Rozdział 16

165 13 5
                                    

* Sarah Finneagan*

Wycieczka Tylera okazała się być dłuższa niż na początku zakładaliśmy. Przyjaciel pokazał mi każdą klasę, każdy korytarz, nawet każde puste pomieszczenie. Czułam się trochę pewniej w rozeznaniu budynku. Wiedziałam już gdzie jest labolatiorium bio-chemiczne, wieża astronomiczna czy szklarnia. W sumie, wycieczka trwała ponad półtorej godziny. Jako ostatni cel 'zwiedzania' obraliśmy dziedziniec i błonia. Zauważyłam że wielu uczniów siedzi na trawie i wyleguje się, leżąc plackiem w stronę słońca. Inni grali w koszykówkę lub futbol. Tyler zaprowadził mnie na skraj niedużego lasu, nad jezioro. Usiedliśmy sobie na zielonej trawie i rozmawialiśmy. O niczym konkretny, to była zwykła, niezobowiązująca pogawędka dwójki przyjaciół.
- Idziesz na dzisiejsze ognisko? - zapytał mnie Tyler, bawiąc się kamieniem leżącym obok niego.
- Na jakie ognisko?
- Dyrektor przecież mówił że wieczorem będzie ognisko integracyjne dla wszystkich uczniów - przypomniał mi kumpel. Cholera, musiałam odlecieć myślami kiedy dyrektor o tym mówił.
- A ty idziesz? - zapytałam.
- Pewnie, lepsze to niż siedzenie w pokoju wspólnym - odparł - to fajna sprawa, w zeszłym roku ludzie z ostatniej klasy palili swoje stare zeszyty... - zaśmiałam się głośno - Ciekawe co wymyślą w tym roku.
- Może być ciekawie - przyznałam - cała szkoła się tam pojawia?
- Zazwyczaj, większość. A czemu pytasz? - zastanawiałam się czy powiedzieć mu prawdę. Westchnęłam ciężko.
- Wolałabym nie spotkać tam Malfoya i jego goryli... - mruknęłam, siadając ' po turecku'. Tyler spojrzał na mnie tak, jakby chciał mi przekazać ' rozumiem cię'.
- Martwisz się tym gnojem?
- Jeśli mam być szczera, to tak - rzekłam spokojnie.
- Sarah, nie warto sobie zawracać nim głowy - pocieszał mnie Tyler - On tak traktuje każdego, nie jesteś wyjątkiem... - nagle wstałam i spojrzałam na niego z góry.
- Domyślam się Tyler, ale po prostu... - przerwałam, nie wiedziałam jak dokończyć zdanie. Mój przyjaciel wstał i stanął na przeciwko mnie. Złapał mnie za ramiona.
- Chciałabyś mi coś powiedzieć? - zapytał zaniepokojony. Zasznurowałam usta i spuściłam wzrok w dół.
- Dzisiaj rano... rozmawiałam z Draconem - mój przyjaciel był najwyraźniej zaskoczony. Podniósł  brew i przyglądał mi się przez chwilę.
- Coś ci powiedział przykrego? A może coś ci zrobił? - pokręciłam przecząco głową.
- Nie, nic z tych rzeczy. Jedliśmy razem śniadanie, i był... miły, na prawdę sympatyczny. Pomyślałam że tylko na początku sprawia wrażenie takiego narcyza i chama. Prawił mi komplementy, i był na prawdę wiarygodny w swoich słowach. Ale dzisiaj na korytarzu, czułam się jak wykorzystany w grze pionek. Jaka ja byłam naiwna, na prawdę myślałam że on stwarza tylko takie pozory - biadoliłam. Tyler nic nie powiedział, tylko przytulił mnie mocno. Klepał mnie lekko po plecach i się przez pewien czas nie odzywał.
- Sarah, nie ty pierwsza i nie ostatnia. On taki po prostu jest. Burak i narcystyczny egoistka,  który myśli że wszystko mu wolno. Spokojnie, nie pozwolę mu skrzywdzić mojej przyjaciółki. Zaufasz mi? - zapytał mnie z troską. Pokiwałam głową. Chłopak uśmiechnął się do mnie serdecznie - I o to chodzi. Mam pomysł, może twoje przyjaciółki poprawią ci humor? Idź spędź czas na rozmowie o butach i przystojniakach z kolorowych czasopism. Co ty na to? Spotkamy się wieczorem - Boże, on jest cudowny.
- Dobrze, to dobry pomysł, poszukam dziewczyn - odparłam, ocierając pojedyńczą łzę z policzka - Dziękuję ci Tyler, jesteś fantastycznym przyjacielem - chłopak uśmiechnął się.
- Wiesz że zawsze znajdziesz u mnie wsparcie - nigdy nie miałam takiego przyjaciela jak on, był niezastąpiony. Próbowałam przypomnieć sobie gdzie znajdę swoje współlokatorki, a kiedy to sobie przypomniałam, poczułam że zaczyna boleć mnie brzuch.

