Minęło trochę czasu. Życie znów wyglądało tak jak dawniej - każdy dzień był taki sam jak poprzedni. Nie zapomniałam jednak o bohaterskim czynie blondyna i o nim samym. Zawsze, gdy się budziłam, myślałam optymistycznie o tym, że uda mi się go odnaleźć. Nie miałam co do tego wątpliwości.
Na jednej z moich znienawidzonych lekcji ( nie pamiętam nawet jaki był to przedmiot, wielu lekcji nie lubię ) okropnie się nudziłam. Siedziałam na miejscu tuż obok okna, więc mogłam sobie umilić jakoś czas, patrząc za nie. Widziałam kobiety z małymi dziećmi, kilku odznaczających się wyglądem i ubraniem ludzi, bezdomnych... Jedna postać się odznaczała. Chociaż był to bardzo ciepły dzień, miała na sobie bluzę z kapturem nałożonym na głowę. Wychodziła z terenu liceum dosyć szybko.
Zauważyłam, że na parapecie leży jakaś karteczka. Zaciekawiona, wzięłam ją do ręki i przeczytałam w myślach:
"Heidi, spotkajmy się jutro o siedemnastej na dworcu."
Przeczytałam to zdanie jeszcze trzy razy, po czym włożyłam karteczkę do kieszeni spodni. Po głowie plątało mi się wiele myśli. Kto to napisał? Czego ode mnie chciał? A jeśli wplączę się w jakieś kłopoty? Może lepiej nie ryzykować... Albo nie, zrobię to. I tak myślałam przez cały dzień.
Po napiętym oczekiwaniu nadszedł wtorkowy wieczór. Matce powiedziałam, że idę do Sary. Samą przyjaciółkę poinformowałam o moich prawdziwych zamiarach i o tajemniczej kartce.
Na tego nieznanego gościa czekałam z niecierpliwością jakieś pół godziny. Już miałam wrócić do domu, gdy się pojawił. Zobaczyłam ubraną na szaro, zakapturzoną osobę. Spoglądała, a raczej spoglądał, na mnie swymi brązowymi oczami. Uśmiechał się do mnie lekko. Ja też odwzajemniłam ten uśmiech. Nie bałam się go. Ufałam mu.
Kiedy był już bardzo blisko mnie, ściągnął kaptur. Wtedy zobaczyłam, że twórcą tajemniczej wiadomości był blondyn, który mnie uratował!
-Cześć, jestem Justin - jego głos był trochę ochrypły, ale brzmiał przyjemnie i spokojnie - To ja cię odepchnąłem, kiedy prawie wpadłaś pod ciężarówkę Heidi.
-Ale dlaczego to zrobiłeś? - spytałam trochę zdziwiona, a trochę zaciekawiona - Mogło ci się stać coś złego.
Chłopak chwilę się zastanawiał i powiedział:
-Nie mogłem patrzeć na to, jak tak pięknej i uroczej dziewczynie dzieje się krzywda. Żal mi było nie tylko twojego wyglądu. Wiedziałem, że coś pięknego chowasz też w sercu. Możesz je otworzyć dla Bieber'a.
Wydawało mi się, że Justin był słodki, ale mogły być to jego zwyczajne teksty, których używał, by zaimponować dziewczynie. Ale czy każdą ratuje przed potrąceniem przez samochód, narażając przy tym swoje życie? Na pewno nie.
-Ale jak mnie znalazłeś? - spytałam.
-Nasze miasto nie jest duże - odrzekł Justin - Zresztą odznaczałaś się wśród innych dziewczyn urodą.
Na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Nie uważałam, że byłam ładna, raczej przeciętna.
- Dziękuję - powiedziałam.
-Za co? - spytał chłopak.
-Ty się jeszcze pytasz? Zachowałeś się bohatersko. Ale teraz... mnie okłamujesz.
Blondyn dziwnie na mnie spojrzał.
-Ja?
-Tak, ty.
-Co takiego robię?
-Kłamiesz. Wcale nie jestem ładna.
-Matko... Dziewczyny mają straszne problemy... Całe szczęście, że ja jestem piękny. Co świat zrobiłby beze mnie?
Uśmiechnął się, pokazując białe zęby i chwycił mnie za dłoń.
-Chodźmy, odprowadzę cię do domu.
-No nie wiem... Mówiłam matce, że idę do Sary, a wrócę z chłopakiem.
-Powiesz, że do koleżanki przybłąkało się takie coś i strasznie ci było szkoda takiego idioty.
Zaśmiałam się. Justin miał świetne pomysły.
Przestałam, gdy chwycił mnie za rękę. Na początku czułam się dosyć niezręcznie. Później się rozluźniłam. Trochę dziwnie się czułam, gdy prawie obcy mi chłopak prowadzi mnie za rękę.
*
Już chyba szósty raz zadzwoniliśmy do drzwi. Nikt nie otwierał, matki z pewnością nie było w domu. Poprosiłam blondyna, aby zaczekał. Poszłam za dom, gdzie na jednej z kolumn zawsze leżały klucze, kiedy matka była nagle potrzebna w szpitalu. Wzięłam je i otworzyłam drzwi. Weszłam do środka i z zaskoczeniem zauważyłam, że Justin robi to samo.
-Nie to, że cię wyganiam czy coś, ale miałeś mnie tylko odprowadzić - zwróciłam się do niego.
- Właśnie - powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy - Miałem, ale plany się trochę zmieniły.
Westchnęłam. Pozwoliłam chłopakowi wejść. On od razu wskoczył na ogromną kanapę w salonie.
-To chyba trochę nieodpowiedzialne, abym wpuszczała do mojego domu kolesia, którego ledwie znam, nie uważasz? - spytałam.
-Ty mnie prawie nie znasz, ale ja ciebie od dawna obserwuję i wiem o tobie całkiem dużo - odrzekł blondyn.
-To brzmi trochę dziwnie...
Zachichotaliśmy. Naprawdę to dziwnie brzmiało. A co jeśli Justin jest szpiegiem?
Usłyszałam dźwięk dzwonku do drzwi. Wstałam i otworzyłam je. Matka wróciła. Była zmęczona, więc od razu, po przywitaniu się ze mną, skierowała się do salonu.
-Dzieeeeń Dooobry - powiedział głośno Justin leżący na kanapie.
-Dzień dobry - odparła kobieta.
Justin wstał i się przedstawił. Ta z obrzydzeniem patrzyła na jego ramiona ozdobione tatuażami. Zapytała:
-Czemu nic nie mówiłaś mi o odwiedzinach twojego kolegi?
-Sama nic o nich nie wiedziałam - przyznałam.
-Tak, to prawda - przytaknął "mój kolega".
Matka poszła do swojej sypialni, a Justin wyszedł z domu, obiecując, że jutro rano odprowadzi mnie do szkoły.
*
Tak jak zapowiedział, chłopak przyszedł po mnie rano. Razem z nami szła Sara, która zarumieniła się kiedy zobaczyła mojego przystojnego towarzysza. Idąc, starała się patrzeć tylko na mnie lub w ziemię. Przyjaciółka odetchnęła z ulgą, kiedy byłyśmy już za bramą liceum.
Od tamtej pory Justin codziennie ran odprowadzał mnie do szkoły. Czasem w weekendy chodziliśmy na dłuższe spacery. Wszyscy przyzwyczaili się do obecności chłopaka.
CZYTASZ
Fall
FanfictionPozwól mi opowiedzieć Ci historię o dziewczynie i chłopaku. On zakochał się w swojej najlepszej przyjaciółce...