I

38 4 6
                                    

'Najlepiej byłoby jakbyś się do nas nie przeprowadziła' - jak ja lubie mój sarkazm. Te słowa brzęczą mi bez przerwy w uszach. Idę nad rzekę pomyśleć. Tak idę i myślę, że nie powinna się obrazić, bo zna mój sarkastyczny charakter. Mijając kolejne drzewa posadzone wzdłuż rzeki myślę jak ja bym się zachowala w takiej sytuacji. Pewnie nie powiedziałabym nic. Jedynie prawy sierpowy i gleba. Pewnie po tym zdarzeniu dostałabym moją pierwszą naganę. Ale co z tego. Gdyby ona mi przywaliła nie obraziłabym się.

Cholera!

Przez te moje przemyślenia prawie się utopiłam potykając się o korzeń drzewa. Wpadłam do wody, na same dno. Zobaczyłam ładny naszyjnik i sięgnęłam po niego. Szybko się ocknęłam i wyszłam na brzeg.

Głowa strasznie mnie boli. Chyba uderzyłam o kamień. Usiadłam na brzeg  i masowałam miejsce, w które się uderzyłam. Ten naszyjnik jest serio piękny, taki nadzwyczajny. Piękne czerwone kamienie, takie hipnotyzujące... Chyba nic się nie stanie jak je założę. Kurcze, trochę trudno ją założyć, ale warto. Przejrzałam się w ekranie telefonu i wyglądam pięknie. I tak jestem piękna. Nawet po taplanku w rzece, z mokrymi włosami. Chyba jestem narcyzem...

 Chyba jestem narcyzem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

No dobra koniec tego. Muszę już wracać do domu
Ale zaraz, zaraz...
Fuck, wszystko wygląda inaczej. Patrzę w górę, a niebo jest tak jakby bardziej niebieskie, a powietrze czystsze. Rozglądam się dookoła i nie poznaję okolicy. To bardzo dziwne. Ja znam każdy zakątek w obrębie 30 kilometrów od domu. Patrzę na rzekę i nie ma w niej tylu śmieci, żadnych nie ma. Ciocia schizofrenia powróciła ciuch, ciuch drzwi otwierać i wskakiwać do pędzącego pociągu do psychiatryka.
Poszłam drogą wiodącą do mego domostwa, jednakże to nie był mój dom. Na 100% nie pomyliłam się, ponieważ szłam kropka w kropkę. Nawet kroki liczyłam i się zgadzały (natręctwo z matematyki - liczenie wszystkiego.) Budynek, w którym mieszkam to normalny jednorodzinny dom, a to co zastałam to była ogromna posiadłość, przypominająca te Vlada Palownika z Rumunii, zamczysko wręcz.

Usłyszałam, że coś lub ktoś idzie drogą. Schowałam się w krzakach i obserwowałam. Bałam się wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Nie wiedziałam co może mnie spotkać, jak "to coś" może się zachować względem mnie i czym to jest. Gdy się zbliżyło zrozumiałam, że to stado ludzi zachowujących się jakby byli ze średniowiecza i chcieli podpalić jakiegoś wampira. Miałam nadzieję, że to nie prawda, lecz przeliczyłam się. To byli ludzie ubrani w typowe stroje z tamtych czasów i jedni w rękach mieli pochodnie a drudzy widły. Krzyczeli coś o wampirze, którego chcą zabić. Szli bardzo w nieładzie, potykali się o swoje nogi i tak od nich śmierdziało, że prawie wykitowałam na miejscu. No dobra, przesadziłam, ale z przykuca słowiańskiego upadłam na tyłek i bardzo boli. Mam nadzieję, że nie zauważyli mnie, bo miałabym przesrane, choć wątpię w ich podzielną uwagę.
Pomyliłam się. Najlepiej zbudowany i najprzystojniejszy z nich (chyba ich boss- stwierdziłam to po lepiej wyglądającym odzieniu i inteligentniejszym wyrazie twarzy) podszedł w moją stronę i wpatrywał się. Jednym okiem na motyla a drugim też na motyla. Myślałam, że jego IQ jest wyższe a jednak jest niskie.

-Danny no choć nastraszyć wampiry!-mówi inny średniowieczny głupek.

-Zaraz jaśnie panie-nadal patrzył się na tego motyla, to staje się już trochę dziwne...

Gdy zgraja zniknęła za zakrętem on powiedział do mnie:

-Skąd masz tą kolię niewiasto? To bardzo niebezpieczny talizman.

-Znalazłam go w rzece.

-W tej rzece niedaleko? Szukaliśmy w niej tego naszyjnika mnóstwo razy. Jak go znalazłaś?-spojrzał się na mnie przenikliwym wzrokiem. Chyba chodziło o ubrania. Bluza z zasuwakiem, t-shirt z logiem ulubionego zespołu i czarne rurki na pewno wzbudziły w nim zdziwienie, ale też może i zaciekawienie.

-Tak właściwie to nie w tej rzece. Znaczy w tej, ale w innej epoce. Danny pobladł i prawie przewrócił się. Pomogłam mu usiąść. Odetchnął chwilę i zaczął mówić.

-Danny!- woła głos z oddali

-Przepowiednia się spełniła, dziedzic... przepraszam teraz nie mogę dokończyć, wołają mnie. Zostań tu i nie wychodź. Radzę ci schować się głębiej, bo od razu cię zauważyłem.-uśmiechnął się swoimi pięknie lśniącymi białymi zębami i poszedł w ślad za resztą zgrai.  Ciekawe jak dba o nie...

-----------------------------------------------------------------

Jeśli pomyliłam się co do panowania Włada, lub czegoś innego to przepraszam, możecie nastraszyć mnie widłami i pochodniami xdd

Zamczysko Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz