~List drugi

788 151 59
                                    

Everyone is so full of shit
Born and raised by hypocrits
Hearts recycled but never saved
From the cradle to the grave
/Green Day "Jesus of suburbia"/


Przez dwa dni nie wpadłem na żaden trop. Szukałem wszędzie chociaż śladu, który mógłby mnie naprowadzić na kolejny list. Zaczynałem już wątpić w to wszytko, ale... nie zamierzałem się poddać. Bo dlaczego miałbym zrobić to teraz, kiedy zaszedłem tak daleko? To tak, jakby zrezygnować z loterii, mając w ręku zwycięski los.

Chciałem wezwać Franka, poprosić go o pomoc, wskazówkę. Ale kiedy kładłem rękę na planszy i wywoływałem go, nic się nie działo. Tak, jakby tablica nagle przestała działać. Z drugiej strony rozumiałem, że nie musi się pojawiać na każdą moją prośbę. Nie był maszyną, tylko duchem, mającym swoje uczucia.
Jego charakter, który poznałem, nie był raczej przyjazny i towarzyski. Mógł po prostu nie chcieć mnie widzieć.

Albo czekał, aż znajdę kolejny list.

Tak więc dwa dni później wstałem rano, żeby przygotować się do szkoły. Strasznie nie chciało mi się tam iść, ale dzisiejszego dnia nie mogłem jej olać, miałem ważny test z matmy. Musiałem go zaliczyć pozytywnie, żeby w ogóle mieć nadzieję na zdanie do następnej klasy. Cholera by wzięła te pieprzone cyfry.

Wziąłem swój plecak i podszedłem do półki z książkami, żeby zdjąć z niej potrzebne podręczniki. Kiedy sięgałem po książkę od chemii, coś z niej wypadło. Zamarłem na krótką chwilę, gdy zobaczyłem, że to taka sama, biała koperta, jaką znalazłem dwa dni temu.

Przez chwilę tępo gapiłem się na nią, nim podniosłem ją z ziemi. Wydawała mi się ciążyć w dłoni i aż prosiła się otwarcie.

No dobra, skąd w moim podręczniku list Franka? Zastanawiałem się nad tym przez dłuższą chwilę i doszedłem do wniosku, że może on chciał, żebym to znalazł. To, że go nie widziałem, nie znaczylo, że go tu nie było i że nie mógł mi podrzucić tej kartki. Widocznie taki był jego cel. I chwała mu za to.

Wrzuciłem do plecaka resztę książek i list. Spojrzałem na zegarek- 7:32, za minutę mam autobus. Wypadłem z domu w dzikim pędzie, ale nie zdążyłem dobiec na przystanek. Bus odjechał mi sprzed nosa. Zakląłem głośno. Nie będzie dobrze, jeśli się spóźnię. Postanowiłem pójść pieszo i po drodze przeczytać list.

Litery wydawały mi się nieco bardziej koślawe, jakby ktoś się spieszył pisząc, albo jakby mu drżała ręka. Kartka ta sama, jasnoniebieska. W górnym roku narysowany był skorpion, taki sam, jakiego Frank miał na szyi. Data: 26 czerwca 2004.


Mamo,

Chyba nie znalazłaś tamtego listu. Czy raczej na pewno nie znalazłaś, bo inaczej byś ze mną porozmawiała, albo dała mi jakoś o tym znać. Chociaż, kto tam Cię wie- zawsze lubiłaś olewać ważne sprawy, a mnie najbardziej. (Myślę, że mogę się nazwać "ważną sprawą").

Za dwa lata o tej porze będę mieć skończoną szkołę i będę daleko stąd. Wiem, że nie będziesz chciała mnie zatrzymać. Wspaniale, prawda? Oboje będziemy szczęśliwi. Ja, bo wyjdę wreszcie z domu, w którym siedzą same negatywne wspomnienia, ty- bo pozbędziesz się ciężaru Twojego syna, którego nienawidzisz.

I ja też Cię nienawidzę, mamo. Nie jesteś samotna w tym uczuciu.

Mam nadzieję, że w dorosłym życiu będzie mi się układało lepiej. Fajnie by było, gdybyś też miała taką nadzieję. Gdybyś dobrze mi życzyła. Ale w sumie czym jest nadzieja? Przeświadczeniem, że będzie dobrze, nawet gdy wiadomo, że nie będzie? To głupie i bezsensowne, ale każdy teraz powtarza: musisz mieć nadzieję, a osiągniesz wszystko. Ja miałem nadzieję, naprawdę, żyłem nią przez tak długi czas, ale teraz dochodzę do wniosku, że to zbyteczne. Nie osiągnąłem niczego, wierząc, że dam radę to zrobić, więc nie robi mi różnicy, czy będę mieć nadzieję.

Myślałem dużo o tacie. Byłem nawet u szkolnego psychologa, żeby z nim o tym porozmawiać. I wiesz, co powiedział? Że to całkiem normalne, że nie mogę się pogodzić z tym wszystkim. Że nie daję rady. I tak cud, że nie wpędziłem się w jakąś ciężką depresję, cięcie, po prostu nienawidzę świata i ludzi i chyba o to chodzi. Świat i ludzie też mnie nienawidzą, odwzajemniamy swoje uczucia.

Pewnie nawet nie będziesz chciała zobaczyć mojego świadectwa, więc powiem tylko, że zdałem i to z nienajgorszymi ocenami.

Jeszcze dwa lata i będę wolny, tak prawdziwie wolny, o czym zawsze marzyłem. Większość ludzi ma bardziej skomplikowane i złożone marzenia- wakacje w odległych krajach, podróż dookoła świata, własny statek- a mi wystarczy, kiedy będę mieszkać sam. Codziennie budzić się w domu, który kocham, i nie spotykać ludzi, których nienawidzę. Pozbyć się złych wspomnień.

Bo kiedy patrzę na twoją twarz, wracają wszystkie wspomnienia. Pamiętam noc, w którą umarł tata, i jest to najgorsze, co mogę widzieć. Oddałbym wszystko, żeby tylko móc pozbyć się całej swojej pamięci. Nienawidzę mich wspomnień. Nienawidzę mojej przeszłości. Z drugiej strony boję się wybiegać w przyszłość, bo ona może się okazać jeszcze gorsza . Chcę to zakończyć. Naprawdę, tak byłoby lepiej. Odciąć sie od starego życia, otworzyć nową kartę i zacząć coś zupełnie świeżego.

Myślisz, że mi się uda? Nic mi nigdy nie wychodziło. Może dlatego, że mnie nie wspierałaś. Moi "znajomi" układają sobie życie, realizują się w swoich pasjach i zainteresowaniach, a ja? Ja mam tylko gitarę, a poza nią nic nie jest dla mnie ważne. Nie mam przyjaciół, rodziny, nie mam ulubionych rozrywek, filmów, książek. Jestem pustą osobowością, zamkniętą w klatce zbudowanej z poszarpanych nerwów i złych wspomnień. To nie jest łatwe, radzić sobie z każdym kolejnym dniem, kiedy jesteś w mojej głowie. Nie mam siły na nic. Nie mam woli życia. Nie mam woli walki.

Aha, gdybyś się niepokoiła (w co wątpię) że nie ma mnie w domu, już wyjaśniam: idę do pracy na wakacje. Nie chcę cię "obciążać" jak to sama powiedziałaś. Bo i po co. Sam zarobię na podręczniki do kolejnej klasy. Bo nawet zależy mi na ukończeniu szkoły. I tak, będę samowystarczalny. Dostatecznie mnie nie lubisz, kolejny problem zniknie z Twojej głowy. A ja odpocznę od Ciebie i oboje będziemy zadowoleni.

Serdecznie (nie) pozdrowienia

F.

Przyszedłem do szkoły spóźniony. Prawdopodobnie oblałem sprawdzian. Ale co z tego. Teraz mnie to nie obchodzilo.

Obchodziło mnie tylko to, że chcę znów spotkać Franka.

.

Another night and I'll be with you (Frerard)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz