Rozdział II

838 92 25
                                    

Godzina punkt szósta - w domu państwa Park dało się słyszeć donośny dźwięk budzika. Brunet leniwie otworzył oczy i spojrzał na kalendarz. To był ten dzień. Zwlókł się z łóżka i chwycił telefon. Uśmiechnął się na widok wiadomości.

Od: Taeś <3
Gotowy na podróż życia? ^^

Zaśmiał się pod nosem i zabierając przygotowane poprzedniego wieczoru ubranie, ruszył w stronę łazienki. Rozebrał się i zerknął na swoje odbicie w lustrze. Spiął mięśnie i przez chwilę podziwiał swoje ciało. Ponownie zachichotał, tym razem było to spowodowane jego zachowaniem. Wszedł pod prysznic. Jęknął, gdy niemalże gorąca woda oblała go całego. Umył się sprawnie, a zarazem dokładnie. Nałożył na siebie granatowe jeansy i biały t-shirt z kolorowym nadrukiem. Wyszorował zęby i potrząsnął głową, by jego włosy ułożyły się w tzw. "artystyczny nieład". Dumny ze swojego dzieła poszedł do kuchni na śniadanie. Zastał tam swoją rodzicielkę, która przywitała go radośnie i wróciła do sporządzania jajecznicy. Był jej wdzięczny za to, że pomimo, iż mogła się wyspać, to wstała wcześnie, by przyrządzić mu coś do jedzenia. Posiłek szybko znalazł miejsce w jego żołądku. Wrócił do sypialni, po raz ostatni sprawdzając, czy wszystko ma spakowane. Zniósł bagaże na dół, do przedpokoju. Nie musiał długo czekać, aż rozległ się dzwonek do drzwi. Przybysz od razu rzucił mu się na szyję. Chciał pomóc w wyniesieniu walizki i torby przyjaciela, ale Jimin sam dawał sobie doskonale z tym radę. Poza tym, uważał młodszego bardziej za maskotkę, niż za jakiegoś siłacza. Pożegnał się z domownikami i ruszył do samochodu, w którym czekała pani Kim. Odwiozła podróżników na dworzec kolejowy. Poczekała z nimi na pociąg, a kiedy już musieli odjeżdżać, przytulila każdego z osobna.

- Dbaj o niego. - powiedziała do starszego. - Nie pozwól mu się zakochać w kimś niewłaściwym.

Brunet kiwnął twierdząco głową i wsiadł do wagonu. Zajęli miejsca w swoim przedziale. Całą drogę byli w nim sami, więc mogli się wygodnie rozłożyć. Taehyung robił sobie zdjęcia, liczył drzewa za oknem, miał bardzo dużo zajęć. Jego towarzysz natomiast tylko siedział i mu się przypatrywał, myśląc o tym, co zastanie na miejscu. Podróż trwała około 6 godzin, więc przed trzynastą byli na miejscu. Od dworca, na którym wysiedli, musieli przejść jakieś trzy kilometry. Szli leśnymi ścieżkami, aż w oddali zobaczyli budynki. Jeden dość duży hotel i kilkanaście niewielkich domków letniskowych. Weszli przez bramę i na placu apelowym ujrzeli sporą grupę chłopców. Młodszy od razu radośnie do nich podbiegł. Park ciągnął ich walizki, nie spieszyło mu się do towarzystwa. Doszedł do swojego przyjaciela i stanął za nim. Inni byli zajęci sobą. Nie minęło kilka minut, a zwrócił na nich uwagę ciemnowłosy opiekun. Skierował się w ich stronę.

- Witajcie, jak mniemam Taehyung i Jimin? - uśmiechnął się do nich. - Nazywam się Kim Seokjin, jestem jednym z opiekunów. Poza wami czekamy jeszcze na dwóch chłopców i możemy zaczynać. Na początek będzie obiad, bo zapewne jesteście wszyscy głodni po podróży, później dostaniecie plan dnia i zostanie Wam przydzielone zakwaterowanie.

- Dziękujemy panu. - powiedział brązowowłosy.

- Mówcie mi po imieniu, proszę. Nie jestem przecież aż tak stary, dzieli nas tylko kilka lat różnicy. - zaśmiał się mężczyzna. - Do zobaczenia później.

Stali na uboczu, ze względu na to, że starszy nie chciał się nikomu narzucać. I pomimo tego, że przyjaciel chwycił go za nadgarstek i ciągnął w tłum, on ani drgnął. Wbił wzrok w swoje buty i nie miał zamiaru się poruszyć. Od jakże interesującej obserwacji obuwia oderwały go pokrzykiwania spóźnialskich, którzy właśnie wbiegli na plac. Przeprosili za opóźnienie i zwalając winę jeden na drugiego, ruszyli razem ze wszystkimi do głównego budynku. Obozowicze na przechowanie zostawili tam bagaże i udali się w stronę stołówki. Park nie chciał się mieszać w prywatne sprawy znajomych, a w sumie jeszcze nieznajomych, ale poczuł, że tą dwójkę trzeba pogodzić. Nie lubił, jak ktoś się kłócił o błahostki, tym bardziej jak robiły to pary. Ewidentnie można było zauważyć, że są razem. Podszedł bliżej i zwyczajnie wtrącił się do rozmowy.

- Kłótnia nie rozwiąże waszego problemu. - popatrzyli na niego zdziwieni. - Słuchajcie, nie wiem dokładnie, od czego się zaczęło, ale jesteście na wyjeździe, jesteście razem i nie powinniście się sprzeczać o pierdoły. - uśmiechnął się szeroko i wskazując na niższego z pary, powiedział do wyższego. - Widzisz to? Jemu już się łzy pojawiają w oczach. Pogódźcie się i zacznijcie cieszyć się sobą.

Popatrzyli po sobie i po chwili namysłu, przytulili się do siebie i przeprosili. Podziękowali Jiminowi. Chwilę później obok pojawił się Tae. Dowiedzieli się, że skłóceni do niedawna osobnicy to Jungkook i Namjoon. Postanowili, że przy obiedzie usiądą razem. Na miejscu faktycznie, zajęli jeden z większych stołów. Rozpoczęły się konwersacje o wszystkim i brunet zaczynał się czuć coraz bardziej swobodnie, do czasu, aż nie padło pewne niezręczne pytanie.

- Jak długo jesteście razem? - zapytał Jeon, ściskając rękę swojego ukochanego.

Najniższy z towarzystwa zmieszał się na te słowa. Kiedy jego przyjaciel zauważył, że jest niepewny, co do odpowiedzi, postanowił go wyręczyć.

- Nie jesteśmy. Jimiś to nawet nie jest gejem. - zachichotał. - Jest moim najlepszym przyjacielem, ze względu na to, że nie chciałem wyjeżdżać sam, zgodził się, by przyjechać tu ze mną.

Nowi koledzy pochwalili jego postępowanie, a chłopak zrozumiał, że nie ma co się wstydzić swojej odmienności. Po posiłku były obiecane ogłoszenia. Park, wraz ze swoim kompanem, dostali pokój w hotelu. Mieli zamiar dopiero pójść do niego wieczorem, gdyż spotkania zapoznawcze i pierwsze zajęcia zaczynały się lada moment. Podzielono ich na grupy. Każda z nich miała swojego opiekuna. Ogromna była ich radość, gdy okazało się, że ich wychowawcą jest Seokjin. Na początku oprowadził ich po obozowisku. Okazało się, że po zejściu z niewielkiej góry, można było trafić na jezioro. W momencie, kiedy kończyli już wycieczkę, zapadał zmrok. Wszyscy zostali pokierowani na plażę, gdzie rozpalono ognisko. Niektórzy grali w siatkówkę, inni śpiewali, a jeszcze inni pałaszowali upieczone nad ogniem jedzenie. Czwórka chłopaków zdążyła już się zaprzyjaźnić. Śmiali się i spędzili cały wieczór razem. Przed północą, po zakończeniu całej zabawy, odebrali klucze do swoich pokoi. Rozeszli się w dobrym nastroju.
Zabrali swoje torby z hallu i ruszyli na górę, do pokoju numer 66. Weszli po schodach. Młodszy otworzył zamek i wszedł jako pierwszy. Zapalił światło. Jimin postawił bagaże i zamarł. Zauważył tylko jedno łóżko. No dobra, żyli w bliskiej relacji, ale to chyba za wiele. Lekko zestresowany popatrzył na swojego towarzysza.

- To ja zajmuję miejsce na dywanie, dasz mi jakiś koc, prawda?

Słysząc to, Kim zaśmiał się donośnie. Podszedł do bruneta i obejmując go od tyłu, zaprowadził go do łóżka. Popchnął go delikatnie tak, że chłopak upadł materac. Szybko przewrócił się z brzucha na plecy. Taehyung zawisł nad nim na swoich długich rękach. Pochylił się i szepnął mu do ucha:

- Czyżbyś się mnie bał? - przełknął głośno ślinę. - Nie spinaj się tak, przecież Cię nie zgwałcę.

Na te słowa Park zadrżał. Czuł, że to bedzie najdłuższa noc w całym jego życiu.

------------------------------------------------------------------------------------------------

Dziękuję za miłe przyjęcie tego opowiadania ^^
Rozdziały będą się pojawiać raz w tygodniu - w poniedziałki.
Komentarze i oceny wciąż miłe widziane ~~

Taki samOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz