Rozdział 4

151 8 3
                                    

Lily pov.

Zaczęłam czuć zbliżający się atak paniki. Wiem, jestem słaba... Już kiedyś mi się zdarzały, ale główmie na widok krwi. Nienawidzę krwi. Raz myślałam, że zwariuje. Teraz już jestem tego pewna. Świat zaczyna się kręcić, a moje ręce trząść się. Witajcie w moim świecie kochani.

Jm: Lily? Wszystko wporządku? Nie martw się. Kookie już obmyśla plan.
L: Tak, tak. Ja tylko...- zaczynają się problemy z oddychaniem. A tak btw czemu jungkook ciągle się tu patrzy? Zapomnij o nim. Masz atak paniki, a ty myślisz o jakimś chłopaku. Co ze mną nie tak?!- Proszę Pana! Czy mogłabym iść do toalety?- zapytałam się nauczyciela.
N: Oczywiście. Dobrze się czujesz, Lily? Nie chcesz żeby ktoś poszedł z tobą?
L: Nie potrzeba. Dam sobie radę- mówiąc to lekko się uśmiechnęłam. Za chwilę się przewrócę, ale nie chce by ktoś na mnie patrzył gdy jestem w takim stanie... Z resztą kto by chciał ze mną iść? Nikt.

Ze klasy wyszłam w miarę spokojnie (przynajmniej na tyle na ile umiałam) przeszłam pare metrów. Strasznie mi się w głowie kręciło. Upadłam lekko na ścianę. -Weź się w garść- powiedziałam do siebie, po czym pobiegłam szybko do toalety.

Wbiegłam z ogromnym hokiem. Oczywiście ja jak to ja musiałam trzasnąć drzwiami, bo po co zachowywać się normalnie? Choć akurat w tej sytuacji to było najnormalniejsze.

Nagle przed oczami zaczęły pojawiać się mroczki. Powoli przestawałam czuć swoje nogi. Szybko oparłam się dłońmi o umywalkę i próbowałam się uspokoić. Nagle usłyszałam trzask. Nie zdążyłam sprawdzić kto to, bo zostalam z całej siły popchnięta jak jakaś szmata na ziemie. Uderzyłam z całej siły głową o ziemie. Nie jestem pewna, ale chyba leciała mi krew. Przynajmniej wywnioskowałam to po złapaniu się za bolące miejsce i poczułam, że jest mokre. A ręka była w czerwonym płynie. We krwi. No to teraz będę miała schizę na maksa. Nie kontroluję już niczego. Nagle usłyszałam śmiech. Był tak bardzo perfidny, że bez problemu odgadnęłam kto to był.

Zacisnęłam mocno powieki. Masz przesrane Lily i to bardzo. Dobra trzeba się wziąć w garść. Poczułam mocne kopnięcie w brzuch. Jak to boli... Śmiech stał się głośniejszy. A w moich żyłach zaczęła płynąc chęć zemsty. Nie wiem nawet kiedy stałam już na nogach myśląc tylko o uderzeniu jej. Chyba mam jakies problemy z agresją... Ja ogólnie jestem cała nie ten tego także...

K: Jak słodko. Mała się zdenerwowała. Co nie podoba ci się?
L: Zostaw mnie w spokoju!
K: Chciałabyś. Zniszcze cię rozumiesz? Jesteś żałosna
L: Wyjdź!
K: Kiedy stałaś się tak wyszczekana? Nie będziesz mk rozkazywać.

Chciałam jej odpowiedzieć, ale zamurowało mnie gdy wyciągnęła nóż z kieszeni. Był mały, ale ostry. A ja myślałam, że miałam wtedy przesrane.

Rzuciła się na mnie. Zrobiłam szybki unik i nie trafiła. Zdziwiła się. Wykorzystałam to uderzając ją pięścią w twarz. Usłyszałam trzask łamiącego się nosa, a ona leżała na ziemi zszokowana.

K: Zapłacisz mi za to!- wysyczała z bólem.
Chciałam wyjść. Byłam już obok drzwi. Nagle poczułam rękę na kostce. Pociągnęła. Upadłam.

Wzięła nóż w ręce przeciągając po mojej prawej łydce. Nie potrafiłam wstać. Ból był niewyobrażalnie mocny. Zaczęłam krzyczeć

Jungkook pov.

Co się jej stało? Czemu tak nagle wyszła? Wyglądała na... Sam nie wiem jak. Spojrzałem na Jimina. Wyglądał jakby też nie wiedział za bardzo o co jej chodzi.

K: Proszę Pana! Muszę iść do toalety.
N: Jak musisz to idź tylko sprawdź czy z Lily wszystko dobrze
K: Oczywiście
Jk: Nie!- Wszyscy na mnie patrzyli. Czy ja się wydarłem na cały głos? Ktoś parsknął śmiechem, a za nim reszta. Klara już wyszła z tym swoim wrednym uśmieszkiem. Muszę iść do Lily. Wstałem. Byłem już u progu.

N: Siadaj, Jeon! Masz tu zostać, albo idziemy do dyrektora. Nie będę tolerował twoich humorków.- wykrzyczał na mnie. Sam się zdziwiłem. Nigdy taki nie był. Musiałem zostać, ale nie mogę jej tak zostawić.

Przez pare minut zastanawiałem się jak jej pomóc. Tyle czasu minęło,a ich dalej nie ma. Dobra wale to, wychodzę. Wstałem.

N: Co ty wyrabiasz znowu?
Jk:One nie wracają, może coś się stało
N: Siadaj i mnie nie...-przerwałem
Jk: A jak coś się stało? Muszę.to sprawdzić.
N: Dobra idź. Nie zatrzymam się, ale to ostatni raz kiedy ci na takie coś pozwalam.
Jk: Dziękuję
Jm: Ja też idę z nim
N: A ty po co tam?
Jm: Pomogę
N: Dobra idźcie. Nie chce was widzieć. Za minute macie tu być!

Szybko wybiegliśmy z klasy. Usłyszałem krzyk. Raczej cała szkoła uslyszała. To była ona. Zacząłem biegnąć sprintem. Nie zdążyłem wychamować i przbiegłem toalete. Drzwi były zamknięte. Zbliżając się usłyszałem płacz wypełniony bólem. Spojrzałem na Jimina i otworzyłem. Spojrzałem na ziemię. Była cała we krwi. W kącie siedziała Klara. Płakała trzymając mały nóż w ręku. Na środku leżała Lily. Cała we krwi. Wyglądała na spokojną. Powoli uklękłem biorąc ją w swoje objęcia. Po moich policzkach zaczęły niekontrolowanie spływać łzy. Zacząłem krzyczeć o pomoc. Podniosłem wzrok. Zobaczyłem Jimina trzymającego Klare. Puściła nóż. Szybko ją pociagnął i zabrał do dyrektora.
Jm: Zostaj tu z nią zaraz ktoś tu przyjdzie. - wybiegł

Bałem się sprawdzić czy bije jej puls, ale musiałem. Muszę to wiedzieć. Dotknałem jej szyi, a sekunda trwała wieczność. Poczułem. Ona żyje!

Podniosłem ją na ręce. Pobiegłem szybko do sali. Wszyscy zaczeli krzyczeć. Ktoś zadzwonił po karetke. Nie słuchałem co do mnie mówili. Trzymałem ją mocno za rękę. Nie pozwolę jej odejść. Karetka przyjechała. Założyli jej maskę. Zabrali ją. Muszę tam jechać

Lily pov.

Poczułam szybkie szarpnięcie. Obróciła mnie na plecy. Biła raz pięścią raz nożem. Sprawiało jej to zabawę. Ból stawał się coraz słabszy. Świat stał się jedną wielką rozmazaną plamą. Czułam jak moje serce zaczęło zwalniać. A w płucach tlen mieszał się z krwią. Usłyszałam czyjeś krzyki. Jimin? Ktoś mnie objął. Poczułam zapach perfum, które należały do jk. Były takie zrównoważnone. Płakał. Jego łzy kapały na mnie. Nie potrafiłam otworzyć oczu. Głosy zaczęły się zlewać. Zawsze byłam pewna, że.jestem niepokonana, że doprowadzenie mnie do stanu, w którym nie będę potrafiła zrobić co kolwiek jest niemożliwe. Miałam wstać i walczyć dalej. Przecież to takie proste... Pomimo tego nie potrafiłam. Czułam ogromne zmęczenie. Nie potrafiłam już walczyć.
Odpłynęłam

Hej! Jak wam się podoba? Piszecie w komentarzach. Dla mnie jest takie sobie, ale ja zawsze mam złą opinię gdy coś "stworzę". Także bardzo proszę o ocenienie :*

With(out) YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz