Rozdział 3

254 22 1
                                    

Wróciłam do domu później niż to zaplanowałam. Początkowo chciałam być w domu na lunch, a wyszło na to że zjawiłam się idealnie na kolację. Zakupiłam już dosłownie wszystko, i właściwie byłam już gotowa do wyjazdu do szkoły. Walter pomógł wnieść mi zakupy do domu, i odstawić je do mojego pokoju. Byłam dzisiaj na prawdę, szczerze szczęśliwa. Cieszyłam się że poznałam Tylera, wiedziałam że nie będę samotna pierwszego dnia. Zdawał się być na prawdę sympatycznych chlopakiem, a czułam że powstała między nami nić porozumienia. Właśnie wieszałam swój mundurek na wieszak kiedy usłyszałam krzyk taty.
- Sarah! - zawołał z dołu. Westchnęłam ciężko.
- Już idę! - odkrzyknęłam. Powiesiłam ostatni sweter w swojej szafie i biegem zeszłam na dół. Zaczęłam szukać taty po całym parterze, aż w końcu znazłam go w towarzystwie mamy w jadalni. Siedzieli przy zastawionym stole, czekając na posiłek.
- W końcu przyszłaś - warknął srogo tata - siadaj - bez słowa wykonałam jego polecenie. Mama wyczuła srogą atmosferę; upiła łyk wody i zwróciłam się do mnie.
- Co dzisiaj robiłaś kochanie?
- Bylam na zakupach - odpowiedziałam - kupiłam rzeczy potrzebne do szkoły, no wiecie, książki, mundurek i tak dalej.
- Nie powinniśmy zrobić tych zakupów razem? - zapytała ciepło.
- Jestem już prawie dorosła, a z resztą nie było żadnych trudności - próbowałam ją uspokoić. Mama nie kontynuowała tematu, tylko zajęła się jedzeniem. Potem pogrążyła się z tatą w nudnej pogawędce notariusza i pani prokurator. Nienawidziłam wspólnych posiłków z rodzicami. Nie zrozumcie mnie źle, ale wspólne jedzenie zawsze kończyło się na tym że oni rozmawiali o pracy albo się kłócili, a ja najwyżej mogłam pomówić do sałaty na widelcu - poznałam chłopaka z New England Academy - odezwałam się nagle. Matka przyglądała mi się tajemniczo, a ojciec zachował się jakby mnie zupełnie nie usłyszał.
- Na prawdę? Gdzie?
- W sklepie gdzie kupiłam mundurek. Jest ode mnie rok starszy, i też jest w tabunie przyrodniczym - starałam ukryć moje podekscytowanie.
- To fajnie, prawda Luke? - zapytała ojca, ten tylko skinął głową.
- Jak się nazywa? - odezwał się tata.
- Tyler.
- Miałem na myśli nazwisko - sapnął niecierpliwie.
- Tyler Line - poprawiłam się. Ojciec chwilę się zastanawiał, po czym machnął ręką.
- Nie kojarzę nazwiska - przyznał i bez słowa wrócił do posiłku. Skulilam się na swoim siedzeniu
- Miły? - zapytała mama, przeżuwając kawałek mięsa.
- Oh tak! Bardzo miły.
- I to się liczy - od tej kobiety biło takie ciepło, że czasem dziwiłam się jak ona wytrzymuje z ojcem - A przystojny? - zapytała mnie, szczerząc się do mnie. Wybuchłam śmiechem, a ona ze mną. Tylko tacie ( jak zwykle) nie było do śmiechu.
- Tak, jest całkiem przystojny, ale nie liczę na nic więcej - przyznałam. Mama, ciągle się uśmiechając, wytarła usta w chusteczkę - na razie chcę po prostu mieć przyjaciół i poznać szkołę.
- Cieszę się twoim podejściem - powiedziała - co wy na to żeby zjeść deser na tarasie? Jest piękna pogoda? - dawno nie widziałam matki w tak dobrym humorze.
- To świetny pomysł!
- Glorio, zaniosłabyś desery na taras? Chcielibyśmy zakończyć kolację na świeżym powietrzu - pokojówka posłusznie zrobiła o co poprosiła - Luke, idziesz z nami? - zapytała. Tata odchrząknął i wstał od stołu.
- Nie, muszę skończyć pracować nad aktem notarialnym Violet Goille, idźcie same - powiedział i po prostu wyszedł. Mama posmutniała ale nie dała tego po sobie poznać. Usiadłyśmy razem na podwórku, rozmawiając i śmiejąc się jak matka z córką.

RozporządzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz