11. Nie będę się wstydził osłonić przyjaciela i nie będę się przed nim ukrywał

1K 66 3
                                    

  ,,Nie będę się wstydził osłonić przyjaciela i nie będę się przed nim ukrywał.'' 

Zapadła chwila ciszy. Sherlock obejmował ciało Cath ramieniem, a Mycroft trzymał ją za rękę. Morgan trzymał broń wycelowaną w Cath, którą detektyw w dużej części osłaniał sobą. Białooki zrobił kilka wolnych kroków w stronę rodzeństwa i zamyślony przekrzywił lekko głowę.

- Naprawdę szkoda mi to robić - powiedział obrysowując delikatnie twarz Cath pistoletem.
Sherlock warknął i odepchnął Morgana od siostry i przyciskając ją mocniej do piersi.
- Takie umysły... Takie intelekty... - szepnął, nie zdejmując młodej Holmes z muszki - Ale zrobię to dla dobra mego zgromadzenia. Przecież w końcu to robimy na co dzień. Likwidujemy - zaśmiał się. - Życzę wam, abyście trafili tam gdzie wierzyliście...

Sherlock wstał, słysząc szybkie kroki na schodach, których Morgan mógł nie odnotować zajęty mówieniem. Wystarczyło kilka sekund, aby przez wybite drzwi do pomieszczenia weszły służby specjalne z Lestradem na czele i Johnem, który od razu podbiegł do Catherine aby obejrzeć jej obrażenia. Białooki został przyparty do ściany przez funkcjonariuszy i pozbawiony możliwości ucieczki.

- Nieszkodliwy, emerytowany doktor żołnierzyna? - zakpił młodszy Holmes patrząc na niego, jednak zaraz po tym znów skupił całą swoją uwagę na dziewczynie.

Detektyw klękając wziął delikatnie swoją siostrę na ręce i zaczął się szybko wspinać po schodach. John był zaraz za nim, a Mycroft poszedł szybko pierwszy, otwierając wszystkie drzwi i karząc pilotowi helikoptera zaczynać startować. 

***

- Taka biedna dziewczynka - zawodziła pani Hudson siedząc na korytarzu szpitala. Siedzący obok niej John poklepał ją pocieszająco po plecach, choć sam miał minę jakby go coś bolało.

- Nie powinniśmy jej tak po prosu ujawniać - stwierdził Sherlock siedzący naprzeciwko nich z łokciami opartymi na kolanach. - Była prostym celem do upolowania aby nas podejść. 

Siedzący obok niego Mycroft pokiwał w zamyśleniu głową. - Może i dawała sobie radę w dziczy, jednak mimo wszystko w tej dżungli nie łatwo jest przetrwać - stwierdził.

Zapadła chwila ciszy.

- Ale jak to się wszystko stało? - zapytała roztrzęsiona pani Hudson.

- Już to pani przecież wytłumaczyliśmy. Morgan porwał Cath i zwiódł nas nią do niego - westchnął zirytowany starszy brat Holmes.

- Ale jak udało wam się wydostać? 

- To proste. Z Morganem pojechałem tylko ja i Mycroft. John wiedział że będzie nam potrzebna pomoc, więc zadzwonił do Lestrade'a. Mycroft ma zamontowany lokalizator w telefonie, inaczej już dawno zostałby, jako głowa Brytyjskiego Rządu, uprowadzony. Policja szybko nas namierzyła i wysłała do nas funkcjonariuszy. Zostali w tamtym dworze aby poradzić sobie z Morganem.

- Może powinieneś zadzwonić do Grega? - zaproponował John.

- Chyba tak zrobię - stwierdził młodszy Holmes wstając i wyciągając komórkę.

- Sherlock? - W telefonie odezwał się głos policjanta.

- Mam nadzieje że poradziliście sobie z Morganem.

- Eee... Taak, tak. Poradziliśmy sobie.

- Mam z tobą do pogadania. Przyjedź do szpitala.

- Dobrze, będę za chwilę - powiedział Lestrade i rozłączył się. Detektyw z powrotem opadł na krzesło.

Nie minęła minuta gdy z sali w której zajmowano się Cath wyszedł lekarz. Mycroft szybko poderwał się na równe nogi.

- Co z moją siostrą? - zapytał szybko.

- No cóż, panie Holmes, nie mam zamiaru owijać w bawełnę. Pańska siostra jest w bardzo złym stanie i bardzo trudno nam było ją przywrócić do życia. Teraz jej serce znów bije, ale nie możemy być niczego pewni.

- Ile jej dajecie szans? - zadał pytanie Sherlock.

- Szczerze, to nie więcej niż pięćdziesiąt procent, przykro nam - powiedział lekarz. - Z siostrą nie będą panowie mogli zobaczyć się na pewno do  czasu, aż jej stan stan się poprawi. Jeśli się poprawi. Aktualnie walczymy - stwierdził. - A teraz przepraszam, muszę wracać na salę.

- Oczywiście - Mycroft skinął ponuro głową.

Po pięciu minutach wszedł Lestrade.

- Co z Cath? - zapytał zdejmując i rzucając kurtkę na krzesła. 

- Źle. Ale muszę z tobą o czymś innym porozmawiać - powiedział twardo Sherlock.

- Więc słucham - mruknął policjant siadając naprzeciwko detektywa.

- Morgan prowadził nielegalną organizacje zajmującą się zabijaniem. Jestem pewien że odnotowaliście ostatnim czasem dużą ilość morderstw?

- No tak, ale sporą część sprawców udało nam się schwytać - zakłopotał się Greg.

- A co z pozostałymi, Lestrade - warknął rozzłoszczony Sherlock. - Co z tymi, których nie udało się wam schwytać?! Nie mogliście o tym wspomnieć mnie albo chociaż mojemu bratu? Przecież tak często się spotykacie, nigdy nie było okazji?! - Lestrade zaczerwienił się na ostatnie zdanie, a Mycroft nawet nie podniósł głowy wiedząc, że nie ma nawet co teraz próbować wyperswadować te myśli brata.

- Nie wyglądało by to dobrze, gdybyśmy się zwracali ze wszystkim do cywili... Poza tym już dochodziliśmy do sprawców...

- Nie potraficie tego robić, więc nie róbcie! Gdyby któryś z nas wiedział, to bardzo możliwe że nie siedzielibyśmy tu, a Cath by nie walczyła o życie. Mam nadzieję, że chociaż Morgana porządnie pojmiecie.

- Taak, to ja... To ja idę nadzorować, aby wszystko poszło dobrze.

- Dokładnie, już idź lepiej to zrób - warknął Sherlock. Mycroft tylko spojrzał przelotnie na wychodzącego Grega. Gdy za policjantem trzasnęły drzwi od oddziału, detektyw parsknął ze złością i opadł na krzesła.

- Nie denerwuj się - mruknął John. Jego oczy dalej wbite były w podłogę, a ręka bezwiednie gładziła pocieszająco ramię pani Hudson. Przez te półtora miesiąca naprawdę zżył się z dziewczyną. Wychodzili razem w każdy wolny wieczór na spacer a gdy tylko nie było Sherlocka w domu byli w stanie przegadać całe godziny. Catherine bardzo interesowała się dawnymi sprawami które rozwiązywali, a doktor chętnie słuchał o dzieciństwie rodzeństwa Holmes. Mieli wiele wspólnych tematów, lubili swoje towarzystwo, czuli się w swojej obecności bardzo dobrze. Zarówno Johna, jaki i Cath bawił sposób w jaki rozmawiali. Balansowali między poważnymi tematami, żartami a czasem flirtami. Nie było to nic wielkiego, oczywiście. Czasami okazywali sobie czułości, ale to było raczej tylko trzymanie za ręce lub siedzenie razem na kanapie pod jednym kocem. Doktor starał się utrzymać sobie przy dziewczynie plakietkę siostry Sherlocka, jednak po czasie przekształciła się w ,,bardzo ładną, czarującą, mądrą i ciekawą siostrę Sherlocka''. Na końcu był zmuszony znów ją zmienić na ,,bardzo ładną, czarującą, mądrą i ciekawą, ALE siostrę Sherlocka''.

Teraz, gdy Johnowi trudno było sobie wyobrazić dzień bez widoku rankiem Cath krzątającej się po kuchni, bez jej przekomarzań z bratem, bez spaceru z nią lub bez wspólnego rozpatrywania trudnych spraw, dziewczyna mogła znowu zniknąć całkowicie z ich życia, świata, Londynu i Baker Street. 

Najtrudniejsze Zadanie || SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz