. Palant jak zwykle nie był w swojej komnacie. Zmierzając przez ciemne korytarze zamku wpadłam na Edwarda, spojrzałam na niego gniewnie.

- Nie masz co robić? - spytałam

- Zaprosiłaś mnie tu - powiedział zaskoczony moim tonem.

- Nie ja, to po pierwsze. Po drugie nie wałęsaj się po tej części Volterry, jasne?

- Chyba nie za bardzo za mną przepadasz? - prychnęłam i ruszyłam w swoją stronę, ku mojej irytacji Cullen podążył za mną. Świetnie, jak mam go ignorować, skoro znowu zachowuje się jak stalker?

- Nie lubię całej idei Carlisle. Nie rozumiem co jest dobrego w krwi zwierząt. Smakuje jak stare frytki, osobiście nie polecam.

- Więc zabijanie ludzi jest okej? Są bezbronni w porównaniu do nas

Jęknęłam.

- Proszę Cię, twój przywódca już mi robił wykłady o moralności. Krew ludzi jest wspaniała, a zwłaszcza młodych napalonych chłopców. Nie rób takiej miny. Wyglądam na dziewiętnaście lat, ale żyję o wiele dłużej, nawet od Ciebie - moją uwagę zwrócił ruch na końcu korytarza - Demetri, jełopie!

- Oh, cześć Bells

- Gdzieś ty był? Mamy spotkanie - krzyknęłam na niego

- A, idziemy do Nahuela? - Demetri spojrzał na Edwarda - On idzie z nami?

- Nic nie powiem - spojrzałam na niego i kiwnęłam głową, niech idzie.

Wyszliśmy z zamku i skierowaliśmy się ku wieży zegarowej. Dostrzegłam Indianina z oddali, kazał nam za sobą podążyć. Zatrzymaliśmy się dopiero jakieś 50 km od Volterry. Nahuel musiał mieć jakieś groźne informacje, skoro tak się bał, że ktoś nas podsłucha. Nahuel usiadł na trawie, poszliśmy za jego przykładem. Siedział cicho, czoło miał zmarszczone, a między palcami miętosił źdźbła trawy. W leśnym zagajniku nie musieliśmy się obawiać podsłuchu, a mimo to instynktownie wyczuwałam jak słuchem bada przestrzeń wokół nas.

- Co się stało? - spytałam ciemnoskórego - Wszedłeś do sali balowej, jakby Wielka Trójka miała Cię zabić.

- Bo tak jest - powiedział zapytany - Bells, odkryliśmy coś. Ja i mój lud, twój lud.

- O czym ty gadasz? - spytałam zdziwiona

- Bells, zdajesz sobie sprawę, że Wielka Trójka pewnych rzeczy nie mówi nawet Tobie i Straży Przybocznej.

- Wiesz komu ufam w Volterze? Demetri'emu i nikomu innemu. Nie ufam nawet własnemu ojcu - uśmiechnęłam się do przyjaciela.

- Bells, chcesz żeby on wiedział? - wskazał głową na Edwarda - W tym co powiem chodzi o prawie całe Twoje życie, mogę zdradzić kilka nieprzyjemnych szczegółów.

- Mów co uważasz - stwierdziłam - Kłamię, żeby chronić innych. Zawsze tak robię.

- Niech będzie, a więc do rzeczy. Trójca wmawia wampirom, że dhampiry są na świecie mało spotykane, że jesteśmy zaledwie ty i ja. W przeszłości poprosiłaś mnie, abym spróbował znaleźć zabójców Twojej matki. Wiem, że ich dopadłaś, ale coś mi w tej całej historii z jej zabójstwem nie pasowało. Zabili ją, ale nigdzie nie było jej spalonych prochów, czy chociażby zakopanej ziemi. Podążając pewnym tropem pięć lat temu trafiłem do Hiszpanii, trop prowadził do miasta Tavascan. Jest to niedostępny teren w Pirenejach, głęboko w górach pod ziemią jest wydrążone miasto, miasto dhampirów. Są nas setki, jeśli nie tysiące. Volturi od setek lat planują na nas napaść i wybić, ale aby to zrobić muszą mieć kogoś kto podoła tylu darom i umiejętnością. Volturi doskonale zdają sobie sprawę z Twoich darów Bells.

- Co? - krzyknełam - Jak to jest możliwe? Nigdy nie dałam im powodu, żeby to zauważyli

- Jane - powiedział Demetri

- No jasne, że ona! - krzyknęłam i wstałam z klęczek - Ta mała szmata! Pierwszą ją zabije!

- Bells, siadaj! To nie koniec historii - kiedy się opanowałam i usiadłam Nahuel kontynuował swoją opowieść - Dhampiry mają inną naturę niż wampiry. Możemy jeść ludzkie jedzenie albo pić krew. Jesteśmy bardziej podatni na rany, ale mamy za to o wiele lepiej rozwinięte dary. U nas jest to cykl dziedziczenia. Dostajesz dar od matki i od ojca, i rzadko masz też swój własny odrębny dar. Dary dziedziczy się nieco zmodyfikowane, ale pochodzą one z tego samego jądra podobieństwa. Dzięki temu dość łatwo dojść, jaki dhampir miał jakich rodziców.

- Dlaczego mi to mówisz? - spytałam

- Bells masz trzy dary - tarczę mentalną, zamrażanie ruchów ciała i metamorfomag*. Czy któryś z tych darów przypomina ci a) widzenie myśli za pomocą dotyku albo b) roztaczanie aury zauroczenia wokół siebie? Marek i Didyme nie są twoimi rodzicami.

Złapałam się za głowę i zaczęłam kiwać się w przód i w tył. Zabrakło mi tchu, a w oczach zaczęły zbierać się łzy. Spokojnie, Bella. To wszystko ma jakieś drugie dno, opanuj się jesteś twarda. Kiwnęłam głową na Nahuela, aby kontynuował.

- Razem z klanem z koloni zaczęliśmy razem szperać, dlaczego nie jesteś u własnych rodziców, dlaczego jesteś w Volterze i tak dalej. Znaleźliśmy dwoje wampirów z darami należącymi do twojej rodziny darów. Twoja matka umie zamrozić ciało, a twój ojciec umie zmieniać się w człowieka. Nie doszliśmy do danych ojca, ale matka nazywała się Helga Bartinelli.

- Helena - zaszlochałam ukryta w ramieniu Demetrie'ego - Mój ojciec nazywa się Charlie Swan, a matka Helena Bartinelli.

- Bells nie roń łez, bo to nie koniec. Kiedy miałaś cztery latka Volturi odebrali cię Charliemu i wywieźli do przyczułka we Francji. Sama wiesz jak tam było, Volturi sprawili, że uwierzyłaś, że to oni byli twoimi wybawicielami. Byłaś zakładnikiem dla nich, jeden zły ruch Charlie'go, a ty byś nie żyła. Widział jak się zmieniasz od powrotu z Francji i dlatego odszedł. Wtedy Aro znalazł wampira, który wymazał ci pamięć i sprawił, że uważałaś Marka i Didyme za swoich rodziców, zaraz potem go zabili. Volturi z każdym dniem przekonywali się jak potężna jesteś i co byś mogła zrobić, gdyby coś poszło nie po Twojej myśli. Chcieli, żebyś była im całkowicie posłuszna, Aro wysłał za Didyme zabójców - Jamesa, Laurenta i Victorie. Ta chęć zemsty miała Cię napędzać, pozwolili ci wyjechać do Forks, bo mieli pewność, że się na nich natkniesz. Przy okazji pokazali Cię Charliemu, że żyjesz. Zabijając Jamesa w Phoenix mieli pewność, że jesteś ich, że jesteś Volturi. Wtedy oddali ci Straż, ale jednocześnie wciąż szukali wampira, który mógłby Cię zamienić w zombiaka i sprawić, żebyś zabiła całą kolonię dhampirów. Po wszystkim miałaś być nagrodą dla tego wampira. Nie udało mi się ustalić tylko jak Volturi się o nas dowiedzieli.

- Jednego nie rozumiem w tej całej historii - powiedziałam mrużąc oczy. Czułam jak mi się mózg przegrzewa - Charlie mi powiedział, że Helena nie żyje.

- Helena żyje, ale nie wiemy gdzie jest. Może być właściwie każdym, musi się ukrywać i z pewnością przeszła jakieś odmiany.

Metamorfomag - określenie pochodzące z serii Harry Potter, jest to osoba, która w każdej chwili potrafi zmienić dowolnie swój wygląd. Nahuel znając upodobania książkowe Belli specjalnie ją tak nazwał.

Oto punkt kulminacyjny mojego opowiadania, od teraz Bella zapragnie zniszczyć ludzi, którzy zabrali jej prawdziwe życie. Do tego będzie się starała odnaleźć drogę z powrotem do Edwarda. Naprawdę całe opowiadanie powstało na podstawie tego rozdziału, który przed wieloma laty spisałam gdzieś na kartce.

Jeśli ktoś chciałby mnie lepiej poznać zapraszam na "Pamiętnik Swojej Duszy".

Myślę, że w ciągu tygodnia pojawi się następny rozdział. Mam nadzieję, że ten się podoba, jeśli macie jakieś uwagi - śmiało piszcie. Dziekuje za wszystkie komentarze, gwiazki i wyświetlenia.

 Stać się człowiekiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz