Supermarket

20.1K 1.3K 221
                                    

Zawstydzona spuściłam wzrok, czując jak moje policzki stają się czerwone. DLACZEGO TO ZROBIŁ?

- Ten, tego... - zaczęłam i lekko podniosłam wzrok. Chłopak z szerokim uśmiechem spoglądał na mnie. Chwila...co?

- Tak? - spytał wesoło.

- Nienawidzę cie! - fuknęłam, na co brunet się roześmiał.

- Nie wyglądało na to... - wrócił do sytuacji sprzed kilku minut.

- A-a-a-a-ale...przecież... - nie powiedziałam nic więcej tylko westchnęłam czując się na przegranej pozycji. Kręcąc głową odwróciłam się i ruszyłam na dół. Weszłam do salonu zauważając Nathana i powiernika. Dziewczyna, siedziała wysłuchując opowiadania chłopaka kim jest.

- Więc mówisz, że jestem wybraną? - spytała dziewczyna a ja w międzyczasie podeszłam do nich.

- Tak... Wierzysz w przeznaczenie, powołanie? - spojrzał na nią a ona przytaknęła skinieniem głowy. - Nie odrywasz roli na skalę światową... wiesz „ocalę ziemię" i tak dalej, tylko pewien ważny aspekt w pojednaniu naszych gatunków.

- Chodzi ci o wampiry i wilkołaki, tak? - zaśmiała się. - W naszych filmach i książkach pełno jest o tym. Na przykład...

- OGLĄDALIŚMY ZMIERZCH! - jednocześnie powiedzieliśmy trochę zbyt głośno.

- No okej. - wywróciła oczami.

- Ami? Mam pytanie z innej beczki... - zmarszczyłam brwi na to w jaki sposób zwrócił się do mnie chłopak. - Co to się działo tam na górze?

- Coooooooooooooo? - mój wzrok spoczywał na wszystkim lecz nie na postaci chłopaka. - O czym ty mówisz? - w końcu na niego spojrzałam.

- Jestem wampirem skarbie, mam dobry słuch, lecz nie na tyle, aby usłyszeć wszystko. - uśmiechnął się cwaniacko.

- Nie powinno cię to interesować! - warknęłam na niego.

- Uuuuu - zagwizdał. - Widzę, żę poważna sprawa.

- Wcale, że... NIE PRAWDA! - zrobiłam minę rozwścieczonej małej dziewczynki.

- No spokojnie, bo ci żyłka pęknie. - zaśmiał się i napił z jakiegoś kubeczka. Podał go potem dziewczynie, która zrobiła to samo.

- Hej, macie może coś do jedzenia? - po chwili od wypicia zapytała i spojrzała to na mnie to na szatyna. - Jestem głodna.

- Mamy? - spytał chłopak uśmiechając się. Dlaczego, się uśmiecha?

- No oczywiście, żę... - przypomniałam sobie co wydarzyło się tu jakieś 2h temu. - NIE! - obrzuciłam Nathana oskarżycielskim spojrzeniem. - Błagam, nie mów mi, że ci wszyscy ludzie którzy tutaj byli, zeżarli nam zapasy...

- Ups? - przynajmniej udawał zrozpaczonego.

- Zaraz ups, to ty będziesz miał na twarzy! - wydarłam się na niego.

- Co tu się dzieje? - do pokoju wparował Harry, z tym swoim durnym uśmieszkiem.

- Ten debil... - wskazałam na Nathana - ...jest debilem!

- I dopiero teraz to odkryłaś? - spytał ze śmiechem.

- Spadajcie wszyscy! - odwróciłam się i podeszłam do barku, nalewając sobie wody.

W tym samym czasie Margaret, bo tak dowiedziałam się, że nazywa się dziewczyna... opowiedziała Harremu co się wydarzyło. Zdecydowali, że wszyscy jedziemy do sklepu, aby uzupełnić brakujące składniki w naszej kuchni, czyli wszystko.

- O nie! - oburzył się szatyn. - Na mnie nie liczcie. Nie będę się szlajał po jakiś ludzkich sklepikach. - durny „Bad Boy" się znalazł.

- Więc idziemy sami. - powiedziała Margaret patrząc na Harrego.

- Ja też idę! - wcięłam się i podeszłam do nich.

- Och! Tak, tak! - spojrzała na mnie, krzywo się uśmiechając. Okeeeej?

Po jakichś 5 minutach, wyszliśmy na zewnątrz, kierując się w stronę auta.

- Ami? - spytała Margaret, podchodząc do mnie. - Mogłabym usiąść z przodu?

- Ta. - mruknęłam tylko. Uradowana podbiegła na przednie siedzenie. W końcu wszyscy zajęliśmy swoje miejsca. Harry oczywiście kierował. Jechaliśmy w ciszy, dopóki nie odezwała się dziewczyna:

- Świetnie prowadzisz. - patrzyła na chłopaka jakby chciała się na niego rzucić. A myślałam, że to my jesteśmy wampirami. Dziwne...

- Ma się te kilkaset lat praktyki. - zamilkła a ja zaśmiałam się.

- Harry, to... ile ty masz lat? - znów się odezwała z lekkim wahaniem.

- Nie chcesz wiedzieć. - spławił ją a ja patrząc w lusterko zauważyłam jak chłopak się uśmiecha. - Już jesteśmy.

Weszłam do sklepu i czekałam na tą dwójkę, która poszła po wózek. Tak swoją drogą... po co dwie osoby? Harry sam, z pewnością by sobie poradził.

- Idziemy? - nagle pojawili się więc zaczęliśmy iść, oglądając artykuły na półkach.

*20 min póżniej*

Chcę komuś coś odgryźć! Od 20 minut chodzę za tą parką i słucham jak Margaret opowiada jakieś historię ze swojego życia i na koniec jednej z nich wybucha śmiechem. Ze skrzyżowanymi rękoma na piersi idę i zabijam „koleżankę" wzrokiem. Nie wiem dlaczego, ale mam ochotę tą osobę zakneblować. Może wtedy, choćby na minutkę nie będzie wydawała dźwięków.

- Ami! - przypomniała sobie, że istnieję. - Wyglądasz jakbyś miała ochotę kogoś zabić. - spojrzałam na nią z miną która mówiła: „Serio? NAPRAWDĘ?"

- Nieeeee... skąd! - zaśmiałam się. - Tak się zamyśliłam.

- Och. No okej. - wyjęła z koszyka paczkę chipsów i otworzyła ją. To, tak w ogóle można?

- Emm... - Nie trzeba tego najpierw kupić? - spytałam patrząc na nią jak na idiotkę.

- W tym sklepie, jeżeli zapłacisz, no wiesz pokażesz potem opakowanie, to można. - wzruszyła ramionami i ręką zanurkowała w paczce, wyciągając z niej chrupki które zjadła. - Gadałam z Harrym...

NAPRAWDĘ? Czujecie ten sarkazm?

- ...powiedział, że wampiry nie przepadają za ludzkim jedzeniem. - zjechała mnie spojrzeniem od góry do dołu. - Musi ci być ciężko prawda? Nie móc jeść tego co dobre. - specjalnie wyjęła jednego chipsa i delektowała się nim na moich oczach. Co ona chce tym osiągnąć? Zdenerwowana podeszłam do niej i jednym ruchem zajadałam tą chemię.

- CO? - wytrzeszczyła oczy zszokowana.

- Ami jest człowiekiem. - nagle znikąd pojawił się Harry.

- Jak, to?

- Patrzysz, na jedyny przypadek połączenia człowieka i wampira. - dziewczyna spojrzała na mnie z chyba... zazdrością.

- Aha. - mruknęła tylko i odwróciła się. - Harry, pomożesz mi? - wskazała ręką na półkę z czymś. Przysięgam, gdyby nie była powiernikiem już dawno leżała by w swoim domku i tyła od tego gówna które je.

- Nie może! - zrobiłam smutną minę i pociągnęłam go w kierunku działu mięsnego.

- Co to było? - brunet spojrzał na mnie zaciekawionymi oczami, które chwilę później zabłysły. - No nie... TY JESTEŚ ZAZDROSNA! - wytrzeszczył oczy, idąc za mną.

- Pffff... ja? Wydaje ci się! - wyśmiałam go zagryzając wargę.

Jestem?

Porwana przez Wampira 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz