Historia kwiatu pierwszego

85 9 5
                                    


„Nieważne, żeby stać się gejszą - ważne, żeby nią być naprawdę. Stać się gejszą... to żaden cel w życiu. Być nią... to pierwszy szczebel do czegoś bardzo ważnego" *

Ciągle miałam wrażenie, że wszystko, każda chwila, była idealnie zaplanowana. Co do minuty. Każde, mniej lub bardziej ważne wydarzenie. Całe moje życie...Chociaż czy na pewno całe? O tym mogłam się przekonać dopiero, gdy stałam się żoną i matką.
Nazywam się Mayu Kamui, mam zamiar w tej chwili opisać swoją historię. Swoją przeszłość.
Urodziłam się jako czwarta córka Ōtsubo Kamishiro, moja rodzina żyła w Kioto. Dość dobrze wspominam okres dzieciństwa spędzony na radosnych zabawach z dwiema starszymi siostrami. Wychowana zostałam w tradycyjnym, japońskim domu, co zaowocowało tym, iż byłam zaciekawiona kulturą i historią swojego kraju. Najbardziej jednak interesowały mnie gejsze. Piękne artystki pełne gracji, wysoko wykształcone kobiety, które wbrew przekonaniu cudoziemców, wcale nie były kurtyzanami. Gdy miałam szesnaście lat, okazało się, że zostanę wprowadzona do tego właśnie tajemniczego świata. Chociaż nawet jeśli bardzo mnie to pasjonowało - bałam się. To była chwila w której straciłam kontrolę nad swoim życiem. Zaczęłam nowy etap egzystencji w chwili, gdy przekroczyłam próg okiya¹.
Samo rozpoczęcie przygody z tym zawodem było ciężkie. Jako dorastająca dziewczyna, walcząca z burzą hormonów i zmian zachodzących w moim ciele i duszy, musiałam stawić czoła wielu przeciwnościom. Nie mogłam kontaktować się z moją rodziną i przyjaciółmi, wstawałam o szóstej rano by zajmować się domem wraz z innymi dziewczętami, które tak jak ja zaczynały swoją drogę. Następnie wymagano od nas pomocy przy kimonach i makijażu u bardziej doświadczonych gejsz, towarzyszyłyśmy im również wszędzie. Czekałyśmy na ich powrót do bardzo późnych godzin, by następnego dnia znów pracować od samego wczesnego ranka. Do tego wszystkiego dochodziły również lekcje tańca, czy gry na instrumencie, tym, który ja wybrałam było koto². Trzynastostrunowy, tradycyjny instrument, którego pierwowzorem była chińska cytra. Musiałam perfekcyjnie opanować grę na nim, co niestety nie było tak łatwe. Często ćwiczyłam tak długo, dopóki nie poraniłam sobie palców. Jednakże po tym najtrudniejszym, sześciomiesięczym okresie zaczęło się moje szkolenie na maiko, etap zwany Minarai. W tym czasie uczestniczyłam w przyjęciach głównie jako obserwatorka starszych koleżanek. Nosiłam wtedy wzorzyste kimono z długimi rękawami, pod którym krył się czerwony kołnierz. W moich ciemnofioletowych włosach, które musiałam farbować na czarno, by nie wyglądać ekscentrycznie, znajdowało się wiele bogatych ozdób, takich jak stroiki czy wiszące kanzashi.
Następnie przyszedł czas na mój debiut jako maiko. Nie mogłam ściąć włosów, czy przekłuć uszu, takie były zasady. Zostałam przydzielona do starszej stażem Itsuko-onee-san. Bardzo ją polubiłam, była miłą i dobrze wychowaną kobietą. Przypominała mi moją matkę. Nawet jej profesjonalne imię brzmiało tak samo jak mamy, choć z wyglądu nie były do siebie w ogóle podobne. Gdy przyjęłam swoje imię, Itsuko-onee-san zabierała mnie ze sobą na przyjęcia. W moim ubiorze niewiele się zmieniało, oprócz tego, że fryzury stawały się coraz bardziej wymyślne, a kołnierz pod kimonem przybierał jaśniejsze barwy. Gdzieś w połowie okresu bycia maiko poznałam obecną w tamtym czasie głowę rodziny Kamuich - Tenjirō-dono, który raz w miesiącu, przybywał do herbaciarni by się zrelaksować po pracy. W późniejszym czasie towarzyszył mu w tym jego jedyny, pierworodny syn Kotarō. Lubiłam ich towarzystwo. Tak jak i moja rodzina, tak i oni byli bardzo związani z tradycją. Muszę się przyznać do jednego. Syn Tenjirō-dono podobał mi się. Był mądrym, młodym chłopakiem. Rok starszym ode mnie. Zauroczył mnie swoją wiernością, odpowiedzialnością i zdecydowaną postawą, choć trochę zamknięty w sobie, to na swój sposób był uroczy.
Świeżo po staniu się pełnoprawną geiko, zostałam wykupiona przez rodzinę Kamuich, by stać się żoną Kotarō. Tak wymyślił sobie jego ojciec, uznając mnie za idealną kandydatkę na partnerkę swojego syna. To również nie stało się z mojej woli. Nigdy nie marzyłam o zaaranżowanym małżeństwie, jednak nie miałam prawa sprzeciwu. Okā-san³ stwierdziła, że to będzie dla mnie dobre, a ponieważ nigdy się nie myliła i znała mnie oraz inne swoje podopieczne najlepiej ze wszystkich domowników okiya, zaufałam jej.
Tak zaczął się kolejny etap mojego życia, w którym odrzuciłam przyjęcia w herbaciarni i zabawianie gości rozmową, tańcem, śpiewem czy grą, by stać się prawdziwą żoną i matką. Czas w którym przyszło mi dowiedzieć się jak wielkie szczęście i przyjemność może mi to przynieść oraz co potrafi zgotować człowiekowi los.

____________________________________
* cytat pochodzi z ksiązki „Wyznania gejszy"
¹Okiya - dosł. kwatera; miejsce zamieszkania maiko lub gejsz
² Koto - gdyby ktoś był zainteresowany czym dokładnie jest i jak wygląda koto - https://pl.wikipedia.org/wiki/Koto
³Okā-san (jap. matka) - właścicielka okiya - opłaca utrzymanie i szkolenie swoich podopiecznych

O kwiatach wiśni ściętych katanąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz