Obudziły mnie promienie słońca, wpadające przez ciemne kraty. Tak dawno się nieprzemieniałem, nie czułem, że jestem normalną istotą. Powróciłem do mojej codziennej roboty. Byłem już tak blisko... Jednak moje pazury były prawie, że wytępione, a nogi wycieńczone. Skrobałem nimi wielkości orzeszka dziurę, w ceglanej ścianie. Tynk opadał na mój nos, co czyniło go białym. Nagle poczułem, że mój pazur dotknął czegoś śliskiego, znajomego i delikatnego. Gdy zajrzałem do małego, wykonanego przeze mnie okienka, ujżałem dobrze znany mi kostium. Czerwony, lateksowy, kropkowaty. Kostium tej ukochanej. Biedronsi. Dotknęła czubka mojego nosa, czyszcząc go od tynku. - Kocie? To ty? - patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Ostanio widziała mnie dwa lata temu. Złapałem się za kark. Ból powrócił. - Tak to ja. Wyciągne cie z tąd. - Wyciągnąłem rękę próbując pogładzić jej policzek, jednak wszystko na nic. Dziura była zbyt mała. Co oni zrobili mojej Biedronce? Była... Smutna, skamieniała i ... Skrzywdzona. Oddaliłem się i przykucłem pod murowaną ścianą, czekając na następójącą noc. Gdy nastawał wieczór, strażnicy zbierali się na przerwę, przez co miałem trochę czasu. Przez kraty mogłem tylko sięgnąć scyzoryk, który mógł się przydać do zdjęcia metalowych rękawiczek z odkrytymi palcami. Miały one uniemożliwić mi korzystanie z mocy. Tego co jeszcze mi zostało. Sięgnąłem ręką w stronę krzesła , na którym leżał mały niezgrabny, wykonany przeze mnie scyzoryk, który mi odebrano. Jak już mówiłem policjanci opuścili salę z więźniami i ruszyli ku stołówce. Wbiłem scyzoryk w pancerz na moich dłoniach po czym, delikatnie próbowałem to przeciąć. Po wielu bezowocnych próbach, nastąpiła noc, a w takich warunkach mógłbym rozciąć sobie rękę. Jednak nie chodzi tutaj o rozlew krwi, tylko zachowanie honoru i wyciągnięcie z tego psychicznego więzienia damy mego serca. Kiedyś lśniące oczy, a teraz zaszklone smutne zapłakane... Nie mogę patrzeć jak Tak cierpi.
BIEDRONKA
Chcę go przytulić, do mojego serca na tyle ile się da. Chcę mu podziękować. Ale i przeprosić. Nie mogę... Zapłakana dusza nie daje mi. To co Dla mnie zrobił, tego dnia co trafiliśmy do tych cel poruszyło część mnie. Część której dotąd nie znałam.
Jaką? Co dalej?