rozdział 15

637 33 1
                                    

Wróciłam do gabinetu, Kayt nie ruszył się ze swojego miejsca. Spojrzałam na to, co pozostało na stoliku. Nie wiem, czy rozdzieliłam chociażby połowę. Usiadłam na kanapie. Moje plecy nie były zadowolone z tego, że powracam do pochylonej pozycji. Była ona nie wygodna nawet przez krótki czas, a co dopiero przez kilka godzin. Wyprostowałam się, żeby się przeciągnąć, i rzuciłam okiem na wampira. Pracował w skupieniu. Miałam wrażenie, że zupełnie zapomniał o otaczającym go świecie. Wróciłam do pracy. Czasami rzucałam oko na dokumenty, które dało się odczytać. Były one przeróżne: rachunki, umowy, rozliczenia, listowne konwersacje, powiadomienia, a nawet wezwania sądowe.

- Przynieś mi obiad - przerwał mi czytanie zimny głos.

- Tak panie - wstałam z miejsca i już miałam wyjść, gdy przypomniałam sobie, że nie wiem, co mam mu przynieść. – Panie, co mam przynieść do jedzenia?

- Powiedz Amandzie, żeby zrobiła cokolwiek.

- Dobrze - poszłam do kuchni i powiedziałam jednej z kucharek, po co przyszłam. Czekałam jakiś czas, rozglądając się po kuchni. Widziałam tu masę rzeczy, które chętnie bym zjadła. Pewnego dnia zakradnę się tutaj i podwędzę kilka rzeczy. Kiedy w mojej głowie zrodziła się ta myśl, posiłek był już gotowy.

Wzięłam tacę i wróciłam do Kayta. Chciałam postawić posiłek na biurko, ale tam nie było miejsca. Stolik też odpadał.

- Panie gdzie mam to postawić.

- Um... - mężczyzna rozejrzał się, zgarnął parę papierów na bok. - Tutaj - jak posiłek znalazł się przed nim, zaczął go spożywać. Ja zaś wróciłam do mojego poprzedniego zajęcia. - Daisy...

- Tak panie? - nie oderwałam się od pracy, mając nadzieję, że to nie będzie nic ważnego.

- Boisz się mnie? - wampir zadał to pytanie tak, jakby pytał się o dzisiejszą pogodę.

- Trochę... - odparłam niepewnie.

- A czego konkretnie się boisz? - drążył temat.

- Myślę, że najbardziej... - przerwałam segregację – pańskiego istnienia.

- Chodzi o to, że jestem wampirem? W sumie zrozumiałe. Ale to oznacza, że Laury też się boisz.

- Nie, jej się nie boję - do Laury czułam sympatię, lubiłam ją.

- No to w takim razie boisz się mnie z innego powodu. Nie chciałbym, żeby tak się działo. To nie jest moim celem, dlatego chcę znaleźć przyczynę, aby ją wyeliminować.

Pomyślmy... Może boję się ciebie, bo mnie porwałeś, a może dlatego, że ostatnio omal mnie nie zabiłeś, a może dlatego, że mi grozisz?

- Myślę, że powodem może być fakt, iż mi ostatnio groziłeś, panie.

- A jak miałem cię zmusić do posłuszeństwa? - w jego głosie pobrzmiewała lekka irytacja.

- Nie wiem, ale chyba moja reakcja była normalna w takim przypadku?

- Tak... - nastała cisza. Dość niezręczna. - Ech...- mężczyzna skończył jeść, odstawił talerz na bok. Spojrzałam tam i zauważyłam, że płynu w kieliszku nie ubyła nawet kropelka. - Możesz odnieść naczynia.

- P-panie, a co z krwią? - nie byłam pewna, czy powinnam zadawać to pytanie, ale wydawało mi się to co najmniej dziwne.

- Nie będę jej pił - spojrzał z pogardą na pełny kieliszek.

- Acha... - odniosłam naczynia i szybko wróciłam.

- Przerwij na chwilę swoją pracę – głos Kayta brzmiał lekko podenerwowanie.

Przyboczna służącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz