Zaczęłam się rozglądać. Nic innego nie było w pomieszczeniu prócz luster. Widzisłam swoje odbicie, nie wstydziłam się na nie patrzeć. Podeszłam i dotknęłam ręką swoje odbicie. Było zimne. Nagle w mojej głowie rozbrzmiał głos " wybierz coś" odwracam się i widzę dwa stoliki. Jeden z surowym mięsem, a drugi z nożem. Podświadomość podpowiedziała mi" weź nóż" i tak też postąpiłam. Podeszłam i szybko wzięłam przedmiot do ręki. Podrzuciłam nim dwa razy idealnie potem łapiąc go za rękojeść. Nagle usłyszałam warkot. Spojrzałam w miejsce gdzie dochodził dźwięk i na chwile stanęło mi serce. Stał tam duży pies z obnażonymi kłami. Zauważyłam też, że na koncikach kłów znajduje się zaschnieta krew. Przerażona wystawiłam ręce do przodu oburącz trzymając rękojeści. Bestia w pewnym momencie przygotowała się do skoku, a ja w tym czasie w głowie obmyślałam plan jakby tu tego przerażającego stwora zabić. Chwila mojej nieuwagi i poczułam jak upadam. Nade mną była bestia lekko pochylona w moim kierunku. Powoli przybliżała swój obrzydliwy pysk i coraz bardziej czółam z niego smród. Oddech tego stwora śmierdział stęchlizną.
Już rozchylał paszczę, ale ja mu na dalsze kroki nie pozwoliłam. Wbiłam nóż w jego brzuch i od niego odskoczyłam. Już myśląc, że w końcu koniec, odetchnęłam głęboko i przetarłam spoconą twarz. W głowie mówiło mi kilka głosów na raz. " to koniec", "czemu tu nadal jestem?", " to tylko symulacja, pamiętaj". Nagle znowu usłyszałam ten sam warkot co na początku. Załamana znów skierowałam wzrok w tamtym kierunku lecz bestia juz nie warczała na mnie tylko na kogoś za moimi plecami. Odwróciłam się i ujrzałałam dziewczynę, która na oko miała dwanaście lat. Potwór powoli do niej podchodził. Ona przestraszona cofała się lecz na dalsze kroki nie pozwoliła jej ściana za nią. Przestraszona wpatrywała się w ślepia besti. Chciałam powiedzieć by tego nie robiła bo to go prowokuje, ale już za późno. Bestia zaczęła biec. Szybko popędziłam za bestią. Rzuciłam się do przodu i uderzyłam w bestie. Rozejrzałam się by znaleźć dziewczynkę lecz jej już nie było. Tak samo jak besti. Wszystko się zaczęło rozmywać... Obudziłam się cała spocona z nerwów. Rozejrzałam się i moim oczom ukazał się pomieszczenie z Lukasem. Patrzył się tępo na monitor. Przegryzłam wargę i zapytałam trzęsiacym się głosem.
- jaki wynik?
- Nieustraszona.
Uśmiech sam wpęzł mi na twarz.
- nie wiem z czego się cieszysz. Ja na twoim miejscu był bym załamany.
- czemu? Przecież jesteś jednym z nich.
- no właśnie - szepcze i podchodzi do mnie, kładzie mi ręce na ramionach i przechodzi mnie dreszcz strachu.
- jutro...- robi krótką przerwę.- wybierz z zdrowym rozsądkiem jaką frakcje wybierzesz.
- dobrze- patrzę tępo na jego wręcz czarne oczy
Chwile jeszcze stoi przy mnie po czym odchodzi otwiera mi drzwi do wyjścia.
- Rzegnam.
Szybko wstałam z fotela i skierowałam swoje kroki do wyjścia. Gdy wyszłam i kierowałam się z powrotem na przystanek autobusowy usłyszałam stylu jego dwardy głos "twoja kolej" brzmiało to trochę jakby brał kogoś do egzekucji. Zaśmiałam się cicho, a potem odleciałam i moje myśli padły na moje wyniki. " Czyli Nieustraszona" myślę. Ale zastanawia mnie jedno... Czemu on był taki spięty jak mi wyszło "Nieustraszoność"? Nie wiem, ale może jak wybiorę jego frakcję to się go zapytam? Usłyszałam dzwięk nadjeżdżającego autobusu. Wsiadłam do niego i jak zwykle usiadłam na moim miejscu przy oknie.
- jak wybiorę Nieustraszonych to się już nie spotkamy siedzonko- mówię do siebie tak cicho, że chyba nawet osoba siedząca obok pochylająca się do mnie by tego nie usłyszała.
Myśląc dalej o mojej wybranej już frakcij nagle przypomniałam sobie o mamie. Zostanie sama jak odejdę. Wydziedziczy mnie i zostawi na pastwę losu Nieustraszonym. Znowu przypominały mi się jej słowa "Wtedy będę się zastanawiać czy mam córkę"
Wychodzę z autobusu z kwaśną miną jakbym właśnie wypiła szklankę soku z cytryny. Nie chcę wracać do domu. Chcę być już Nieustraszoną. Chcę być już wolna! Wchodzę do domu i jak najczęściej bywa dom był pusty. Przyzwyczaiłam się do tego. Podeszłam do metalowej lodówki i wyjęłam z niej duże jabłuko. Spojrzałam na zegar. Była już 19, a jutrzejszy wybór frakcij zaczyna się o godzinie 7:00. Wzięłam duży kęs jabłuka. Usiadłam przy blacie kuchennym i zauważyłam kartkę na stole. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam na głos.
- droga Susan tu mama- a czego ja się spodziewałam? Że to Święty Miokołaj??- zostaję na noc w pracy. Przepraszam, że zostawiam cię samą przed jutrzejszym dniem, ale spokojnie. Spotkamy się jutro. Będę stała przy misach i pamiętaj idź spać o godzinie 20:00!! Będziesz wypoczeta i swoją decyzje podejmiesz z zdrowym rozsądkiem.
Przypominały mi się słowa Lukasa. Mówił to samo co ona tylko, że bez rozkazu kłaścia mi się spać. Moje oczy automatycznie powędrowały na zegar, 19:20. Znowu wzięłam duży kęs jabłuka i wyrzuciłam go w połowie nie wyjedzonego. Poszłam schodami do swojego pokoju i powoli przebrałam się w pidżame.
- jeżeli pójdę spać szybciej to nic mi się nie stanie- szepnęłam do siebie. Położyłam do łużka, zgasiłam światło i od razu odpłynęłam. Wszystkie zmartwienia i lęki odpłynęły, a na ich miejsce wszedł spokój i cisza...