Rozdział 17

162 13 8
                                    

* Sarah Finneagan*

Moje współlokatorki nie dawały mi spokoju. Od obiadu wybierały odpowiednie ubrania, dyskutowały o najodpowiedniejszym makijażu. Każda z nich miała już upatrzony obiekt westchnień. Ja postanowiłam dać sobie spokój z robieniem się na bóstwo, bo dla kogo? Tyler był moim przyjacielem, a Malfoy? Nie chciałam się dla niego starać, nie chciałam aby moja podświadomość mówiła mi że staram się dla tego arystrokraty. Właściwie to chciałam oszukać sama siebie, ale jestem zbyt głupia żeby to przyjąć. Z resztą, Draco mnie zranił. Stałam się pośmiewiskiem dla jego kolegów, a może nawet całego tabunu sportowego? Wieczór powolili dobiegał do końca, a Cailtyn oraz Katie biegały po pokoju jakby się paliło.
- Sarah!!! -zawołała z łazienki Katie.
- Co?! - odkrzyknęłam ze swojego łóżka. Zza drzwi wychyliła się Katie.
- Mogę pożyczyć twoje trampki? Ja chyba swoich zapomniałam z domu - jęczała. Westchnęłam, ale jej bardziej zależało na tym ognisku, trudno, najwyżej założę Timberlandy.
- Tak, weź je z mojej szafy! - powiedziałam, a mój wzrok powędrował przed siebie.
- Dzięki, jesteś aniołem! - ucieszyła się i podbiegła do mojej szafy w poszukiwaniu butów. Rzuciłam okien na Caitlyn siedzącą przed lusterkiem. Klnęła pod nosem i rzucała kosmetykami w okno. Ruszyłam się z łóżka i podeszłam do niej. Z ust przyjaciółki wylatywało właśnie kolejne przekleństwo, tym razem lecące w stronę kredki do oczy.
- Hej, hej! - zawołałam, zabierając jej eyeliner z rąk - Uspokój się, bo zaraz komuś oko wudłubiesz! - koleżanka oparła rękę o parapet - O co chodzi? Masz okres?
- Nie, to znaczy tak, też, ale nie o to chodzi - bąknęła - Nie mogę zrobić sobie prostej kreski! - ryknęła i zaniosła się głośnym, żałosnym płaczem. Super, jeszcze tego dzisiaj brakowało. Przykucnęłam obok załamanej koleżanki i położyłam jej rękę na udzie.
- Caitlyn, uspokój się! - prosiłam ją - nie płacz bo sobie tusz rozmarzesz!
- Jest wodoodporny - załkała, ocierając łzę z policzka - Kurwa, Sarah, pomóż mi, nie chcę wyglądać jak klaun który uciekł z cyrku! - jęknęła. Nie miałam wyboru. Przysunęłam krzesło i usiadłam na przeciwko koleżanki. Złapałam ją za rzuchwę i przyjrzałam się jej twarzy. Przez chwilę myślałam jak by tu ją pomalować, wtedy mnie olśniło.
- Dobra, mam pomysł - zaczęłam - zrezygnujemy z kreski, a cały makijaż skupimy na twoich ustach, okej? - Caitlyn pokiwała głową - Oczy pomalujemy bardzo subtelnie, jakiś lekki cień do powiek i twój WODOODPORNY tusz, a usta potraktujemy szminką i konturówką. - Koleżanka nie kłóciła się ze mną, po postu pozwoliła robić mi jej makijaż. Robiłam go w skupieniu, chciałam żeby wyszedł najlepiej jak się da, w końcu ta dziewczyna szła na to ognisko tylko po to żeby kogoś poderwać. Ostatecznie, wyszło lepiej niż się spodziewałam. Jej oczy były delikatnie podreślone, ale to usta w kolorze purpury skupiały na sobie całą uwagę. Właśnie przypudrowałam jej nosek kiedy ta nagle wybuchła niepohamowanym śmiechem. Spojrzłam na nią z góry, zdziwiona jej zachowaniem - Olśnisz mnie skąd ten przypływ pozytywnej energii? - zapytałam z uśmiechem. Przyjaciółka pokiwała głową, i jeszcze przez chwilę dochodziła do siebie.
- Czasem mam wrażenie dla ciebie ważniejsze jest dobro innych niż twoje własne - odparła, przeglądając się w lustrze. Machnęłam ręką.
- Przestań Caitlyn, to nic takiego - mruknęłam, zawstydzona. Koleżanka przechyliła głowę.
- Zamknij się, ze mną nie ma dyskusji - sapnęła ze złośliwym uśmiechem na twarzy - Tak przy okazji, ty tak zamierzasz TAK, iść na ognisko? - spojrzałam na siebie. Miałam na sobie zwykle jeansy typu boyfriendy, biały t-shirt i szarą bluzę. Wyglądałam... normalnie.
- No tak, a co? - zapytałam, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Nagle Katie wtrąciła się do rozmowy.
- Wyglądasz jak rozczapiżony pawian! - powiedziała złośliwe i razem z Caitlyn się zaśmiały.
- Małpy - mruknęłam, siadając na łóżku - co z moimi włosami jest nie tak?
- Masz na sobie koczek, to trochę klasyczne, nie uważasz? - wzruszyłam ramionami.
- To tylko ognisko - Katie i Caitlyn patrzyły na mnie jak na wariatkę.
- Pozwól sobie chcociaż zrobić warkocze! - zaproponowała Caitlyn. W sumie, czemu nie.p
- Ok, ale TYLKO warkocze - zaznaczyłam - nie chcę się dzisiaj stroić.
- Jasna sprawa - odparła Caitlyn która od razu zajęła się moimi włosami. Nie mogłam doczekać się tego ogniska, chociaż sama nie wiedziałam jeszcze dlaczego.

RozporządzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz