8

3.7K 224 6
                                    

*Luke
Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, aby uzupełnić poziom paliwa w samochodzie. Droga z Leah była wyczerpująca. Zgłodniałem, więc postanowiłem znaleźć sobie kogoś.
Weszłem do sklepu i zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu. Zauważyłem niską blondynkę, stojącą przy dziale z alkoholem.
Podeszłem do niej i szybko skierowałem jej wzrok na mnie. Spojrzałem jej głęboko w oczy i wyszeptałem:
-Chodź za mną i bądź cicho.- wyszłem, a za mną podążała dziewczyna. Poszłem za sklep i sprawdziłem, czy nikt nas nie zauważy. Wszędzie było pusto, więc miałem szansę, aby się pożywić.
-Co chcesz zrobić?- zapytała szeptem dziewczyna, była wyraźnie przestraszona.
-Nie martw się, to nie zaboli i potrwa tylko chwilkę. Nie zrobię ci krzywdy. Nie krzycz.- odchyliłem jej głowę, żeby lepiej wbić się w jej szyję. Delikatnie przesunęłem palcem po jej skórze i zatopiłem w nią kły. Krew, która smakowała cudownie, ocieplała moje ciało.
Czułem puls blondynki, był w normie. Nagle dziewczyna, zaczęła upadać, ale w ostatniej chwili chwyciłem ją i przytrzymałem, aby dalej nasycać się smakiem. Nie mogłem skończyć, tak dawno nie jadłem. Głód dał o sobie znać, więc nie myśląc, dalej spożywałem krew.
Po chwili, ktoś złapał mnie za ramię i odrzucił do tyłu. Podniosłem głowę i zobaczyłem Leah, która śmiała się z leżącej nieruchomo dziewczyny.
Szybko podeszłem do nieprzytomnej i starałem się ją ocudzić. Minutę poźniej, udało się.
-Cco się stało?
-Spokojnie,- spojrzałem w jej oczy i mówiłem dalej.- zakryjesz dłonią ranę i kupisz plaster, który na nią przykleisz.
Zapomnisz o mnie i zapomnisz o tym co się stało. Będziesz pamiętać tylko to, że byłaś w sklepie i miałaś zrobić zakupy. -kilka razy zamrugała i odeszła. Widziałem jak strużka czerwonej cieczy, płynęła po jej obojczyku, a blask słońca odbijał się w niej.
Gdyby nie Leah, nie przestałbym. Zabiłbym ją z powodu mojego głodu, który przez ostatni czas narastał we mnie.
-Dzięki.
-Szczerze, nie chcę, abym przez ciebie miała kłopoty.-poszła do samochodu, a ja szłem za nią. Czułem się pełny energii i szczęścia. Teraz musiałem postarać się odbić Amarę z rąk Alexandra.
*Amara
Obudził mnie krzyk dochodzący z korytarza. Uchyliłam drzwi i zobaczyłam, że Dean i prorok William'a, trzymają nieznajomą mi dziewczynę i próbują zasłonić jej buzię, ale na marne.
Blondynka wyrywała się zawzięcie i nie dawała za wygraną. Musiała być naprawdę potężnym wampirem, bo chłopcy ledwo co doprowadzili ją do środka sali, w której rozmawiałam ze szlachtą.
Zakradłam się cicho do drzwi i nachyliłam głowę, próbując usłyszeć cokolwiek. Coraz bardziej napierałam na drzwi, przez co otworzyły się ze skrzypieniem. Natychmiastowo przy mnie, znalazł się Alexander.
-Witaj Amaro! Dobrze spałaś? Jak twoja ręka?
-Ym... Wszystko jest w porządku.- powiedziałam z lekkim zmieszaniem. Zza Alexandra zobaczyłam blondynkę, która klęczała na środku sali.
-Myślę, że powinnaś zostać na tej rozmowie.- wskazał krzesło stojące obok jego tronu. Niepewnie podeszłam do krzesła i usiadłam.
Czułam na sobie spojrzenia, każdego obecnego. Nie zważając na resztę, mój wzrok od razu powędrował na dziewczynę.
-Eleno, masz nam coś do powiedzenia?- zapadła głęboka cisza. Alexander krążył wokół dziewczyny, jak drapieżnik otaczał swoją ofiarę. Przybliżał się do niej, a w pomieszczeniu rozbrzmiewało tylko donośne stąpanie po podłodze. Chwycił ją za włosy i pociągnął. Blondynka krzyknęła głośno.-Może teraz?- dziewczyna zwróciła się w jego stronę.
Myślałam, że się złamała i powie mu to, czego on oczekuje, ale ona splunęła mu w twarz. Alexander gotował się w środku.
Granica oddzielająca gniew od wściekłości nie miała znaczenia. Zaśmiał się głośno, puścił włosy, wrócił do wyprostowanej postawy i sięgnął do kieszeni po chusteczkę, którą starannie wytarł twarz.
Dziewczyna, widocznie zadowolona z tego co zrobiła, uśmiechnęła się, ale po chwili zerknęła na mnie, a uśmiech zniknął z jej twarzy.
Nagle Alexander zamachnął się i walnął blondynkę w policzek. Walnęła o ścianę, po czym skuliła się szczelnie. Jakiekolwiek szczęście z jej czynu, wyparowało z niej natychmiastowo.
Alexander poprawił marynarkę i podszedł do Eleny. Podniósł ją za bluzkę i odrzucił na wcześniejsze miejsce. Odwróciłam głowę, aby nie patrzeć na jej cierpienie.
Słyszałam jak jęczy i wyczuwałam jak wije się z bólu. Nie mogłam tam wytrzymać. Wstałam i zaczęłam się kierować w stronę wyjścia, ale Alexander stanął mi na drodzę.
-Nie mogę tu zostać.
-To tylko przejściowe, zostań jeszcze chwilę, a nie pożałujesz.- jeszcze raz spojrzałam na dziewczynę, która leżała bezwładnie na podłodze i ledwo oddychała.
-Tylko chwilkę.
-Świetnie!- ponownie zasiadłam w tym samym miejscu.
Alexander kopał i dawał coraz większe cierpienie, które mogłam poczuć na sobie.
-Przestań! Powiem! Powiem wam wszystko!- Alexander usiadł na swoim tronie i złapał mnie za dłoń. Jego ręce były tak delikatne, że z czasem nie mogłam zrozumieć, jak one mogły robić tak okropne uczynki. Spojrzałam na niego, a ten uśmiechnął się do mnie smutno.
Nie rozumiałam dlaczego.
-Czekamy, Eleno.- blondynka wstała i nieśmiało na niego zerkała.- Nawet na mnie nie patrz, po tym co zrobiliście mi i Amarze!- natychmiast opuściła głowę i wpatrywała się w podłogę, mocno ściskając w dłoni, kraniec swojej bluzki, która ubrudzona była krwią.
-Steven chciał mieć ją tylko dla siebie. To wszystko jego wina. Amara miała stać się jego prorokiem.
-To nie prawda! On mi pomagał uwolnić się od Noah!- wstałam gwałtownie.
-Chciał cię uwolnić, a potem zagarnąć dla siebie. Kiedy zobaczył, że ty zaczynasz czuć coś do Luke'a, postanowił, że Luke rozkocha cię w sobie, abyś zrobiła dla niego wszystko. Wtedy miał cię namówić do połączenia Steven'a z tobą.
-To niemożliwe!
-Przykro mi Amaro, ale Luke tylko udawał. Jesteś poprostu bardzo naiwna.- Alexander podszedł do niej w wampirzym tempie i skręcił jej kark. Ciało bezwładnie opadło na podłogę, a w sali rozległ się huk. Moje oczy napełniły się łzami. To wszystko nie może być prawdą.
Czy Elena miała rację? Jestem, aż tak naiwna, że zakochuję się w osobie, która na to nie zasługuję?
Alexander szybko do mnie podszedł i zamknął w szczelnym uścisku. Teraz nic nie miało znaczenia. Nie miałam już siły dalej uciekać, więc postanowiłam się poddać.
-Wszystko będzie dobrze. Ze mną, będziesz bezpieczna.- moje łzy, plamiły jego marynarkę, ale nie obchodziło mnie już nic. Teraz świat, stał się bezbarwny, bez życia, tak jak ja. Moje serce, rozbiło się na kilka drobnych kawałeczków. Czy ktoś da radę je pozbierać? Czy jeśli rozbijesz szklankę, to dasz radę posklejać ją tak, aby była taka jak wcześniej?
Tego nie da się naprawić. Luke, znaczył dla mnie wszystko, a teraz może już nie wracać. Muszę znaleźć pozytywy w tej sytuacji i pogodzić się z całą prawdą.

Heej! Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie, ale obiecuję, że jeszcze dużo się wydarzy :* Do następnego :)

Musimy ZaufaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz