Rozdział 8

185 14 3
                                    

Gdy w towarzystwie Tylera wpakowałam się do pociągu, od razu zaczęliśmy iść przed siebie, w poszukiwaniu wolnych przedziałów. Na nasze szczęście, wiele z nich było jeszcze wolnych, więc zajęliśmy jeden przedział bardziej z tyłu. Wpakowaliśmy nasze bagaże na półki nad nami i zdyszani rzuciliśmy się na siedzenia. Dopiero teraz zauważyłam że mój kumpel jest ubrany w mundurek. Miał na sobie szary sweter i spodnie, tego samego koloru. Pod swetrem leżała na nim biała koszula, przyozdobiona żółtym krawatem.
- Nie wiedziałam że musimy być w mundurkach - zauważyłam, pokazując jego ubranie.
- Ty nie musisz, ale ja muszę. Opiekunowie swoich tabunów muszą być w mundurkach żeby się wyróżniać.
- Aha, czyli robisz za przewodnika dla zielonych, tak jak ja? - zaśmiałam się serdecznie.
- Można tak powiedzieć - odparł z uśmiechem - w ogóle, znasz kogoś z tej szkoły, poza mną oczywiście.
- Nie - przyznałam smutno.
- Spoko luz, nie martw się tym. Też taki byłem rok temu - próbował mnie pocieszyć - to na prawdę fajna buda. Co prawda wymagają dużo, więcej niż w przeciętnej szkole, ale osobiście czuję się tam jak w domu. Idę o zakład że ci się spodoba.
- Przyjmuję zakład - prychnęłam żartobliwie. Tyler podniósł brew.
- Do końca roku? - upewnił się. Skinęłam głową.
- Tak.
- Dobra. O co się zakładamy?
- Jeszcze nie wiem, ale nie martw się misiu, do końca czerwca wymyślę coś - powiedział i puściłam mu oczko. Nie podrywałam go, broń Boże, chciałam się z nim tylko zaprzyjaźnić. Co prawda, był niezwykle przystojny: jasna cera doskonale zgrywała się z jego brązowymi, gęstymi włosami i miedzianymi oczami. Dobra dosyć. Z restą, nie przyjechałam tutaj żeby szukać sobie chłopaka, tylko żeby się uczyć. W życiu miałam tylko jednego chłopaka; nazywał się Darien i poznałam go na obozie pływackim kiedy mialam czternaście lat. Pamiętam że był taki romantyczny, że pocałował mnie kiedy wynurzałam się z basenu. Fuj, tak wymachiwał tym językiem, gorzej niż bęben w pralce. Ok, koniec niemiłych wspomnień.
- Twoi rodzice też uczyli się w tej szkole? - zapytał, ciągnąć temat szkoły.
- Tak - odparłam - oboje byli w tabunie społecznym.
- To tak jak moi - przyznał Tyler - moi też byli w tabunie pierwszym.
- Co teraz robią? - zainteresowałam się.
- Matka siedzi w urzędzie skarbowym w Abeerdeen, a ojciec pracuje w ministerstwie, ma jakąś posadę u ministra obrony narodowej - to było bardzo ciekawe.
- To interesujące. Moi starzy to mają nudne życie. Ojciec jest notariuszem, a matka prokuratorem -jęknęłam.
- Rzeczywiście nudne - przyznał chłopak, i w tym samym czasie roześmialiśmy się gromko. Zaczynałam na prawdę lubić tego chłopaka. Mógł okazać się świetnym kompanem do wspólnych wygłupów. Tyler wyjął swój telefon i sprawdził godzinę - powinniśmy ruszać za kilka minut - nagle wstał z swojego miejsca - powinienem pójść pomagać uroczym dziewczętom wciągać walizki do pociągu - znowu się roześmiałam - niedługo wrócę, liczę że w tym czasie nie wyskoczysz przez okno.
- Na razie nie planuję - zażartowałam. Tyler poczochrał się po włosach i wyszedł z przedziału. Zostałam sama. Postanowiłam popatrzeć chwilę na zatłoczony peron. Nie mialam pojęcia jak ci wszyscy ludzie się tam mieszczą. Zastanawiałam się czy moi rodzice dalej tam czekają. Bzdury, na pewno nie. Zastanawiałam się ile jeszcze będę musiała siedzieć sama. Jak się okazało - nie na długo.

RozporządzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz