Spojrzałam na niego zdziwiona. Po chwili przemyśleń zapytałam.
-Dlaczego zgadzasz się na wszystko co karze Ci zrobić?
-Ponieważ nie karzeż, tylko prosisz. A po za tym zrobię wszystko byś była szczęśliwa będąc przy mnie.
-Dziękuję braciszku.
Ten tylko popatrzył na mnie i uśmiechnął się lekko. Przez kilka minut jechaliśmy w przyjemnej ciszy. Wkoncu Adrian zatrzymał się pod wielkim sklepem i zgasło silnik.
-Rose, muszę załatwić kilka spraw. W tym sklepie znajdziesz wszystko czego potrzebujesz. Przyjdę do Ciebie za jakąś godzinę.
-Wporządku.
-A, i jeszcze jedno. Pod żadnym pozorem nie waż się wychodzić na ulicę beze mnie.
-Dlaczego.
-Ponieważ strażnicy pewnie już nas ścigają. Mają psy, a one szybko nas wytropią, w mieście pojdzie im trochę gorzej. Ale mimo tego nie chce ryzykować. Dobrze?
-Niech ci będzie.
Wysiedliśmy, ja poszłam do sklepu a Adriana pochłonęło morze ludzi.
Kiedy weszłam do środka uderzył mnie całokształt. Białe ściany, brązowe meble i ocean wieszaków. Coś mi się wydaje ze godzina to dla mnie za mało.
Ruszyłam do działu damskiego i zaczęłam wybierać.
Po około 50 minutach miałam wybrane parę koszulek, spodni, buty, skórzaną kurtkę, przybory toaletowe i bieliznę. Mam jeszcze parę minut, nie mam już co robić a Adrian kazał mi czekać. Uderzyła mnie pewna myśl. Szybko weszłam w dział męski.Zauważyłam Adriana wchodzącego do sklepu. Wstałam z miejsca i z kilkunastoma torbami podeszłam do niego.
-Więcej nie szło??- zapytał widząc mnie, taką malutką, z całym naręczem toreb.
-Szło, ale zabrakło mi pieniędzy. Możemy iść? Jestem głodna.
-Jasne. Daj mi te toboły.
Wziął ode mnie zakupy i pchnął je w bagażniku.
-Czekaj-powiedziałam i wyciągnęłam jedną czarną, reklamowke-To dla Ciebie.
-Co to?-Zapytał zdziwiony.
-Przymierz czy pasuje.
Wyciągnął czarną, skurzaną męską kurtkę i uśmiechnął się łobuzersko. Ściągnął czarny, dług płaszcz podobny do Dmitra i zarzucił kurtkę.
-I jak?
-Jest swietna dziękuję.
Podszedł do mnie i przytulił, co odwzajemniłam.
-No to teraz choć my coś zjeść i możemy iść do fryzjera.Dwie godziny później wychodzilismy z salonu fryzjerskiego.
-Wyglądasz bosko.-zachwycałam się jego krótkimi włosami które bardzo mu pasowały.
-Mam taką nadzieję.
-Teraz masz fryzurę, kurtkę i uśmiech złego chłopca brakuje ci tylko motora i tlenionej blondi.
-Mój motor stoi w garażu. A co do dziewczyn, to wolę brunetki.
Zarumieniłam się lekko a Adrian puścił mi oczko. Mężczyzna obrócił się tyłem do mnie by otworzyć mi drzwi a ja dostrzegłam na jej karku tatuaże. Znaki strażnika. Stanęłam jak wryta i patrzyłam na nie. Adrian odwrócił się by spojrzeć dlaczego nadal stoję jak ten słup soli.
-Coś nie tak?
-Ty...byłeś strażnikiem?
On tylko machnął ręką.
-Stare dzieje.
-Dlaczego już nim nie jesteś?
-Zrobiłem coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy.
-Czyli co zrobiłeś?
-Muszę odpowiadać?
-Tak braciszku. -uśmiechnęłam się złośliwie.
-To co tobie i mojemu bratu. Kiedyś to byłem nauczycielem walki w akademi Św Vladimira. Pewnego razu na moje zajęcia przyszła pewna dziewczyna. Rodzice przenieśli ją do innej szkoły, ponieważ w poprzedniej trochę zarozrabiała. Miała na imię Victoria, miała 18 lat. Nie była taka jak inni. Była pyskata, nie pozwalała sobie w kasze pluć. Była twarda, nie przejmowała się innymi, zawsze dążyła do celu po trupach. Kiedy ktoś powiedział jej coś złego, albo krzywo na nią spojrzał od razu używała pięści i wszystkiego co pod nimi miała. Była najlepsza, choć było z nią najwięcej problemów. Pewnego razu kiedy biegałem zapytała czy może się przyłączyć. Od tamtego czasu codziennie o 5 czekała na mnie na skraju lasu i biegalismy poznając się. Po bliższym poznaniu wydawała mi się całkiem innym człowiekiem. Zaslepiła mnie ogromna miłość do niej. Kiedy powiedziała mu ze mnie kocha byłem w siódmym niebie. To wszystko trwało aż ona nie została genialnym strażnikiem tej samej rodziny co ja. Byliśmy tacy szczęśliwi. Wiedzieliśmy że to miłość zakazana. Ale planowaliśmy ucieczkę i życie w ludzkim świecie. Kilka nicy przed planowaną ucieczką na pilnowaną przez nas rodzinę napadły strzygi. Było ich z 11, a strażników 4. Po kilku minutach walki zauważyłem że Victoria upada przez kopnięcie Strzygi. Wiedziałem że źle robię. Ale zostawiłem rodzinę i ruszyłem by jej pomóc. Byłem kilka metrów od niej, wtedy ten potwór przebił ją na wylot jakimś mieczem. Umarła na miejscu. Przez to że ruszyłem na ratunek ukochanej rodzina którą się opiekowałem została zaatakowana. Wszyscy zostali zabici. Wtedy właśnie Tatniana kazała mnie na śmierć. Ale udało mi się uciec. Ścigali mnie przez długie miesiące, ale ja byłem właśnie w akademii dla nadzdolnych.
-Łał, niespodziewałam się takiej historii. Przykro mi z powodu Victorii.
-To było dawno, już nie czuję smutku z tego powodu. Żyje dalej.
-Tak, to jest najlepsze. Ale jak trafiłeś do tej Akademi? No wiesz, nie wiedziałeś o swoich zdolnościach. Sam też chyba tam nie zaszedłeś.
-Kilka dni po mojej ucieczce byłem w lesie. Szłem sam nie wiem gdzie. Cierpiałem w tamtym momencie jak nikt inny. Wtedy pojawił się Tobias. Wytłumaczył mi wszystko powiedział żebym z nim jechał. I pojechałem bo nawet jeśli to był podstęp Tatniany nie miałem już Nic do stracenia. Ale od zabrał mnie do akademii. Uczyłem sie tam wszystkiego od podstaw. Po jakimś czasie byłem już wyszkolony, umiałem posługiwać się mocą. Wtedy przydzielono mi pierwsze zadanie. Miałem ochraniac jakąś 14 letnią morojke. Nie usmiechalo mi się pilnować jakiegoś małego bachora. Ale kiedy zobaczyłem z jaką determinacją starą się udowodnić wszystkim ile jest wartą przypomniałem sobie Victorie. Były takie do siebie podobne Pilnowałem jej przez dwa lata. Wtedy było T bardzo łatwe. Nic nie musiałem robić tylko być w pobliżu. Ale w wieku 16 lat, uciekła w prawdziwy świat.
Już wiedziałam kogo historię opowiada. Ale nie przerywałam mu.
-Wtedy zaczęły się schody. Przez rok 16-letniej dziewczynce udawało się uciekać przed najlepszymi strażnikami Akademi. Byłem pod wrażeniem. Oczywiście pomagalem jej na tyle na ile mogłem by się nie wydać. Po roku, niestety, złapano ją i znowu odwieziono do szkoły. Przez jakiś czas była nawet szczęśliwa. Miała dwóch świetnych przyjaciół, była piękna, umiała powalic faceta o 2 metrowym wzroście. I przede wszystkim była zakochana. Zakazana miłość, która smakowała najlepiej. Kiedy wszystko było pięknie jej ukochany musiał wyjechać. Nie było go rok. W tym czasie jeden z jej przyjaciół zmarł, przyjaciółka nie miała dla niej czasu. Zatraciła się w ćwiczeniach dzięki czemu jako strazniczka będzie jedną z najlepszych. Po roku nieobecności jej ukochany wrócił. Ale powiedział jej ze już jej nie kocha, że oświadczył się innej kobiecie. Jej drobne serduszko pękło. Tak jak jej całe życie później.
Z mooch oczy płynęły słone zły Kiedy słuchałam opowiesci o moim życiu z perspektywy obserwatora. Z kieszeni wyciągnęłam chusteczki, wyciągnęłam jedną i otarłam twarz. Adrian kontynułował.
-Teraz ta dziewczynka, a właściwie kobieta ma prawie 18 lat. Mimo młodego wieku doświadczyła wielkiego cierpienia. Ale ja wierzę że się nie podda i pokaże światu że jej się nie da złamać. Że mimo bólu jaki jej zadano podniesie się i pokona wszytko co kiedykolwiek przyczyniło się do jej nieszczęścia. Bo to wkońcu Hathaway, najodważniejsza osoba jaką znam.
Jedna ręką pogladził mnie po policzku. Usmiehnelam się do niego przez łzy.
-Chyba skąś znam te dziewczynę, ale nie poradzę przypomnieć skąd.
Zaśmialiśmy się, tym samym rozładowując napięcie w otoczeniu.
-A jak to się stało że z Dmitrem tak bardzo się nienawidzicie.
-Kiedy mieliśmy po naście lat nasz ojciec zawsze faworyzował mnie. Dmitrij był na dalszym planie. Nienawidził mnie i naszego ojca. Pewnego razu gdy ojciec chciał po pijaku uderzyć matkę Dmitrij zatorował mu drogę, już wtedy był z niego kawał chłopa, był najwyższy i najsilniejszy w okolicy. Ale wracając. On wstawił się za matką, ja jako przykład by syn za ojcem. Chciałem go usprawiedliwić, że to przez alkohol, Ale nim cokolwiek zdążyłem powiedzieć ojciec chwycił pogrzebacz i zaczął odkładać nim Dmitra. Kiedy mój brat mu go wytracił ojciec potknął się o krzesło i upadł na podłogę. Dmitrij zaczął odkładać go pięściami, zbulwersowany podeszłem do niego i odepchnąłem. Wtedy my zaczęliśmy się bić. Przerwał nam okropny krzyk. Ojciec wylał na matkę grzątek który był na herbatę. Dmitrij, jak zawsze, zachował zimną krew. Zabrał matkę do szpitala. Musieli zrobić jej przeszczep twarzy. Dmitrij obwinia mnie i śmierć naszej matki która zmarła kilka dni później.
-O Mój Boże. To straszne. Przykro mi, ale dlaczego on Ciebie obwinia?
-Uważa że jeśli nie bronił bym ojca on nie z abilby mamy.
-To nieprawda. To jest niczyja wina. Stało się i tyle.
Jechaliśmy dalej w ciszy. Żaden z nad nie chciał nic powiedzieć. Dowiedziałam się o nim i Adrianie tylu rzeczy. Przyszło mi do głowy pewne pytanie. Tym razem na mój temat.
-Co właściwie będę miała za lekcje, obowiązki itp?
-Sporządzono dla Ciebie indywidualny tok nauczania. Mniej więcej wygląda to tak, że od 20:00 do 01:00 masz lekcje sztuk walki. Godzina przerwy. A od 02:00 do 06:00 uczysz sie władać żywiołem. Czasem plan się będzie zmieniał i będą ci wciskać zajęcia teoretyczne. Ale to naprawdę rzadko.
-Zaraz, czyli zajecia sa nocą?
-Tak, tak jest lepiej.
-Okey, chyba mi pasuje. A co z tobą. Będziesz mi w czymś pomagał?
Niestety nauczycielem nie będę mógł być. Ale od czasu do czasu mogę przychodzić na twoje zajęcia. Myślę że Salvatore nie będzie miał nic przeciwko temu.
-Kto to Salvatore?
-Ach tak. Salvatore, Damon Salvatore. Będziesz z nim ćwiczyć walkę. Niezłe ciacho.
-Jest dobry?
-To jeden z najlepszych w swoim fachu. Jest chyba na równi z Dmitrem.
-No to nieźle.
-Tylko się w nim nie zakochaj-zaśmiał się.
Szturchnęłam go mocno w ramię.
-To teraz opowiedz mi coś o twojej magi.
Droga trwała kilka godzin i minęła nam w miłej atmosferze. Śpiewaliśmy głośno piosenki które leciały w radiu. Mimo tego że ogromnie fałszowaliśmy było super.
CZYTASZ
Akademia Wampirów-moja Historia
FanficRose walcząca z całym światem i ze sobą samą. Dmitrij,który ją kocha, ale rani ją, Mayson umiera, pojawia się wiele osób na których zależy młodej Hathaway. Pozna swoją przeszłość jak i przyszłość. To moja wersja Akademii wampirów, zapraszam, myślę...