VIII

2.7K 234 34
                                    


Młoda dziewczyna siedziała na parapecie pustego dormitorium podziwiając krajobraz zza okna. Nie cieszyła się jednak na widok spokojnie powiewających liści drzew, latających ptaków, cieszących się ostatnimi powiewami jesieni ze względu na zimne wiatry. Nie mogła skupić wzroku na niczym oprócz boiska. Boiska, na którym doszło do pamiętnego wypadku. James Potter od sześciu dni leży nieprzytomny w skrzydle szpitalnym, a ona nie mogła zrobić nic co pomogłoby mu wyzdrowieć, albo chociaż wybudzić go ze śpiączki. Przez cały ten czas wybudził się tylko raz i gdy pielęgniarka go przebadała natychmiast podała mu eliksir słodkiego snu. Odgarnęła niesforne kosmyki niegdyś płomiennych włosów wystających z warkocza, które aktualnie przybrały matowo-rudy kolor. Głośno westchnęła i oparła zbolałą od natłoku myśli głowę o zimną ścianę. Podciągnęła kolana mocniej do siebie i pociągnęła nosem. Wszyscy mocno przeżywali wypadek Rogacza, ale najmocniej wpłynęło to na Syriusza i Lily. Wyglądali jak cienie ludzi. Wiedzieli, że Black i Potter to nierozłączni towarzysze i mimo, że każdy z huncwotów był zżyty z resztą to oni właśnie mieli tytuł braci. Chłopak już od dawna szykował zemstę na Regulusie. Jedynie przyjaciele i ich zdrowy rozsądek odciągał go od wprowadzenia jej w życie.

Całe szczęście przejęcie udzieliło się wszystkim tak bardzo, że nie spostrzegli jak panna Evans cierpi mimo usilnego wmawiania ludziom jak i sobie o mniemanej nienawiści. Prawda była taka, że w jakiś sposób ten napuszony chłopak wpływał na nią i niekoniecznie chciała to zmienić.

Zeskoczyła z siedziska i żwawym krokiem udała się ku wyjściu z pokoju.









***










- Hej chłopie trzymasz się jakoś?- zagadał Frank do Syriusza, który właśnie przegonił grupkę piątoklasistek w Pokoju Wspólnym.

- Nie wiem o co ci chodzi...- odpowiedział naburmuszony.

- My też tęsknimy za Jamesem, ale podobno jego stan się poprawia. Chociaż... Ty na pewno o tym wiesz... W końcu odwiedzasz go codziennie...

- Dzięki, że mnie oświeciłeś mądralo- odparł sarkastycznie i przekręcił się w fotelu tak, że siedział odwrócony od kolegi i patrzył na krople spływające z szyby.

- Nie będę cię męczył gadką, że wszystko będzie dobrze...- zaczął Longbottom, ale widząc spojrzenie stalowych tęczówek pełne wyrzutów zreflektował się i dodał- chociaż oczywiście już nie długo się obudzi. Pomyśleliśmy, że skoro pojutrze jest wyjście do Hogsmeade zaciągniemy cię tam, żebyś się trochę odstresował...

- Raczej nie... Dzięki...

- Bo...

- Słuchaj Frank naprawdę nie czuję się najlepiej- Black wstał i szybkim krokiem wyszedł z pokoju wspólnego udając się w bliżej nieokreślone miejsce.








***








Regulus Black stał pod drzewem i palił papierosa. Dym napływał mu do płuc dając krótkotrwałe ukojenie. Cała jego złość skupiona była na jednym chłopaku- Jamesie Potterze. Nie zastanawiał się nawet czemu. On to po prostu wiedział. Po pierwsze mecz. Nie dość, że do odrobienia ma dwa miesiące szlabanów to jeszcze teraz wszyscy nad nim łażą i mu współczują... Nawet ta szlama Evans... Przecież równie dobrze mógłby dostać tłuczkiem... No i jeszcze Syriusz...

- Znaczy zdrajca- dodał w myślach.

Całe życie oprócz Andromedy nie miał żadnej bliskiej kuzynki ani kuzyna, którzy nie byliby „ nie przesiąknięci" złem od najmłodszych lat. Tylko on choć nigdy nie dzielił poglądów na temat czystości krwi ze swoim bratem i brakło mu odwagi by pomóc mu przy rodzicach. Mimo to czasem gdy w jakiś sposób go popierał, a starszy Black po kłótni z rodzicami zamykał się na całe dnie w pokoju, przynosił mu coś do jedzenia, ale zawsze robił to w tajemnicy przed Walburgią i Orionem, żeby nie stracić w ich oczach.

Evans umówisz się ze mną?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz