O godzinie dziesiątej trafiłam już z rodzicami na peron, czekając na pociąg. Na peronie roiło się od nastolatków, głównie moich rówieśników, w towarzystwie rodziców i ogromnych kufrów. Na torach stała już mosiężna lokomotywa, do której już się niektórzy pchali. Wzięłam głęboki wdech, pomyślałam o Tylerze. Stanęłam przed rodzicami. Mama uśmiechała się do mnie ze wzruszeniem, a ojciec patrzył na mnie z dumą. Matka chwyciła mnie za ramiona.
- Na pewno wzięłaś wszystko? Kompletny mundurek, wszystkie książki, bieliznę...
- Tak mamo, na pewno mam wszytko - uspokoiłam ją. Ta kobieta się chyba denerwowała bardziej niż ja.
- Dobrze, dobrze... - westchnęła - powiem ci, dziwnie będzie bez ciebie w naszym domu...
- Będzie zaskakująco cicho - zakpił tata - nie będziemy musieli razem z tobą słuchać nowych przebojów Coldplay - zaśmiałam się pod nosem.
- Teraz będę się dzielić swoim gustem muzycznym z nauczycielami - roześmiałam się. Mama nerwowo przełknęła ślinę a tata poklepał mnie po ramieniu.
- Jesteś taka sama jak ja, kiedy byłem w twoim wieku - mruknął - ale pamiętaj, rozmawialiśmy o tym rano.
- Wszystkie wasze rady wzięłam głęboko do serca tato - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy, a on zrobił taką minę jakby na coś jeszcze czekał - włącznie z radą dotyczącą ludzi znajdujących się wokół mnie - ojciec uśmiechnął się triumfalnie.
- I o to chodzi Saro - szepnął i niespodziewanie mnie przytulił. Rzadko to robił, dlatego zawsze sprawiało mi to dużo przyjemności. Odwzajemniłam uścisk. Przytulał mnie tak jeszcze przez chwilę, po czym odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy - Liczę na ciebie, moja jedyna córko, nie zawiedź mnie - szepnął.
- Nigdy - odparłam. Ta odpowiedź mu się spodobała. Wyprostował się i objął mamę.
- Będę tęsknić córciu - szepnęła i z całej siły mnie uściskała. Mimo że była ode mnie dużo niższa, to siła z jaką mnie przytuliła, była nie do opisania. Złączone w uścisku, nie mogłbyśmy się od siebie odkleić. Po długiej chwili rozłączył nas ojciec.
- Dalibyście mi kilka funtów? Poszłabym po wodę do pobliskiego sklepiku - mama od razu wyjęła portfel i wręczyła mi banknot - będę za chwilę - dodałam i ruszyłam przed siebie. Na peronie pojawiało się coraz więcej uczniów, i powoli robiło się dość tłoczno. Kiedy dotarłam do sklepu, szybko wzięłam do ręki butelkę i ustawiłam się w kolejce. Przede mną stały dwie dziewczyny, rozmawiające o wakacyjnym projekcie na temat baroku. Musiały być w tabunie artystycznym, na sto procent. Kiedy nadeszła moja kolej, szybko zapłaciłam i ruszyłam spowrotem do rodziców. Starałam się iść szybko, ale nagle, ni stąd ni zowąd wpadłam na jakiegoś chłopaka. Był ode mnie dużo wyższy, miał bardzo jasne blond włosy i duże szare oczy.
- Uważaj jak łazisz - warknął srogo chłopak.
- To było niechcący... - jęknęłam pod nosem. Chłopak poczerwieniał na swojej bardzo bladej twarzy.
- Następnym razem... - syknął, jeszcze groźniej - nie będę...
- Draco! - zawołał ktoś. Blondyn odwrócił się w stronę głosu. Za nami stał wysoki, i tak jak naburmuszony nastolatek, miał długie, blond platynowe włosy, mocno wystające kości policzkowe i niezwykle jasną karnację. Draco... A więc tak się nazywał - Jak ty się zachowujesz chłopcze? Jeszcze w stosunku do damy? - blondyn odsunął się ode mnie. W duchu odetchnęłam z ulgą.
- Wybacz ojcze - mruknął z niezadowoleniem chłopak.
- Nie mnie przepraszaj, tylko tę dziewczynę - warknął mężczyzna. Nastolatek popatrzył na mnie krzywo.
- Przepraszam - burknął. Wysoki mężczyzna podszedł do mnie.
- Pani wybaczy - ukłonił się - Miło mi panią poznać panno Finneagan, Lucjusz Malfoy - przestawił się - bardzo przepraszam za szczeniackie zachowanie syna - poczerwieniałam.
- Nic nie szkodzi, proszę pana - powiedziałam cicho. Pan Malfoy wyprostował się.
- Cieszę się, że nie czujesz się urażona - rzekł mężczyzna z zadowoleniem - nie będę cię tu przetrzymywał, wracaj do swojego ojca, i koniecznie go ode mnie pozdrów.
- Tak jest - odparłam i szybko odwróciłam się, w poszukiwaniu rodziców. To krótkie spotkanie było... dziwne, począwszy od chłopaka na którego wpadłam, aż po jego ojca. Kiedy znalazłam rodziców, matka odetchnęła, jakbym nie wracała kilka godzin.
- No gdzieś ty była tyle czasu? - zapytała z udawaną pretensją.
- Przepraszam mamo... kogoś spotkałam - matka i ojciec spojrzeli na mnie pytająco.
- Kogo? - zapytał mnie ojciec.
- Lucjusza Malfoya - odparłam szybko - karze cię pozdrowić - dodałam. Mina ojca, z kamiennej i poważnej, zamieniła się w serdeczny uśmiech.
- Och Lucjusz... No tak, jego syn też chodzi tutaj do szkoły - Wywróciłam oczami, odziedziczyłam ten gest po tacie.
- Może pójdziemy z nim porozmawiać? - zaproponowała mama.
- Świetny pomysł Nastasjo! - zawołał ojciec - Sarah, idziesz z nami? - pomyślałam o blondynie, i zaraz mi się odechciało. Pokręciłam przecząco głową.
- Nie... ja już chyba pójdę do pociągu - wybełkotałam - chcę zając jakieś dobre miejsca - rodzice próbowali mnie przekonać, ale nie dałam się. Ci, w końcu dali za wygraną. Pożegnałam ich ostatni raz, i pociągnęłam swój kufer w stronę pociągu. Mina mi zrzedła kiedy zobaczyłam schody, po których musiałam wciągnął walizkę. Próbowałam podnieść kufer, ale był zbyt ciężki. Cholera, no nie dam rady! - wtedy usłuszałam jak ktoś chwyta moją walizkę. Od razu się odwróciłam.
- Łapy przy sobie! - warknęłam. Wtedy zobaczyłam kto, chwycił mój kufer - Tyler! - zawołałam radośnie, i nie wiem dlaczego, ale przytuliłam go, jakbym go znała bardzo długo. Chłopak z szerokim uśmiechem na ustach odwazjemnił mój uścisk.
CZYTASZ
Rozporządzenie
Ficção AdolescenteRok 2050. Po III wojnie światowej, demokrację zastąpił totalitaryzm, a Anglia zajęła ziemię należąca wcześniej do Szkocji, i uczyniła te tereny „Nową Anglią". Teraz, światem rządzi edukacja, bez której jesteś nikim. Helen Royce, otrzymuje przepustkę...