* Draco Malfoy*

Mecz z chłopakami okazał się być dobrym sposobem na odstresowanie się. Pieprzony Tyler Line, jeszcze mi za to zapłaci! Mój wychowawca - Severus Snape chyba mi nogi z dupy powyrywa jak dowie się że już pierwszego dnia nasza tabela jest na minusie. Szlag mnie trafiał kiedy myślałem o tym że ten leszczyk może w każdym momencie odjąć mojemu tabunowi punkty. Zastanawiałem się, dlaczego to on został opiekunem naczelnym naszego rocznika? Nawet ten pawian Zabini lepiej by się nadawał. Nie mogłem uspokoić nerwów. Kurwa! Co mi strzeliło do łba żeby poderwać Sarę?! Chyba czas się odzwyczaić od tego że każda laska na mnie leci jak mucha do gówna. Znałem swoją wartość, wiedziałem że jestem zabójczo przystojny i szarmancki ale w pewnym stopniu bolała mnie obojętność Finneagan. Jeszcze nigdy dziewczyna nie dała mi kosza, a tu taka zmiana. Poza tym, zrobiłem z siebie totalnego kretyna przed chłopakami. Cały trening wałkowali ten temat, jak pieprzone katarynki, choć orkiestrą jak zwykle dowodził, a jakże - Blaise. Właśnie mieliśmy przerwę i chciałem w samotności odpocząć od nich wszystkich, ale czarny nie dawał mi spokoju.
- Co tam ślicznotko? - zapytał swoim haotycznym głosem i uwalił się na trawie obok mnie.
- Jakoś leci czarnuchu - nie pozostałem mu dłużny w docinkach. Zabini zrobił urażoną minę.
- Hej, hej nie pozwalaj sobie! - zauważył nerwowo.
- Dobrze BLAISE, w takim razie nie nazywaj mnie ' ślicznotką'.
- A co, zaczynasz wątpić w swoją urodę?
- Prędzej Snape umyje włosy - odparłem mu, po czym obaj zaczęliśmy rechotać się jak głupi.
- To o co chodzi, przyjacielu? - ten człowiek nigdy mi nie da spokoju.
- Jakby to delikatnie ująć... - zacząłem, po czym opowiedziałem mu o swoich odczuciach co do sytuacji sprzed dwóch godzin. Zabini chyba nigdy wcześniej nie słuchał mnie tak uważnie jak teraz. Powiedziałem mu o wszystkim, że żałuję swojego zachowania, że wiem że zrobiłem z siebie kretyna nie tylko przed Sarą, kumplami a nawet Tylerem, ale przede wszystkim przed sobą. Kiedy skończyłem, Blaise siedział cicho, jakby jego mały mózg nie był w stanie przyjąć do siebie tych wszystkich informacji. W końcu się odezwał, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Wiesz co stary, wpakowałeś się w niezle gówno, ale jeśli chcesz się pozytywnie popisać, to na trybunach siedzi właśnie panna Finneagan, w towarzystwie dwóch koleżanek - powiedział, po czym wskazał mi palcem ławki. Podniosłem głowę. Rzeczywiście. Jej dwie towarzyszki z entuzjazmem przyglądały się wszystkim chłopakom na boisku.
- Przyszła... - szepnąłem. Nie sądziłem że po tym co dzisiaj odstawiłem zechce przyjść. Wstałem i otrzepałem swój strój z trawy. Chwyciłem do ręki kask i ruszyłem przed siebie.
- A ty gdzie?! - zawołał za mną przyjaciel.
- Zobaczysz - odpowiedziałem i zacząłem iść w kierunku trybun. Nie rozumiałem dlaczego tak mi zależy na jej zdaniu o mnie: była zwykłą pierwszoklasistką, o przeciętnej urodzie, zadawała się z przywłokami i tym lamusem Line'm. Co innego ja: przystojny, szarmancki, bogaty, zadający się jedynie z ludźmi na poziomie. Jednak moja podświadomość kazała naprawić mi z nią relację, za wszelką cenę.

* Sara Finneagan*

Chcąc, nie chcąc, dołączyłam do moich współlokatorek, które z entuzjazmem obserwowały rozgrywający się właśnie mecz futbolowy. Były bardzo mile zaskoczone kiedy mnie zobaczyły, ale zaraz potem ich oczy spowrotem wróciły na boisko. Nigdy nie pojmowałam dlaczego ludzie jarają sie tą grą, banda kolesi która biega za piłką i przy okazji rzuca się na siebie nawzajem. Obie druży właśnie zarządziły przerwę. Odetchnęłam z ulgą ale moje towarzyski posmutniały. Pierwsza odwróciła się do mnie Caitlyn.
- Co tam u ciebie? Długo cię nie było - zauważyła.
- Owszem, Tyler pokazywał mi szkołę.
- Przecież dostałyśmy mapki szkoły - zauważyła Katie, włączając się do rozmowy.
- To nie to samo - bąknęłam - A wy co robiłyście? - zapytałam chcąc zmienić temat.
- Właściwie to przez cały czas byłyśmy tutaj - odparła Caitlyn - nie ma nic lepszego niż przystojniaki biegające po trawie - powiedziała i razem z Katie zaśmiały się. Matko, na prawdę im się chciało cały czas tutaj siedzieć? - Idziemy na dzisiejsze ognisko, prawda?
- Ja idę na pewno! - zawołała Katie - Sarah, a ty? - zrobiłam dobrą minę do złej gry.
- No jasne - powiedziałam z fałszywym uśmiechem na twarzy. Wszystkie trzy przytuliłyśmy się mocno.
- W ogóle, wiesz co? - zapytała mnie Cailtyn - Pamiętasz tego chłopaka z czarnymi włosami który wczoraj klepnął mnie w tyłek? - pokiwałam głową - był tutaj kilka minut przed twoim przyjściem, i wiesz co zrobił? - tym razem pokręciłam głową - PRZEPROSIŁ MNIE! - zawołała podnieconym głosem - powiedział mi że to był tylko głupi, szczeniacki wybryk, i zapewnił mnie, że więcej tego nie zrobi! - byłam na prawdę zadowolona że Harry ją przeprosił, zasługiwała na to.
- Super, może jednak okaże się lepszy od reszty towarzystwa... - bąknęłam. Caitlyn i Katie popatrzyły na mnie zaskoczone.
- Czy chcesz nam właśnie powiedzieć że zdążyłaś poznać resztę, tej jakże seksownej czwórki?!
- Tak - powiedziałam niepewnie. Dziewczyny otworzyły szeroko usta.
- Musisz nam o tym opowiedzieć! - ryknęły obie na raz, tak głośno że skuliłam się jak kulka - Chcę znać każdy szczegół!
- Dobra, dobra! - powiedziałam i wstałam żeby usiąść obok nich. Jednak zamurowało mnie, kiedy zobaczyłam że kilka metrów ode mnie jest... Draco Malfoy. Szedł w moim kierunku, bacznie mnie obserwując. Podszedł do mnie powolnym krokiem, stał kilkanaście centymetrów ode mnie. Czułam jak nogi się pode mną uginają, jakby były z waty.
- Porozmawiajmy - wyszeptał. Prychnęłam pod nosem i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Dlaczego miałabym chcieć z tobą rozmawiać? Znowu chcesz się popisać? - syknęłam przez zęby. W jego oczach pojawiło się coś takiego... jakby żal. Nie, to niemożliwe.
- Daj mi szansę wyjaśnć to wszystko - prosił - dzisiaj na ognisku - zarządził błagalnym tonem - Nie zajmę ci dużo czasu... - zastanowiłam się przez chwilę. Pierwszy raz widziałam go z taką miną. Cholera, miałam jednak zbyt miękkie serce.
- Dobrze - mruknęłam cicho. Blondyn uśmiechnął się lekko, i bez pożegnania wrócił na boisko. Chwilę obserwowałam jak się oddala. To była najdziwniejsza minuta mojego życia. Wtedy odwróciłam się do przyjaciółek, a ich miny mówiły same za siebie: Masz nam opowiedzieć wszystko, natychmiast!
Więc im powiedziałam.

RozporządzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz