Rozdział 4

197 11 0
                                    

  ... Draco, Dracon Malfoy. O nie, on nie może być jej wspólnikiem, to nie możliwe. Przecież oni nie potrafią się dogadać, kompletnie w niczym. Bynajmniej tak było za czasów szkoły, a może teraz się coś zmieni? Znowu szatynka ma mieszane uczucia. Po chwili milczenia, słyszy jego głos.
- Cześć Granger - uśmiechnął się łobuzersko - a więc... to ty jesteś tą nową, tak?
- Witaj.. Tak, a ty moim wspólnikiem?! - pyta niecierpliwie.
- Na to wygląda - uśmiech nie schodzi mu z twarzy - ale chyba nie masz nic przeciwko, co?
- .. yy.. - nie wie, co powinna powiedzieć - to znaczy.. ee.. no wiesz.. raczej nie-e-e...
- No to super, bo nie można już tego zmienić.
- Ta, wiem..
- To może chodźmy, hm? - nie czekając na odpowiedź, blondyn złapał ją w talii i pociągnął w stronę jednego z zamkniętych biur. Pokazał jej, gdzie będą pracować. Zademonstrował, co muszą robić. Opowiedział, czego nie mogą robić. Zabrali się do pracy.
Draco, w przeciwieństwie do Herm, nie mógł się za bardzo skupić. Ciągle go coś rozpraszało. Szatynka to zauważyła, znowu czuła jego wzrok. Skrzywiła minę. Już chciała zwróć mu uwagę, ale chyba się zorientował, że jej się to nie podoba. Od razu zabrał się do pracy. Pracowali w ciszy, mieli dużo do zrobienia, jak na pierwszy dzień. Niekiedy patrzeli się na siebie przelotnie, ale ani razu ich spojrzenia się nie spotkały. Dość szybko im mijał czas, przyszła pora na przerwę. Hermionie żołądek się domagał jedzenia, nic dziwnego, przecież nic nie jadła rano. Zadzwonił dzwonek, dokładnie tak samo jak w szkole.
- Przerwę mamy. Jesteś głodna ? Może pójdziemy coś zjeść ? - próbował zagadać Draco.
- Hmm, w sumie to tak, jestem. - odpowiedziała dość chłodno.
- Posłuchaj, wiem, że w szkole nie było między nami najlepiej, ale może by zacząć od nowa? Bo wiesz.. yy.. pracujemy razem, musimy, a bynajmniej powinniśmy, znaleźć wspólny język.
- W sumie masz rację - ledwo jej te słowa przeszły przez gardło - przecież musimy się jakoś dogadywać.
- No to idziemy ? - uśmiechnął się zachęcająco.
- Tak, możemy.
- A więc.. co u ciebie słychać? Wspominałaś coś o narzeczonym.
- Tak, z Ronem bierzemy ślub, nie wiemy kiedy, ale plany już są. Niedługo może przeprowadzka, żebym była bliżej pracy. Ronowi to obojętne, bo i tak wyjeżdża w delegacje, w domu częściej go nie ma niż jest.
- Przeprowadzka ? Jakieś miejsce masz już upatrzone? To praktycznie sama w domu jesteś, nie fajnie..
- Jeszcze się nie rozglądaliśmy, wiesz, nie było czasu. No tak bywa, ale po ślubie wszystko ma się zmienić. A u co u ciebie ?
- U mnie wszystko dobrze.. to znaczy mniej więcej.. no wiesz z rodzicami nie mam kontaktu, zerwałem go. Jedyną ważną dla mnie osobą jest Zabini. Pracę mam, ale tak jak ty, od dzisiaj.
- Jak to nie masz kontaktu?
- Nie podobała mi się ta ich obsesja na punkcie czystej krwi. Nigdy tego nie rozumiałem.
- Nie poznaje cię Malfoy. - zaśmiała się Herm.
- Tylko bez nazwisk Granger. I jak? Gotowa na dzisiejszy wieczór?
- Ejej, ale to tylko przyjacielskie spotkanie..
- Ależ oczywiście. - siedzieli sobie w kawiarni. Rozmawiali i jedli. O dziwo, dobrze się dogadują. wydawałoby się to niemożliwe. Przecież Malfoy? Ta świnia ze Slytherinu? Nie może dziać się naprawdę. Szybko im minęła przerwa. Musieli znowu wrócić do pracy. Ich poprzednicy zostawili niewiarygodnie dużo papierów. Tym razem jednak atmosfera była przyjemniejsza. Pomału nawet Herm nie przeszkadzało ciągłe zerkanie na nią. Teraz już w ogóle czas szybko leciał. Co chwilkę rozmawiali o czymś innym, niekoniecznie o pracy. Ani się obejrzeli minęła godzina 18:00, a tu jeszcze nie widać końca.
- Coś mi się widzi, że spędzimy tu całą noc.
- Może jak przyspieszymy to damy radę, Draco.
- A co z kolacją?
- No jak nie dzisiaj, to innym razem przecież.
- Ech szkoda..
- Jakie plany na weekend?
- Prawdopodobnie widzę się z Harrym i Ginny, musimy uczcić moją pracę.
- A taka jak ty ma dobrze. - uśmiechnął się.
"Eh on pewnie nie ma z kim ? A może by go zaprosić? O nie to absurd. Nie przyszedłby."
-Może wpadniesz ? - "kurde, miałam tego nie mówić przecież.."
- Postaram się, ale nie mam adresu. - Podszedł. Był blisko, chyba za blisko.. Chciał tylko karteczkę, która znajdowała się po drugiej stronie biurka szatynki. - może zapiszesz?
- Tak, oczywiście. Wiesz co? Jestem bardzo zmęczona, a ty? Może dokończymy to w poniedziałek?
-No dobrze. To co idziemy za chwilę?
-Tak.
Wychodzą z Ministerstwa. Tego się nie spodziewali, pada. Nawet lepiej, leje jak z cebra. Malfoy jednak przygotowany. Wyciągnął parasolkę i zaciągnął pod nią Hermionę. Spojrzał jej w oczy chciał ją pocałować.. Chciał, ale skubana odwróciła głowę, nieświadomie. Nie miała o niczym pojęcia. Żadne z nich się nie teleportowało. Szli pomału, bo w sumie po co iść szybko w takim towarzystwie? Przecież mogą sobie porozmawiać, pośmiać się - tego brakuje im obojgu.. Są sami, co prawda Herm ma narzeczonego, ale czuje jakby go nie miała. Przyszła chwila pożegnania.
-No to już chyba koniec naszej wędrówki, tu mieszkam. - wskazała na ceglany domek, w angielskim stylu.
- Niestety.. To jak? widzimy się jutro u ciebie, tak?
- Tak.. No to chyba cześć.. - odeszła.
- Do jutra.- Patrzył cały czas, dopóki nie weszła do domu i nie zamknęła drzwi. Najwyraźniej "nowy" Draco lubi mieć pewność, że jest bezpieczna.. "Ach, ale ona ma piękne oczy.. ciekawe, jak jutro będzie.. " tak, sobie myślał, wracając w deszczu.   

Tylko onaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz