12.

2.8K 198 111
                                    

- Może jednak podałbyś mi tą rękę? - jego własny, rozdrażniony głos usłyszał jakby z oddali. Jego głowa pulsowała, wymierzając czaszce tępe uderzenia, których nie mógł pozbyć się nawet tabletkami przeciwbólowymi. Chociaż i tak ich nie połknął, nie lubił niepotrzebnie się truć. Zwykły ból głowy nie był w stanie go pokonać. - Niall, uważaj, tam jest próg, zaraz się potkniesz i...


- Nie traktuj mnie jak pieprzonego upośledzonego. - warknął w odpowiedzi, wsuwając ręce głębiej do kieszeni kurtki na wszelki wypadek, gdyby Harry jednak był tak dokuczliwy i chciał za wszelką cenę potraktować Nialla jak niewidomego. - Jeszcze widzę. Doskonale. - burknął.

Harry tylko zmarszczył brwi, ponieważ starał się jak mógł i czyżby Niall tego nie doceniał? Nie mógł zrozumieć, dlaczego nie chce podać mu ręki, by tamten mógł umieścić ją na swoim przedramieniu i w bezpieczny sposób mógłby dotrzeć do klasy na wykłady. Oczywiście dla Nialla była to głupota, ponieważ jeszcze nie był ślepy i jeszcze mógł poruszać się sam. Chciał z tego korzystać dopóki tylko mógł, w końcu wzrok posiada się tylko raz w życiu i jeśli go straci pewnym jest, że go nie odzyska. Zupełnie inaczej niż w przypadku Harry'ego i Louisa, pomyślał.

Otworzył sobie sprawnie drzwi i przeszedł przez próg bez żadnego potknięcia, uśmiechając się zwycięsko, kiedy odwrócił się do przyjaciela. Widział jego duże, zielone oczy wytrzeszczone w zdziwieniu, jego nos i usta, włosy jak zwykle utrzymane w nieładzie oraz kawałek białej koszulki. Dalej jego zakres wzroku kończył się i żeby móc spojrzeć w dół, cóż, musiał spojrzeć w dół. Czasem, stosunkowo rzadko zamiast czarnej, zawężającej się (jak mu mówili) otoczki widywał rozmazany obraz. Niall nie robił sobie nadziei, że w tym momencie powraca jego wzrok. To były tylko jego resztki walczące z chorobą, która i tak wygrywa. Niedługo całe życie Irlandczyka pogrąży się w ciemności i jak głupi będzie musiał dotykać twarzy nieznajomych, by dowiedzieć się, jak wyglądają. Tak przynajmniej uważał Niall.

*

Kiedy Louis stanął przed drzwiami pokoju w akademiku jego dłonie zaczęły się pocić. Jeansowa kurtka, którą założył na siebie przed wyjściem wydawała się być dziwnie za mała szczególnie w barkach. Ciężko mu było przełykać ślinę. A wszystko to spowodowane nie o tyle chorobą Nialla, o której już wiedział, a jedynie Harry'm. Ponieważ poprzedniej nocy Louis uświadomił sobie bardzo ważną rzecz - Harry wciąż był dla niego ważny. Ba! On nadal uważał, że Harry jest mądry, zabawny, uroczy i szarmancki w ten sposób.

Zapukał.

Drzwi otworzył mu Niall i Louis westchnął zirytowany, ponieważ w ten sposób trudniej mu będzie dostać się do środka. Niall nie uśmiechał się na jego widok i Louis także, tępo wpatrując się w przestrzeń za nim, błagając w myślach, by pojawił się Harry.

I nagle Niall powiedział coś, czego Louis nigdy by się po nim nie spodziewał. - Wejdź, zaraz wychodzę. Zostawię was samych.

Więc postąpił krok na przód i otarł się z premedytacją o ramię Nialla, który nawet nie zareagował. Louis był zaskoczony, ponieważ czy to był ten sam Niall, którego znał wcześniej?

- Choroba chyba odbiera ci wraz z wzrokiem mózg. - stwierdził dokuczliwie wzruszając ramionami, a Niall chwilę wpatrywał się w niego w oszołomieniu. I naraz wybuchnął śmiechem tak natarczywym, że Louis pomyślał, że ogłuchnie, a obok nich zjawił się Harry.

- Powinieneś uczyć się od Louisa, Harry. - stwierdził Niall, zakładając swoją kurtkę. - On przynajmniej nie współczuje mi za bardzo i odnosi się do mnie jak kumpel, nie jak moja matka.

I wyszedł, a Harry wydawał się być wstrząśniętym i zaskoczonym. Louis stał jak sparaliżowany, rozdarty pomiędzy odezwaniem się a siedzeniem cicho. W końcu to Harry przerwał ciszę prosząc go, by się rozgościł, ten zaś przygotuje coś co picia. Kiedy to robił myślał o słowach Irlandczyka, który wyraźnie dał mu do zrozumienia, że nie życzy sobie tak natarczywej pomocy. Dla Harry'ego było trudne jej nie udzielać pomimo sprzeciwów, ponieważ zwyczajnie bał się o Nialla. Nie mógł myśleć o tym, co będzie jeśli faktycznie utraci na zawsze resztki wzroku i będzie zmuszony przejść przez ruchliwą ulicę, kiedy nie będzie nikogo, kto mógłby mu pomóc.

- Hej, Harry. - przestraszył się, kiedy z zamyślenia wyrwał go cichy głos Louisa, a jego ręka wylądowała na jego plecach w miejscu łopatki. Wzdrygnął się na ten dotyk i Louis posłał mu nikły uśmiech.

- Coś się stało? - zapytał otępiały, parząc w jego oczy. Myśli wciąż miał zajęte Niallem i czuł, jak w jego gardle rośnie wielka, rozmiękła gula, która utrudnia mu mówienie, a oczy zaczynają się szklić, rozmazując mu widok.

- Chyba trochę się zamyśliłeś i przelałeś wodę. - wzrok zielonookiego studenta wylądował na kubku, wokół którego porozlewana była gorąca woda kapiąca z blatu na podłogę. Harry wytrzeszczył oczy i natychmiast zerwał się by posprzątać, upadając na kolana i pozwalając papierowym ręcznikom na wchłonięcie cieczy. Czuł, jak ciało Louisa pochyla się i on także klęczy, odciągając jego ręce, kiedy owinął krótkimi palcami nadgarstki Harry'ego. Spojrzał na niego wielkimi, zaszklonymi oczami. - Spokojnie, Harry. Wszystko jest w porządku.

Jego dłoń podniosła się i pogłaskał czule jego policzek, oblizując usta. Harry był nieświadomy, błądził w innym świecie i w tamtej chwili jedyne co widział to niebieski kolor oczu Louisa. Nieznośny potok myśli zalał jego umysł i zacisnął mocno oczy, ponieważ to tak bolało. Louis natychmiast objął tył jego szyi dłonią i masował tak długo, aż zielonooki mężczyzna nie otworzył oczu, ponownie na niego spoglądając.

- Nie dam rady. - szepnął, spuszczając wzrok na podłogę lecz chwilę później ręce starszego studenta zmusiły go do spojrzenia na niego. Próbował odsunąć głowę, wyrwać się. Nie chciał widzieć jego niebieskich oczu, tak nierozumiejących jego obecnej sytuacji. Jego najlepszy przyjaciel był chory. Nie mógł znieść wizji utraty Nialla jednocześnie wiedząc, że utrata wzroku nie spowoduje, że Niall magicznie zniknie z powierzchni Ziemi.

- Hej. - szeptał Louis. - Hej, spójrz na mnie, Harry. Przejdziesz przez to. Razem przejdziemy.

Po policzku Harry'ego spłynęła samotna łza. Louis nie wiedział. Louis nie zdawał sobie sprawy z niczego. Nic nigdy już nie będzie takie samo, ponieważ Niall jest chory i Niall pocałował Harry'ego. Pomiędzy nimi była ta niezręczna atmosfera, kiedy jedna ze stron zrobi coś złego, a druga postanawia to zignorować. Harry był też wściekły na siebie, ponieważ jego pomoc niesiona w dobrych intencjach była uporczywa. Niall chciał wtedy powiedzieć, że potrzebuje trochę normalności, której Harry nie mógł mu dać, ponieważ Harry się dowiedział. Wszystko to, cała choroba Nialla sprawiała, że jego przyjaciel już nie postrzegał go w kategorii samodzielnego człowieka, a jedynie kaleki, którą trzeba wyręczać we wszystkim, ponieważ nie poradzi sobie z życiem. Czy faktycznie tak było? Niall nie potrzebował jego pomocy, ponieważ nie będzie mógł do końca życia trzymać ręki Harry'ego. W pewnym momencie ich drogi rozejdą się, zamieszkają osobno i Niall schody będzie musiał pokonać samodzielnie, podczas gdy Harry będzie siedział w bujanym fotelu przy kominku, otoczony gromadką dzieci i kochającym mężem, zupełnie zdrów. Czy Niall kiedykolwiek sobie kogoś znajdzie? Czy ktoś może pokochać niewidomego?

- Wyjdź. - szepnął, odpychając jego ręce. - Proszę, wyjdź. Jestem zbyt słaby, żeby powtarzać.

Więc Louis wyszedł. Podniósł się na równe nogi i uszanował wolę Harry'ego, zamykając za sobą drzwi. Nie zdawał sobie sprawy, że kiedy tylko opuścił kuchnię głowa Harry'ego upadła na podłogę i zaczął przeraźliwie łkać, trzęsąc się i gryząc swoje wargi.

# #

Wszyscy są jak "biedny Niall" a ja jestem jak "jeszcze nie wiecie co się wydarzy".



Hi! (Larry Stylinson)Where stories live. Discover now